Osiemdziesięcioletni potentat medialny znajduje się w zakładzie opieki dla osób cierpiących na zaburzenia psychosomatyczne. Okazuje się jednak, że tytułowy Dunbar trafił tam tuż po tym, jak przekazał dwóm swoim córkom znaczne udziały w przedsiębiorstwie, którym kierował przez całe swoje życie. Trzecia córka, ta, która nigdy do władzy nie dążyła i która dobrowolnie usunęła się w cień, postanawia odnaleźć ojca, którego szczerze kocha. Uwolnienie go jest o tyle istotne, że jego firmie grozi przejęcie przez konkurencję.
Tytuł: Dunbar
Autor: Edward St Aubyn
Rok: 2019
Wydawnictwo: W.A.B.
ISBN: egzemplarz recenzencki
Brzmi znajomo? Król Lear wypisz wymaluj! I słusznie, że widzimy podobieństwa, ponieważ książka napisana została w ramach Projektu Shakespeare, który ma na celu współczesne przedstawienie być może zapomnianych (jakim cudem!!) dzieł.
Mając już za sobą takie interpretacje jak Burzę (prze)pisaną przez Margaret Atwood czy Makbeta Jo Nesbo, przyszła kolej na Edwarda St Aubyna, pisarza znanego z cyklu Patrick Melrose.
Przyznaję, że gdyby nie moja miłość do klasyki, miałabym poważny problem z przebrnięciem przez tę książkę. Nie przeraża ona długością, wręcz przeciwnie, przy obecnym trendzie, który próbuje nas przekonać, że dobra książka nie może mieć mniej niż 500 stron, tutaj problemem staje się fantazja autora, a nie obszerność tekstu.
Jeśli założeniem Projektu jest przedstawienie klasycznego dzieła we współczesnym wydaniu, tak aby nikt nie musiał się znęcać nad sobą, rozszyfrowując czym jest np. pentametr jambiczny, to obawiam się, że Aubyna trzeba wynosić na tarczy.
Fabuła jest komiczna, ponieważ córki Dunbara są uosobieniem groteskowego zepsucia, które grozi wszystkim zmanierowanym bogaczom pozbawionym choćby resztek moralności. Orgie, chciwość, uzależnienie od narkotyków, brutalność i przy tym brak zdrowego rozsądku sprawiają, że książkę odbiera się raczej jako pastisz niż autentyczną próbę umiejscowienia klasyki we współczesnych realiach. Bo zwykły śmiertelnik nadal widzi tu fikcję literacką.
Do tego dochodzi postać samego Dunbara, którego monologi wewnętrzne są pełne porównań homeryckich, które werbalnie znęcają się nad opisywana przyrodą. Czytelnik zaczyna wątpić, czy postradanie zmysłów było na pewno sztucznie sprowokowane lekami odurzającymi. Rozumiemy przemianę wewnętrzną, wyrzuty sumienia, potrzebę naprawienia błędów z przeszłości, ale wszystko trąca sztampą.
Jeśli mnie pytać o zdanie, to polecam oryginał. Zacznijcie od Shakespeara. Potem czytajcie wariacje na temat.
Premiera książki jest zaplanowana na 16 stycznia.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Ukłony również należą się tłumaczowi. Maciej Płaza sprawia, że w nawet najgorszych rozdziałach trzeba docenić język!
A ja jaj... cieszę się ze trafilam na Twoja recenzje, bo książka wydawala sie ciekawa. A teraz wiem, ze ta lektura nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie chciałam aż tak zniechęcić! xD W moje gusta książka po prostu nie trafiła.
UsuńMoże sięgnę w wolnym czasie ;)
OdpowiedzUsuńBędę czekać na opinię! Im więcej zdań tym ciekawsza dyskusja! ^_^
UsuńBardzo dobre.
OdpowiedzUsuńCzyli lektura przyniosła satysfakcję? To super!
UsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^_^
Usuń