Ostatnio odkrywam na nowo biblioteki - nie wiem, jak sytuacja wygląda w innych miastach, ale odkąd w Łodzi można należeć do wszystkich bibliotek miejskich, jaram się jak pochodnia! A że podpatrzona na Instagramie książka była dostępna na moim osiedlu, ucieszyłam się, że nie muszę w nią inwestować, żeby poznać treść!
Tytuł: I że ci (nie) odpuszczę. Najbardziej mordercze kobiety w historii
Tytuł oryginału: She Kills Me: The True Stories of History's Deadliest Women
Autor: Jennifer Wright
Tłumacz: Monika Skowron
Rok: 2021/2022
Wydawnictwo: Poznańskie
ISBN: 978-83-66981-62-1
Każda kobieta tłamsi w sobie mordercze zapędy na co dzień - gdy tkwimy w korku, gdy coś nam nie wyjdzie, a zwłaszcza, gdy mężczyźni objaśniają nam świat. Książka pisana jest z typowo feministycznym zacięciem - może czasem aż nazbyt nachalnym (wiecie, o co mi chodzi - cierpię przy niespotykanych nigdzie feminatywach, a wyraz "gościni" powoduje u mnie torsje).
Jednak nie zmienia to faktu, że autorka przygotowała krótkie (2-3 stronicowe) biografie kobiet, które pozbawiały innych życia w sposób dość masowy i dość zorganizowany.
Ale zanim pomyślicie, że są tu same psychopatki, zwracam uwagę, że opisano także przywódczynie historyczne (te dobrze i te źle oceniane przez późniejsze pokolenia), kobiety mające niecodzienne podejście do zbijania fortuny, kobiety najmowane do brudnej roboty, tajne agentki, kobiety wzgardzone i wojowniczki. To całkiem zróżnicowane grono!
Przez to, że rozdziały są krótkie, dostajemy ledwie smaczek tego, co dane kobiety sobą reprezentowały, ale także i skrócony opis motywów, którymi się kierowały. Dla bardziej dociekliwych czytelników autorka umieściła na końcu książki bibliografię - zainteresowane osoby przecież mogą chcieć zgłębić życiorysy ulubionych bohaterek.
Książkę czyta się lekko, bo i pisana jest w stylu przystępnym, zabawnym, często dość złośliwym. Dla pasjonatów historii (nie tylko w spódnicy) jak znalazł!
Jak po niezobowiązująca wakacyjna lektura będzie okej.
OdpowiedzUsuńdokładnie! bardzo szybko ją przeczytasz!
UsuńJeszcze jakiś czas temu zaczytywałam się tego typu książkami. Jednak teraz rzadko po nie sięgam - chyba odczuwam przesyt tą tematyką.
OdpowiedzUsuńA jakie książki teraz przyciągają Twoją uwagę?
UsuńAktualnie mogłabym czytać samą fantastykę i literaturę piękną. Teraz chętnie sięgam też po książki o różnego rodzaju religiach i ich powstawaniu.
UsuńO! To same ciekawe rzeczy! Ja mam zawsze za mało czasu na literaturę piękną.
UsuńKsiążka na pewno ciekawa.
OdpowiedzUsuńJeśli znajdę tę książkę w swojej osiedlowej bibliotece, to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSuper! Czyli też biblioteka! <3
UsuńMoże się za nią rozejrzę
OdpowiedzUsuńA to świetnie! ^_^
UsuńMam w planach tę książkę, bo inna publikacja autorki bardzo mi się podobała - właśnie ze względu na lekkość i zabawny styl ;).
OdpowiedzUsuńPS mam podobne odczucia co go gościni, o ile inne feminatywy mi nie przeszkadzają, o tyle to słowo wywołuje we mnie dreszcze... Nie wiem czemu, może jak się trochę osłucham, to nie będę miała z tym problemu ;)
O, to ja nie znam innych książek tej autorki! Będę musiała sprawdzić! I tak, to chyba kwestia osłuchania, ale właśnie nie zawsze wszystko dobrze brzmi.. ani od razu, ani później :/
UsuńInteresująco... pociągająco
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tytuł zaciekawił! ^_^
UsuńGościni to przepiękne stare słowo, dlatego przyznam, że bawi mnie, kiedy widzę np. na fejsie, jak się o nie plują :) Neomarksizm! Nowomowa! Lewacka propaganda! Haćfu, zepsuty Zachód!
OdpowiedzUsuńAż chce się zaproponować rolkę papieru ;)
O samej książce chyba gdzieś już słyszałam. Co do bibliotek, zakładam, że w innych miastach jest podobnie. Przynajmniej u mnie - założyłam konto w jednej filii, a wypożyczać mogę we wszystkich w całym Krk.
Są też powody, dla których te wyrazy wyszły z użycia - język jest jak żywy organizm, zmienia się, ewoluuje i jest w tym procesie przerażający. Drażni mnie wpychanie niektórych wyrazów na siłę, tylko dlatego, że ktoś uznał, że powinnam ich używać.
UsuńNo a bibliotekami jestem zachwycona na nowo :D Dzisiaj też jadę i może coś ciekawego wpadnie mi w oko!
Feminatywy były plenione akurat z jednego konkretnego powodu ;) Mam nadzieję, że nikt nie zmusza Cię do ich używania. Te torsje brzmią nieciekawie :/
UsuńBrzmię może nieco złośliwie, ale przyznam, że zdumiewa mnie ta zawziętość w stosunku do żeńskich form, z jaką często spotykam się w sieci. Nie piszę tu teraz konkretnie o Tobie. Osobiście nie spotkałam się z nachalnym namawianiem, za to z szyderstwem z drugiej strony - a i owszem. Chyba że masz na myśli obecność tych form w tekstach, kłują Cię w oczy, kiedy je widzisz? Mój komentarz nie ma na celu ataku, po prostu próbuję zrozumieć tę niechęć.
Mam znajomą, która z uporem maniaka wymuszała na mnie stosowanie feminatywów - stwierdzała, że nie chcę ich używać, bo mam za głęboko wpojony patriarchat. Generalnie kończyło się na tym, że tyranizowała wszystkich dookoła, żeby używali żeńskich końcówek, co w sumie było bardziej brutalne od samego patriarchatu, szowinizmu i mizoginizmu razem wziętych :D osiągnęła efekt odwrotny od zamierzonego :D
UsuńI tak, razi mnie użycie w tekście takich słów jak żołnierka, archeolożka czy psycholożka. Nie umiem zrozumieć, co jest złego w przedstawianiu się jako psycholog. Zwłaszcza, że są zawody (np. prokurator), które w większości są wykonywane przez kobiety - i one same nie czują potrzeby podkreślania, jaka płeć wykonuje zawód, bo jest to raczej urząd sprawowany przez kogoś, a nie potrzeba przedstawienia swojej osoby.
Absolutnie nie odbieram Twoich komentarzy jako atak - nie po raz pierwszy mamy w tej kwestii odmienne poglądy i cenie sobie naszą wymianę zdań - więc all good! ;)