Jakie wrażenie robi na Was wiadomość, że czytacie czyjś debiut? Jesteście bardziej wyrozumiali czy wręcz przeciwnie, spodziewacie się dużo więcej po takim autorze, skoro głośno o danym tytule?
Ja podchodzę do takich książek dość sceptycznie i często daję się pozytywnie zaskoczyć. Fabryka lalek jednak okazała się tytułem dość specyficznym.
Tytuł: Fabryka lalek
Tytuł oryginału: The Doll Factory
Autor: Elizabeth MacNeal
Tłumacz: Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik
Rok: 2019/2020
Wydawnictwo: W.A.B.
ISBN: 978-83-280-5833-0
Fabuła przyciąga uwagę. Londyn, połowa XIX w. Całe miasto szykuje się do Wielkiej Wystawy. Wznoszony jest Kryształowy Pałac — pierwszy taki budynek w całości zbudowany ze wcześniej prefabrykowanych elementów żeliwnych i szklanych. (Ciekawostka: obiekt ten został po wystawie przeniesiony z Hyde Parku do Upper Norwood, gdzie niestety spłonął w 1936 r. Natomiast Joseph Paxton, który budynek zaprojektował, dostał za to osiągnięcie tytuł szlachecki!)
Wielka Wystawa, Londyn, 1851 r. |
W Iris drzemie pragnienie zostania artystką, malarką z prawdziwego zdarzenia, a nie dziewczyną malującą przez całe życie głowy porcelanowych lalek u złośliwej kobiety, która zgodziła się zatrudnić ją i jej siostrę. Główna bohaterka chce się uwolnić od ograniczeń wynikających z jej płci, wieku i statusu, wszelkich kajdan norm społecznych. Ma talent i marzenia — niektóre z nich dzieli z siostrą, ale wciąż nie umie podejmować odważnych decyzji.
Ze względu na siostrę po chorobie wmawia sobie, że jest roztropna. Pewne defekty jej postury i zatarg ze wspomnianą siostrą nie pozwalają jej w pełni uwierzyć w siebie. Czeka więc na lepszy moment.
Silas jest postacią tajemniczą. Nie jest rzemieślnikiem, ale artystą! Przygotowuje piękną biżuterię z motylich skrzydeł, wypycha martwe zwierzęta, tworząc modele dla malarzy i pieczołowicie przygotowuje się na Wystawę. Sukcesem będzie dla niego zaprezentowanie swoich dzieł podczas tak wielkiego wydarzenia. Interesują wszystkie anomalie, pociąga to, co dziwne i piękne. Pewnego dnia spotyka Iris i od tego momentu wszystkie jego pasje schodzą na dalszy plan.
Louis jest malarzem — młodym, pełnym pasji, trochę aroganckim mężczyzną o tajemniczej przeszłości. Należy do grupy prerafaelitów i jest gotów łamać wszelkie zasady, zarówno te społeczne, jak i konwencje w sztuce. Oczarowany przypadkowo spotkaną Iris, proponuje jej, aby została jego modelką. W tamtych czasach jest to koncepcja równie gorsząca, co wykonywanie najstarszego zawodu świata. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że los nie da jej innej szansy. Zgadza się pozować do obrazu pod warunkiem, że Loius będzie uczył ją rysunku.
Opowieść jest warsztatowo przyzwoicie skonstruowana. Wątki się przeplatają płynnie, standardowe rozdziały są wymieszane z korespondencją, postacie nie są płytkie, a ich zachowania potrafią zaskoczyć. I co ważne, występuje tu całkiem sporo postaci drugoplanowych, o czym we współcześnie pisanych książkach często się zapomina.
Akcja rozwija się w ciekawych, choć dość przewidywalnych kierunkach, mamy zaprezentowane różne emocje — obsesję, rozpacz, miłość, pasję, niepewność. Groza przeplata się z dramatem. A Londyn jest przedstawiony w sposób cudowny, odpowiednio zachwycający rozmachem, ale też przerażający brudem i biedą w innych dzielnicach. Tutaj autorkę naprawdę trzeba docenić.
Język książki jednak nie porywa czytelnika od razu. Sama miałam problem w zaangażowaniem się w fabułę przez dobre 100-150 stron. Gdyby nie moje prywatne zamiłowanie do tego okresu i omawianych wątków, miałabym problem z doczytaniem tej pozycji z satysfakcją do końca.
Jednak to, co w książce bardzo dobrze się sprawdziło, to wprowadzenie do fabuły postaci historycznych, które wygłaszają prawdziwe poglądy, wspominają autentyczne anegdoty. Mówię tutaj o całym Bractwie Prerafaelitów, założonym w 1848 r. W książce jak żywi pojawiają się John Millais, William Hunt, Dante i William Rossetti! Autorka poszerza tę grupę o fikcyjnego Louisa, który rzekomo miałby razem z nimi współtworzyć nowy ruch w sztuce.
To bardzo ciekawy zabieg, zwłaszcza, gdy dochodzi do wymiany zdań pomiędzy bohaterami! Jakby z pierwszej ręki dowiadujemy się o pozowaniu przez Elizabeth Siddal do słynnego obrazu Ofelia w specjalnie podgrzewanej wannie pełnej wody, co i tak skończyło się przewlekłym przeziębieniem modelki. Czytamy o prawdopodobnie mało przejaskrawionych reakcjach malarzy na recenzje ich obrazów i artykuły prasowe. To ogromny walor tej książki!
Ofelia, John Everett Millais, fragment |
Prerafaelici występowali przeciwko wiktoriańskiemu stylowi malarstwa, byli zafascynowani wczesnym włoskim renesansem i głosili odnowę moralną. Autorka świetnie zrobiła wplatając ich postulaty w fabułę, która właśnie o odrodzeniu i obieraniu nowych ścieżek mówi.
Jednak mimo fantastycznego Londynu, wplatania ciekawostek z życia malarzy i dobrej konstrukcji, czegoś mi w tej książce brakuje. Być może jakiegoś polotu i lekkości języka, może lepszego dopracowania fabuły, bo groza nie jest taka straszna, miłość taka romantyczna, wolność taka satysfakcjonująca. Chciałam bardzo, żeby mnie ta książka zachwyciła. Wprawdzie nie rozczarowała mnie całkowicie, ale nie zdobyła mojego serca. (Swoją drogą zupełnie jak cukierkowa okładka, która przedstawia tyle odniesień do fabuły, że aż robi się niedobrze. Szkoda, że nikt nie pomyślał o Prerafaelitach w momencie jej projektowania.)
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Absolutnie nie spodziewam się niczego specjalnego po głośnym debiucie, bo wiem, że nieraz autor mocno się promuje i w efekcie szum wokół książki jest duży, a książka słaba. Różnie to bywa. Ciekawi mnie ten dziewiętnastowieczny Londyn, może i sięgnę po „Fabrykę lalek”. :)
OdpowiedzUsuńHa! Ja chyba jeszcze bardziej sceptycznie powinnam podchodzić do tego szumu wokół debiutów! Ale ten tytuł naprawdę wiele osób zachwycił. Może to ja wymagam od takich książek zbyt wiele ;)
UsuńJa za nią podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńI całkiem dobrze Cię rozumiem ;)
Usuń:)
UsuńJa mam dosyć mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony, chciałabym ją przeczytać, ale z drugiej, coś mnie powstrzymuje. Może to jakiś znak. 😊
OdpowiedzUsuńBo ta pozycja z jednej strony kusi, ale z drugiej nie intryguje aż tak bardzo, żeby mimo pewnych mankamentów pogrążyć się w lekturze. Całkowicie to rozumiem! :)
UsuńJa debiutantów chyba oceniam łaskawiej chociaż oczekuję od nich, że czymś mnie zaskoczą a nie będą powielać już przetarte szlaki i kopiować bohaterów oraz fabułę. Szkoda, że ta książka nie wzbudziła u Ciebie lepszych odczuć. Może za dużo autorka skupiła się na wplataniu tych ciekawostek, postaci przez co mniej dopieściła główny wątek?
OdpowiedzUsuńMyślę, że bez tych ciekawostek w ogóle nie udałoby mi się przebrnąć przez tę książkę! :D To akurat największy plus tej pozycji. Ale rzeczywiście, gdyby siły rozłożyła po równo, wypadłoby jeszcze lepiej! ;)
UsuńDebiuty to coś, czego podchodzę z rezerwą... ale niestety muszę przyznać, że częściej się zawodzę, niż jestem pozytywnie zaskoczona. Może jednak sięgam po złe pozycje, bo powinnam sięgać dalej, niż tylko do Wydawnictw, które zwykle czytuję?
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
Czarno na Kreatywnym
Warto eksperymentować z wydawnictwami i sięgać po nowe gatunki. Pewna rezerwa jest wskazana, bo nie każdy zachwyt jest uzasadniony. Czasem to po prostu szum w mediach związany z premierą a nie autentyczna ocena książki!
UsuńTen debiut jest dość mocno promowany. Myślę, że za jakiś czas sięgnę po tę książkę z ciekawości.
OdpowiedzUsuńTo prawda, dużo się o nim słyszy. Będę czekać na Twoją recenzję! ^_^
UsuńPo debiutach nie spodziewam się niczego konkretnego - ani że będą słabe, bo to pierwsza książka autora (totalnie nie rozumiem tego założenia, ale spotykam je u wielu osób), ani że będą rewelacją. Się okaże w praniu. Za to bardzo sceptycznie podchodzę do wszelkich głośnych kampanii promocyjnych. Im większy hałas, im większe zachwyty blogerek książkowych, tym bardziej nieufna jestem. Zwłaszcza, że znam kilka sztuk, które wychwalają wszystko pod niebiosa i wystawiają dziesiątki (arcydzieło?!) na LC. Nic dziwnego, że "zwykli" czytelnicy tak często czekają na opinie po premierze, osób, które po prostu kupiły książkę, a nie dostały ją od wydawnictwa.
OdpowiedzUsuńCo do "Fabryki lalek", widziałam już tę okładkę i ani mnie ziębiła, ani grzała. Jednak Twoja recenzja, jakkolwiek stonowana, sprawiła, że spojrzałam na książkę łaskawiej. Wydaje mi się, że mogłaby mi się spodobać, zwłaszcza te wplecenia wypowiedzi prawdziwych osób.
Ja wiem, że ocena książki jest zawsze opinią subiektywną, ale też zawsze mnie zaskakuje, że ktoś potrafi zachwycić się wszystkim, każdą (nierzadko darmową) książką, którą dostanie. Ja "Fabrykę lalek" też dostałam od wydawnictwa, ale nie umiem się na ślepo zachwycić. Choć znalazły się smaczki, które warto docenić. Jak zdecydujesz się przeczytać książkę, to będę czekać na recenzję. Może Ciebie ten tytuł bardziej urzeknie ;)
UsuńTobie może czegoś brakuje, ale założę się, że ja tych braków nie zauważę. Dajcie mi powieść historyczną w wiktoriańskim Londynie a nie zauważę niczego, zbyt zaaferowana moimi ulubionymi czasami :D Zapisuję tytuł i na pewno będę czytać!
OdpowiedzUsuńHa! Czyli też się skusisz przez smaczki historyczne! ♥ Czytaj, czytaj! Będę ciekawa Twoich wrażeń! ^_^
Usuń