Długo zbierałam się za napisanie tej recenzji, ale obwiniam o to swoje własne założenia, które miałam przed lekturą - książka po prostu okazała się czymś innym, niż się spodziewałam.
Tytuł: Gdzie śpiewają raki
Tytuł oryginału: Where the Crawdads Sing
Autor: Delia Owens
Tłumacz: Bohdan Maliborski
Rok: 2018/2019
Wydawnictwo: Świat książki
ISBN: 978-83-813-9268-6
W pewnym momencie wszyscy się tą książka zachwycali. Fabuła miała opowiadać o dziewczynce samotnie wychowującej się na bagnach Karoliny Północnej - o istocie, którą odrzuciło społeczeństwo, a która odnalazła swoje miejsce wśród dzikiej przyrody.
I rzeczywiście, książka tak właśnie się zaczyna. Opisy przyrody są urzekające, język prosty, ale obrazowy. Widzimy świat oczami dziecka, które nie rozumie pewnych konfliktów i uprzedzeń dorosłych. Z czasem jednak, gdy główna bohaterka zaczyna dorastać i wchodzić w interakcje ze społeczeństwem, jej naiwna perspektywa wcale się nie zmienia.
Choć potrzeba ciepła i bliskości jest całkowicie zrozumiała, Kya wplątuje się w relacje z dość irytującą bezradnością. W momencie, gdy fabuła nabiera cech kryminału jest już tylko gorzej. Brak logiki, gnanie przez niektóre sceny, zakończenie, które nie pozostawia poczucia głębi - wszystko to sprawiło, że książka, która zaczęła się jak poetycka opowieść, skończyła się jak tanie wakacyjne czytadło.
Spodziewałam się opowieści dojrzałej, wartościowej językowo, z głębokim przekazem o uprzedzeniach, emocjach i wartościach, którymi warto się kierować. Niestety autorka nie doskoczyła do poprzeczki, którą sama sobie postawiła. I żadne rekomendacje Reese Witherspoon czy recenzje z New York Timesa nie zmniejszą mojego poczucia rozczarowania.
Myślę, że szeroki rozdźwięk, który otrzymała książka świadczy o tym, że takie opowieści również są potrzebne - lżejsze, przyjemne i niewymagające. Zatem jeśli szukacie książki do bólu obyczajowej, z elementami kryminału, to możecie śmiało po ten tytuł sięgać.
Mam także nadzieję, że ekranizacja wyciągnie z książki samą esencję! Bo to nie jest zła historia, po prostu inna od tego, czego się spodziewałam.
Skuszona zachwytami (czasem jednak się łapię) kupiłam tę książkę. Zaczęłam czytać, dotarłam chyba do setnej strony, odstawiłam... na chyba rok albo pół roku. A potem tak zerkałam na nią, zerkałam, wciąż obiecywałam sobie, że doczytam i finalnie sprzedałam. Może jest fantastyczna, a może miałabym podobne odczucia do Twoich do samego końca. W każdym razie nie żałuję, że puściłam ją w świat.
OdpowiedzUsuńO, to widzisz, czyli początek też jako tako Cię kupił. Ja książkę pożyczyłam od mamy, która czytała ją bez żadnych oczekiwań - spontaniczny zakup, wciągnęła się, było ok. A ja już znałam różne recenzje.. stąd oczekiwania.
UsuńJuż od dawna bardzo chcę przeczytać tę książkę i mam nadzieję, że wreszcie mi się to uda.
OdpowiedzUsuńA masz ją już na półce?
UsuńTak.
UsuńTo nie będzie lepszego czasu! Trzeba się zabrać za czytanie ^_^
UsuńZachęcająca recenzja :) ale też ładna okładka :)
OdpowiedzUsuńO, cieszę się, że tak uważasz, bo bałam się, że raczej odstraszam :D
UsuńFaktycznie ta książka była w pewnym momencie wszędzie. I chyba to mnie do niej zniechęciło. I na to wygląda, że dobrze zrobiłam, że po nią nie sięgnęłam, bo po Twojej notce zrozumiałam, że to nie moje klimaty. Mimo wszystko wciąż podchodzę bardzo ostrożnie do książek z wątkami obyczajowymi.
OdpowiedzUsuńCzyli recenzja się przydała! :D Ja chyba też muszę bardziej uważać na obyczajówki - to nie do końca mój klimat.
UsuńTen tytuł mam już od dawna zapisany. Zawsze ostrożnie podchodzę do książek, którymi wszyscy się zachwycają. Zazwyczaj daję sobie czas i sięgam po takie książki duuuużo później :)
OdpowiedzUsuńI to jest najlepsze rozwiązanie, bo inaczej trudno wyrobić sobie własne zdanie, gdy wszyscy dookoła się tylko zachwycają.
Usuń