Kolejna książka podpatrzona na Instagramie. Spotkałam się z pozytywnymi recenzjami, spodziewałam się lekkiego young adult opartego na fantastyce, a dostałam jedną z lepszych książek przeczytanych w tym roku!
Tytuł: Dom nad błękitnym morzem
Tytuł oryginału: The House in the Cerulean Sea
Autor: TJ Klune
Tłumacz: Justyna Szcześniak
Rok: 2022
Wydawnictwo: You & YA
ISBN: 978-83-287-2495-2
Linus Baker jest inspektorem w Wydziale Nadzoru nad Magicznymi Nieletnimi. Jego zadania opierają się głównie na wizytacjach w sierocińcach, w których dorastają dzieci posiadające niezwykłe zdolności lub będące przedstawicielami magicznych gatunków. W obiektywny i zdystansowany sposób musi sprawdzać, czy podopieczni są dobrze traktowani oraz czy mają odpowiednie warunki. Ma czterdzieści lat i nigdy nie zastanawiał się głębiej nad swoim zadaniem. Do czasu aż, ku swojemu zaskoczeniu, dostaje ściśle tajne zadanie od Niezwykle Ważnego Kierownictwa.
Musi odwiedzić sierociniec, o którym nikt nie słyszał. Czwarty stopień tajności skrywa szóstkę podopiecznych, jakich Linus jeszcze nigdy nie widział. Nawet dyrektor sierocińca będzie stanowił zagadkę. A sama wyspa, której opiekunką jest bardzo stanowcza nimfa, to istne wyzwanie dla przyzwyczajonego do pracy za biurkiem urzędnika.
Linus, na początku oschły, stara się obiektywnie podchodzić do podopiecznych, chociaż nie raz bliski jest zawału, omdlenia lub palpitacji. Nie ma co się dziwić, jeśli sześcioletni antychryst zapowiada mu męki piekielne, mała gnomica grozi, że go zakopie w ogródku, a chłopiec, którego trudno zakwalifikować nawet jako meduzę, marzy o tym, by nosić jego bagaż i prać ubrania.
Miesięczny pobyt w ośrodku sprawia jednak, że z iście orwellowskiego biura Linus trafia do domu, w którym panuje miłość, szacunek i nadzieja. Szybko okazuje się, że nawet (dosłowne) dziecko szatana jest tylko wesołym brzdącem, mała wiwerna rozpływa się z radości, gdy dostanie zwykły… guzik, a prawdziwe dobro i ciepło żyje w każdej istocie. Tylko jak o tym pamiętać, jeśli kierownictwo oczekuje zupełnie innego raportu?
Pełna humoru (autentycznie zabawna!) opowieść o tym, że siłę znajdujemy w sobie, nadzieję na lepsze jutro trzeba mieć zawsze, a dzieci są tylko dziećmi i nie wolno krzywdzić ich za to, jakie się urodziły. Jeśli wierzymy wystarczająco mocno we własną siłę, zrozumiemy, że nie chodzi o to, żeby oddawać otrzymane ciosy. A jeśli zmienimy opinię chociaż jednej osoby, to jest to sukces, który może doprowadzić do efektu domina.
Świetnie napisana książka - pięknie wciąga w magiczny świat, z którego nie chce się wracać do rzeczywistości. Bardzo polecam!
Nie sięgam zbyt często po tego rodzaju książki, ale ta mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńTo cieszę się bardzo!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiałam przyjemność ją czytać i pisałam o niej kilka słów na Instagramie. I całkowicie się z tobą zgadzam. Z tego co wiem nowa książka autora wychodzi w Polsce pod koniec tego miesiąca.
OdpowiedzUsuńO, super! Chętnie przeczytam jakąś inną jego książkę, bo klimat tej mnie wprost oczarował! ;)
UsuńSkoro napisana z humorem, to chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPolecam i miłej lektury!
UsuńWidziałam już tę książkę w sieci i zakładałam, że jest ewidentnie dla młodszych odbiorców. A tu tak mnie zainteresowałaś, że zastanawiam się, czy chce mi się po nią jechać na drugi koniec miasta (jest tylko w paru filiach) :)
OdpowiedzUsuńTeż się obawiałam, że to książka dla młodszego czytelnika, ale tak dobrze się przy niej bawiłam, że radzę Ci wybrać się do tej biblioteki na końcu miasta :D
Usuń