Śmierć królowej Elżbiety II wstrząsnęła światem. Najpierw wstrzymaliśmy oddech, gdy wzruszenie odebrało nam mowę, później obok ciepłych refleksji w internecie pojawiła się fala goryczy i krytyki. Chciałam zatem uzupełnić swój obraz królowej o, wydawało mi się, obiektywny punkt widzenia.
Tytuł: Elżbieta II. Ostatnia taka królowa
Autor: Marek Rybarczyk
Rok: 2022
Wydawnictwo: Muza
ISBN: 978-83-287-2183-8
To nie tyle biografia, ile dość chronologicznie przedstawiony zbiór ciekawostek na temat Elżbiety II i całej rodziny królewskiej. Rybarczyk starał się wyjaśnić, skąd wzięło się wręcz masochistyczne poczucie obowiązku u kobiety, która w tak młodym wieku przejęła władzę, jakie prywatne konflikty mogły boleć ją najbardziej oraz w jaki sposób radziła sobie z zawiłościami politycznymi.
Dzięki temu dowiadujemy się więcej i o królowej i o jej najbliższych. Przed lekturą wydawało mi się, że autor jest sympatykiem monarchii i książka będzie obiektywna, ale z tendencją do przedstawiania korony w pozytywnym świetle.
Nic bardziej mylnego! Rybarczyk nie pozostawia suchej nitki na nikim! Dostaje się matce królowej, ojcu i wujkowi; obśmiewane są dzieci - głównie Karol i Edward przez zdrady, seksualne eskapady i kontakty z pedofilami; besztane są Meghan, a nawet Kate, której wzorowy wizerunek zaczyna budzić irytację. W końcu obraz królowej przedstawia nam postać autystyczną, wyzutą z emocji, skupioną na wizerunku monarchii, ale bezradnej w stosunku do własnych dzieci i wnuków.W całej tej tyradzie naprawdę cieszy, że dostaje się również Dianie, której po prostu nie znoszę i czerpałam dziką satysfakcję z lektury książki, w której eksperci nadal głowią się nad wyjaśnieniem fenomenu kultu puszczalskiej, rozhisteryzowanej i wiecznie niezadowolonej baby.
Sama książka, chociaż autor twierdzi, że spędził nad nią wiele lat, pełna jest powtórzeń i po prostu pisana jest kiepskim stylem. Tak jakby zebrano felietony z ostatnich kilku lat, wciśnięto je w formę jednego wydania i nie zadano sobie zbyt wiele trudu, żeby przeredagować tekst. Oznacza to, że pewne określenia i zwroty pojawiają się z rozdziału na rozdział. Monarchia określana mianem "firmy" jest tak częstym powtórzeniem, że po stu stronach człowiek zaczyna przewracać oczami. Brakuje też konsekwencji tytularnej, co oznacza, że autor raz z imienia opisuje królową Elżbietę, a raz jej matkę, która miała to samo imię i powstaje genealogiczny chaos w narracji.
Nie jest to lektura idealna. Na pewno przeczytają ją osoby zafascynowane Wielką Brytanią i będzie dobrą i solidną odskocznią od tego co się dzieje na Instagramie, gdzie samozwańcze specjalistki od kolonializmu linczują w źle dobranych argumentach instytucję korony. Zjadłam na kolonializmie zęby, krytykując politykę Wielkiej Brytanii od licencjatu, przez magisterkę, a nawet po doktorat. Z przykrością stwierdzam, że to, co się dzieje na bookstagramie to smutne oburzenie rozbuchanych dziewczynek, które nie rozumieją połowy wyrazów, które używają.
A ta książka jednak podkreśli to, co najważniejsze - wraz ze śmiercią Elżbiety II skończyła się dla nas pewna epoka. W zapomnienie pójdzie świat, o którym przypominał nam jej obraz; zniecierpliwiony król Karol nie będzie jednoczył społeczeństwa w taki sam sposób jak jego matka. Zatem zanim obrzucimy królową błotem, zastanówmy się jakie wartości naprawdę były i będą z nią kojarzone.
Dla mnie jest to naprawdę interesująca lektura, więc chętnie sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńBędę czekać na Twoją recenzję!
UsuńJestem bardzo ciekawa postaci królowej, więc chętnie sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się, że zainteresowałam!
UsuńBardzo ostra jest ta Twoja recenzja i szczera :) Zniechęca mnie chaos, o którym piszesz, ale z drugiej strony dobrze, że ktoś odczarowuje kult jednostki.
OdpowiedzUsuńChyba mnie poniosło :D Ale dziękuję, jeśli doczytałaś do końca!
UsuńTematyka brytyjskiej rodziny królewskiej interesuje mnie od lat, więc zapewne wiem wszystko (albo większość) z tego co pisze autor. Czytałam zresztą inną jego książkę w tym temacie - "Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch Windsorów" i mam podobne odczucia co do stylu pana Rybarczyka - tam też panował pewien chaos, było pełno powtórzeń, dodatkowo miała jakiś taki plotkarski wydźwięk, który mnie drażnił przy czytaniu - jakby to nie była książka, a jakieś felietony z brukowca.
OdpowiedzUsuńWidzisz, te same odczucia! Książek jednak nie wydaje się tak łatwo, tam powinien być ktoś jeszcze czuwający nad ogólnym wydźwiękiem tekstu lub niedociągnięciami. I ten plotkarski ton - rzeczywiście!
UsuńOczywiście, że powinien być korektor i redaktor, ale zauważyłam, że przy tych najnowszych książkach często ich brakuje, albo może śpią przy lekturze ;)
UsuńMoże to tacy korektorzy z bożej łaski i nie wyłapują co jest nie tak z tekstem!
Usuń