14:30:00

Czwartkowy klub zbrodni

Bardzo możliwe, że wychodzę na prostą z literackim zastojem. Ale jeszcze nie ma fajerwerków, chociaż bardzo sobie tego życzyłam po tym tytule. Widziałam tyle pozytywnych recenzji, zatem jak ta książka wypadła względem moich oczekiwań?

Tytuł: Czwartkowy klub zbrodni
Tytuł oryginału: The Thursday Murder Club

Autor: Richard Osman
Tłumacz: Anna Rajca-Salata

Rok: 2020
format: audiobook 

Luksusowy dom, a raczej osiedle seniora i czwórka oryginalnych osobowości, z których każda - i umiejętnościami i doświadczeniem - wnoszą coś w rozwiązanie kryminalnej zagadki. Elisabeth, Joyce, Ron i Ibrahim początkowo spotykają się tylko dla rozrywki i zabicia czasu. Rozwiązują stare sprawy sprzed lat, do których w sumienie nie powinni mieć oficjalnie dostępu. 


Ich życie nabiera tempa, gdy całkiem dosłownie na ich podwórku dochodzi do brutalnych i niespodziewanych zbrodni. Ale prowadząc swoje hobbistyczne śledztwo muszą zacząć współpracować z policją, a niektóre wiadomości lepiej przekazywać ostrożnie. 

Czwórka przyjaciół, którzy czasem nie chcą się do takiego statusu przyznać, to ciekawe połączenie osobowości. Ibrahim był psychiatrą i ma wręcz maniakalne upodobanie do dokładnego wyliczania rzeczy i wykładów. Ron jest mistrzem awantur, bo jest legendarnym członkiem związków zawodowych. Joyce to pocieszna pielęgniarka a Elisabeth jest wyrachowaną dawną agentką wywiadu. 

Przyznaję, że najciekawsze w sumie są właśnie relacje pomiędzy tymi bohaterami, ponieważ wątek kryminalny, no.. po prostu jest. Autor nie daje nam żadnej szansy na dedukcję, o faktach po prostu się dowiadujemy, nie mamy ścieżki (lub ścieżek), którymi moglibyśmy podążać. To duży minus tej książki, bo nie ma wyzwania dla czytelnika. 


 

No i jednak nie dajmy się zwariować, główni bohaterowie swoje lata mają i cóż... trochę czuję, jakby podobny miał być docelowy czytelnik. Widziałam zarzuty, że netflixowa adaptacja jest przesłodzona, ale.. to naprawdę lekka powieść, która tylko opiera się na zbrodniach. Całkiem przyjemna, ale raczej bez dreszczyku. 

Nie ukrywam jednak, że aktorzy zostali dobrani idealnie do literackich postaci i już nie mogę się doczekać, aż obejrzę tę produkcję! 

15 komentarzy:

  1. Fabularnie bardzo mnie ta historia zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi się dłużyła ta książka, jakoś nie byłam w stanie się w 100% w nią wkręcić. Daruję sobię zatem netflixową adaptację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, masz! właśnie tego wkręcenia się też mi brakowało!

      Usuń
  3. Uwielbiam całą tę serię, będę miała ją kiedyś na półce :) Póki co, mam tylko pierwszą część. Film oglądałam i faktycznie przesłodzony, ale hu kers. Przecudna jest ta seria, w końcu coś, co nie zraziło mnie głupotą bohaterów czy komizmem na siłę - czyli tym, na co zwykle napotykam w kom. kryminalnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sięgnęłam po tę książkę właśnie dlatego, że Ty ją tak zachwalałaś! Ale dlaczego uważasz, że film przesłodzony? Niedawno obejrzałam i uważam, że to dobra adaptacja - trochę wątków zmieniono, ale klimat zachowany

      Usuń
    2. Jak dla mnie za bardzo poszli w tę słodkość, aż mi momentami było głupio, że namawiałam chłopa na seans. Ale dał radę dotrwać do końca. Mnie się podobało, ale nie będę przeczyć, miał u mnie duży kredyt zaufania.

      Usuń
    3. Ja ciągle dogadywałam, co w książce było inaczej przedstawione, co się pozmieniało - myślę, że mój S. przez to miał trudniejszy seans :D a wiesz, czy kolejne części będą ekranizowane?

      Usuń
    4. Nic nie wiem, niestety. Jeśli zekranizują, na pewno obejrzę - choćby sama, jeśli chłop powie pas ;)

      Usuń
  4. Popełniłam błąd i najpierw obejrzałam film… Jak już go trochę zapomnę, to chętnie sięgnę po książkę, bo lubię takie historie i nie przeszkadza mi mało rozbudowany wątek kryminalny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, no to tak, trzeba dać sobie chwilkę, żeby fabuła wyleciała z głowy. Chociaż kilka wątków jest zmienionych, to może też porównanie na świeżo się sprawdzi :)

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że czuję się zachęcona, chociaż nie wiem czy będę czytała książkę i oglądała film, czy tylko obejrze film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film też świetny - już obejrzałam i obsada robi świetną robotę!

      Usuń
  6. Miałam podobne odczucia. Nie porwała mnie. To już ekranizacja bardziej przypadła mi do gustu, choć została pozbawiona tego jednego elementu, który w książce podobał mi się najbardziej, czyli przemyśleń związanych ze zbliżającym się końcem życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, w filmie jest trochę mniej tych refleksji i kilka bardziej drastycznych wątków pominięto. Ale teraz wszyscy mi zachwalają drugi tom, więc zastanawiam się, czy się nie skusić. Ostatecznie o filmowej adaptacji kolejnych części jeszcze nic nie słyszałam :)

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger