12:04:00

Młot na czarownice

Sięgacie po książki dawne? I nie mam tu na myśli klasyki literatury, tylko dzieła spisane wieki temu? Porwałam się na lekturę o czarownicach, ale nie wiedziałam, że piszę się na takie wyzwanie językowe!

Tytuł: Młot na czarownice
Tytuł oryginału: Malleus Maleficarum

Autor: Jakub Sprenger, Henryk Kraemer
Tłumacz: Stanisław Ząbkowic

Rok: 1487/1614/2023
Wydawnictwo: Drukarnia Szymona Kempiniego / Vis-a-vis Etiuda
ISBN: 978-83-7998-228-8

Originalny katolicki traktat został spisany w XV w. Polskie tłumaczenie, ale tym samym podobno bardziej okrojoną wersję wydano w Polsce w XVII w. I, o mamo! jaki to jest język! Naprawdę trzeba się wczytać, żeby zrozumieć niektóre archaizmy i całkiem odmienny szyk zdania. 


 

Ale jak już przełamiecie opory, dostaniecie przemyślenia, po których można rwać włosy z głowy. Bo chyba i tak nie spodziewaliście się racjonalnego rozumowania u inkwizytorów? Przecież to nic innego jak kieszonkowy podręcznik łowców czarownic, czyli spis zachowań, po których poznać, że ktoś ma diabła za skórą, sprowadza choroby na bydło i impotencję... w sumie też na bydło, lata z diabłami i wykrada niemowlaki. 

Żelazna logika tekstu uświadamia, że jesteś czarownicą, bo nie szanujesz boga, a klątwę też ktoś na ciebie rzucił, bo... nie szanujesz boga. Czyli jeszcze raz: spółkujesz z szatanem, bo nie chodzisz na mszę. Ale jak się za mało gorliwie modlisz do świętego obrazka, to sama jesteś sobie winna, że rzucono na ciebie klątwę, bo jakbyś była gorliwym matołem, który ma tylko pacierz na ustach, to byś sobie biedy nie napytała. 

Pamiętam zajęcia na studiach, podczas których próbowaliśmy przez ten tekst przebrnąć w języku angielskim. Nie poszło gładko. Ale pamiętam też dużo bardziej racjonalne argumenty przemawiające za tym, że w Europie pustoszonej przez wojny i choroby i ogólny brak higieny, w wioskach i mieścinach najczęściej było więcej kobiet. Te, które nie miały męża, brata, ojca, który by się nimi zajął, żeby przeżyć, musiały być rezolutne. A nic tak nie wpienia mężczyzny, jak inteligentna kobieta. 

A kobieta, która na torturach przyzna się w końcu do wszystkiego, byle tylko zakończyć swoje cierpienie, to już w ogóle miód na serce psychopatów i mizoginów, którymi zostawali inkwizytorzy. 

Z książką warto się zapoznać przez czystą ciekawość. Jeśli choć raz w życiu zaintrygowały Was polowania na czarownice i sytuacja kobiet, to Wasze wewnętrzne demony będą miały ubaw podczas lektury. Zwłaszcza, że to żadna fantastyka, tylko autentyczny tekst katolicki, kompendium wiedzy o czarach, które wywierało wpływ na nasze społeczeństwa przez stulecia! Bo nic tak nie mrozi krwi, jak prawdziwe historie. 


8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ale nie taka długa, więc można jej poświęcić chwilę ;)

      Usuń
  2. "Młot na czarownice" już od dawna mam w planach i mam nadzieję, że w końcu zmobilizuję się do jego przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przeczytać, bo recenzja mnie przekonała! Też piszę recenzje książek. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zaintrygowałam! Udanej lektury!

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger