Niektórzy na siłowni puszczają w słuchawkach muzykę, inny wsłuchują się we wrzaski pakerów, którzy zachowują się jak dzicz i swołocz, a ja słucham audiobooków. I w ten oto sposób pochłonęłam kolejna klasykę!
Tytuł: Trzej muszkieterowie
Tytuł oryginału: Les Trois Mousquetaires
Autor: Aleksander Dumas
Rok: 1844
Format: audiobook
Czy pasjami oglądałam film z 1993 z Kieferem Sutherlandem i Charlie Sheenem? Być może. Czy soundtrack nagrany przez Stinga, Bryana Adamsa i Roda Stewarda powinien być na każdej możliwej składance muzyki filmowej? Prawdopodobnie. Czy okazało się, że fabuła w książce jest całkiem odmienna od kinowych adaptacji? No nie może być!
Chyba nie muszę tworzyć zarysu opowieści, ale akcja ma się toczyć wokół postaci D'Artagnana – młodego, narwanego i nieobytego z Paryżem Gaskończyka, który szybko poznaje tytułowe postacie i wplątuje się w dworskie intrygi. I od razu przyznaję, że nigdy nie sympatyzowałam z młokosem – to Atos, Portos i Aramis byli najciekawszymi postaciami (zarówno w filmach, jak i w książce). Pchanie na środek sceny nieułożonego narwańca z mlekiem pod wąsem jakoś mnie nie urabia. Ale siedemnastowieczny Paryż, muszkieterowie, pojedynki i powieść z gatunku płaszcza i szpady to jest to! Dlatego bardzo szybko pochłonęłam cały tytuł! Ale czy jest jakieś ‘ale’?
Historyczne osadzenie fabuły zgadza się z tym, co pamiętam z dzieciństwa, tylko że postacie w książce mają zupełnie inne charaktery! Pod koniec lektury doszłam do wniosku, że Ludwik XIII jest idiotą, Buckhingham jest fircykiem, ale do królowej Francji żywi prawdziwe i szczere uczucie, Milady jest złem wcielonym i aż żal ściska, że sami nie możemy ukatrupić postaci w książkach, a kardynał Richelieu to po prostu ambitny i inteligentny gracz na arenie międzynarodowej! Rochefort nie jest taki zły, Konstancja ma męża rympoła, a w ramionach D'Artagnana owszem, ląduje, ale w zupełnie innych okolicznościach niż w filmie.
Nie chcę publikować spoilerów, ale ta książka kończy się mniej romantycznie niż większość ekranizacji i zawiera więcej wątków (które może nawet słusznie zostały wycięte w adaptacjach). O ile przy lekturze Hrabiego Monte Christo (recenzja - klik!) byłam pozytywnie zaskoczona oryginalnymi rozwiązaniami, to Trzej Muszkieterowie wprowadzają mnie w dysonans poznawczy, bo znam po prostu inną opowieść! Piszę to ze śmiechem, ale szok nadal nie odpuszcza 😃
Jeśli chodzi o dzieła Dumasa, serce zdobył Hrabia Monte Christo, ale jeśli chcecie się przekonać, jak wyglądają oryginalne dzieje muszkieterów, to po tę książkę też musicie sięgnąć!
P.S.
Kolejna pozycja ze 100 tytułów BBC (link - klik!) wykreślona! Woohoo!
P.S. 2
Absolutnie nie polecam nagrania w empikGO, gdzie lektor komicznie przejaskrawia tekst i tak długie słuchowisko staje się zwyczajnie męczące i irytujące. Znajdźcie wersję papierową – dostępnych jest teraz tyle pięknych wydań, że to będzie czysta przyjemność!
Wolę ten klasyk w tradycyjnej formie.
OdpowiedzUsuńO! to świetnie!
UsuńOgromnie zazdroszczę umiejętności słuchania audiobooków. Mnie niestety myśli odpływają po jednej stronie... Z Aleksandrem Dumasem ostatni raz widziałam się we fragmentach w szkole, ale krok po kroku próbuję nadrabiać klasykę literatury i tak jak i Ty zerkam sobie w listę BBC. ;) Widziałam, że masz już ponad 40 pozycji, świetny wynik, gratuluję. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki i polecam się czasem do tej klasyki zmusić! Mnóstwo nowości jest na rynku, ale czasem naprawdę dobra książka kryje się pod starym tytułem. Tylko jakoś to przeraża na początku, że sięgamy po klasyki :D
UsuńNo właśnie. Czasami film jest lepszy, a czasami książka.
OdpowiedzUsuńI to właśnie z klasykami nigdy nic nie wiadomo! ;)
UsuńNie umiem słuchać uważnie, kiedy robię coś innego, więc daruję sobie audiobooki. Podczas np. sprzątania czasem słucham sobie podcastów, ale łapałam się już kilkukrotnie, że mało z nich pamiętam, więc wolę muzykę :) Ale szacun, że śmigasz na siłkę, bo ja bym chciała, ale mi się (bardziej) nie chce ;)
OdpowiedzUsuńPS. Musiałam sobie wyguglać tego "rympoła", ale i tak nie wyszukało mi nic sensownego. Znalazłam jedynie "robić coś na rympoł", czyli bez przykładania się.
Ty wiesz, że też teraz zgooglowałam to słowo i nie pokazuje tej definicji, którą znam? :D Kino! U mnie w rodzinie zawsze się tego wyrazu używało jako synonimu tępego człowieka, idioty :D
Usuń