Wstyd się przyznać, ale jest to moje pierwsze podejście do nagrodzonej Bookerem Olgi Tokarczuk. Przez dłuższą chwilę za zniechęcający uznałam fakt, że mówi się więcej o autorce niż o samej jej twórczości i nie mam na myśli tutaj kontekstu jej międzynarodowych sukcesów.
Przemogłam się i sięgnęłam po Opowiadania bizarne, chociaż nie wiem, czy był to najlepszy pomysł, aby przygodę z twórczością tej pisarki rozpocząć od tej właśnie pozycji.
Tytuł: Opowiadania bizarne
Autor: Olga Tokarczuk
Rok: 2018
Wydawnictwo: Literackie
Format: audiobook
Pierwsze, co przykuło moją uwagę, to tytuł. Samo słowo „bizarny” pochodzi z języka francuskiego, oznacza coś niesamowitego, dziwnego, niepokojącego. Nie jest ono powszechnie znane lub używane w języku polskim, autorka zatem od razu mierzy wysoko, puszczając oko do czytelnika wykształconego choćby językowo.
To zbiór dziesięciu opowiadań, rozrzuconych historycznie, sięgający wstecz aż do czasów Jana Kazimierza, a w przód do być może nie tak odległej przyszłości, która jest niepokojąco odmienna, a jednak tak podobna do otaczającego nas świata. Freud miałby uciechę czytając opowiadania futurystyczne, które garściami czerpią z jego pojęcia „uncanny” — „Unheimliche” — niesamowitości.
Opowiadania różnią się długością. Ponieważ sięgnęłam po audiobook, zaskoczona byłam, że niektóre z nich trwają kilkanaście-dwadzieścia minut, a inne odczytywane są przez ponad godzinę. Wydawnictwo literackie wraz z serwisem audioteka.pl przygotowało niesamowite nagrania, ponieważ każde z opowiadań czytane jest przez innego aktora, lektora lub nawet samą autorkę. Znajdziemy tam zatem Wiktora Zborowskiego, Magdalenę Cielecką czy Danutę Stenkę. Osobiście miałam wrażenie, że każdy głos idealnie dopasowany był do samego opowiadania!
Co do samej treści książki, każda opowieść zawiera element niespotykany, dziwny, ale nie musi on być nadprzyrodzony. O wiele częściej okazuje się, że autorka spekuluje nad nie do końca zbawiennym rozwojem technologii i nieuniknioną eko-zagładą świata niż sięga po wytarte i doskonale znane motywy budzące grozę i niepokój, co sprawia, że mamy tu gatunkowy miszmasz.
Większość opowiadań ma otwarte zakończenia lub takie, które mimo oczywistego końca historii, zmuszają do wyłączenia audiobooka i zastanowienia się nad daną opowieścią, zanim przejdziemy do kolejnego opowiadania.
Język Tokarczuk jest dojrzały, ale autorka nie zarzuca nas wymyślnymi sformułowaniami, które na siłę mają stworzyć literaturę wyższych lotów. Nie jest jednak zbyt nonszalancka w metaforach i opisach, ale przyznaję, że język stanowi chyba jedną z większych wartości tego zbioru, chociaż nie znajdziemy tu zbyt wiele dowcipu, wbrew sugestiom na okładce.
W małych (lub średnich) formach Tokarczuk przekazuje fundamentalne troski, którymi nie zaprzątamy sobie głowy, a być może powinniśmy. Jak już wspominałam, porusza zagadnienia związane z ekologią i technologią, ale także z metafizycznością, religijnością, granicami naszej świadomości, normami społecznymi lub najzwyklejszą, bo najbliższą nam samotnością. I choć są one niezmiernie istotne, nie da się nie zauważyć, że ton autorki jest moralizatorski, podświadomie potępiający i krytykujący czytelnika, co w pewnym momencie zaczyna być niezwykle nużące i zniechęcające.
I właśnie dlatego nie do końca wiem, czy dobrze zrobiłam sięgając po Opowiadania bizarne, aby zapoznać się z twórczością autorki. Niewątpliwie będę musiała jeszcze dać szansę jakiejś jej powieści, aby lepiej zrozumieć jej styl, chociaż ten zbiór w jakimś stopniu mnie zachwycił i zniechęcił jednocześnie. I może w tym też ukryta jest jego bizarność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz