13:03:00

Gdy powrócą kanarki

To miała być idealna książka na urlop, ciepła, o siostrzanej miłości, tajemnicach z przeszłości, w stylu Gdzie śpiewają raki. Ale nie udało się. Lubię od czasu do czasu sięgnąć po przyzwoitą obyczajówkę, ale to było ogromne rozczarowanie. 

Tytuł: Gdy powrócą kanarki
Tytuł oryginału: Call the Canaries Home

Autor: Laura Barrow
Tłumacz: Agnieszka Sobolewska

Rok: 2023 / 2025
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 978-83-08-08620-9

Trzy siostry zakopują przed przeprowadzką kapsułę czasu. Wrzucają do niej rzeczy, które mają stanowić odzwierciedlenie ich życia i przysięgają wykopać ją za 25 lat, kiedy już będą dorosłe. Nieobecny ojciec, zmarła matka i zaginiona siostra bliźniaczka. Rodzina targana żalem, nierozwiązaną tragedią z przeszłości i niewyartykułowaną potrzebą ciepła i miłości.  


 

Po latach jednak okazuje się, że tylko przysięga z dzieciństwa stanowi jakąkolwiek więź między dorosłymi już kobietami. Savannah nie umie utrzymać posady kelnerki, spędza lata w związku z nieudacznikiem i mieszka w przyczepie. 

Sue Ellen wprawdzie wyrwała się z wiochy, którą nazywa domem, zdobyła wykształcenie, tytuł i etat profesora w Nowym Jorku, ale wstydzi się swoich korzeni. 

Rayanne wżeniła się w niewiarygodnie bogatą rodzinę, urodziła dwójkę dzieci i praktycznie odcięła od rodziny, chociaż mieszka jakieś 40 minut drogi od Buni. 

No i w końcu Bunia - toksyczna stara purchawa, która ma obsesyjną potrzebę kontroli nad wnuczkami, syndrom zbieractwa i przygarnia do i tak już syfiastego domu świnię.

Kobiety zbierają się w rodzinnej miejscowości, wykopują kapsułę i nagle im się przypomina, że chciałyby poświęcić więcej czasu na rozwiązanie sprawy zaginionej siostry i przyjrzeć się nieudanemu małżeństwu rodziców. Mają na to tylko weekend, bo przecież dwie starsze siostry muszą wracać do swojego życia i obowiązków. 

Rozdziały są krótkie, każdy zmienia perspektywę i przez większość książki trudno się połapać, która siostra jest która, bo nie angażujemy się w historię żadnej z nich. To spis fochów i błyskawiczne naprawienie relacji w stylu:

- Nigdy nie byłaś dobrą siostrą, bo mnie usunęłaś z obserwowanych na Instagramie!
- A ja nie mogę na ciebie patrzeć, bo wyglądasz jak swoja zaginiona siostra bliźniaczka! 
- Ok, to ma sens. 
- Tak, już się nie kłóćmy. 

I w ten oto sposób paręnaście lat zerowej komunikacji jest załagodzone w czterech linijkach. Wszystkie życiowe decyzje jak zmiana pracy, otoczenia, partnera również dzieją się w jeden weekend. Ale najbardziej obmierzłą postacią jest infantylizowana z nazwy Bunia, która pod pozorną troską wbija szpile wszystkim wnuczkom po kolei. Szczytem obrzydlistwa jest nagonka na Sue Ellen, której sukces intelektualny i naukowy jest wyśmiewany, bo przecież liczy się rodzina i trzeba emocjonalnym szantażem i upodleniem przywiązać ostatnie niesubordynowane ogniowo do siebie. 

Intryga z przeszłości w ogóle nie wciąga, z żadną z postaci nie da się utożsamiać, bo są płytkie i opierają się tylko na pojedynczej cesze charakteru. Styl nie jest prosty, jest prostacki. W wieku 15 lat pisałam lepsze fanfiki, ale ta pochwała niezdrowych relacji rodzinnych i romantyzowanie amerykańskiej białej hołoty to jakiś dramat. Nigdy nie ufajcie hasłom w stylu 'bestseller Amazona'! Niektórych wypocin zdecydowanie nie powinno się wydawać. 

I żeby nie było wątpliwości - motywy przypominają Gdzie śpiewają raki, ale chociaż tamta książka nie zachwyciła na początku, to z czasem zaczęłam bardziej doceniać opisy przyrody i determinację głównej bohaterki i pomysł na historię. A ekranizację widziałam już dwa razy. Sami zatem rozumiecie, po co lepiej sięgnąć. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu. 

1 komentarz:

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger