"Polska nareszcie doczekała się autora, który potrafi połączyć historię ze współczesnością we wciągającej kryminalno-sensacyjnej powieści.""Autor - wzorem Dana Browna i Umberto Eco - po mistrzowsku prowadzi nas przez zaułki historii, pokazując jak wydarzenia z przeszłości wpływają na jej bieg, wywołują tragiczne skutki w ciągu dwóch tysięcy lat i powodują śmiertelne zagrożenie dla współczesnych Europejczyków."
Trudno się nie skusić, czytając takie słowa zachęty. Jednak hasła drukowane na okładce dodają książce wartości, której treść nie jest w stanie obronić.
Tytuł: Ostatnie srebrniki
Autor: Tadeusz Biedzki
Rok: 2017
Wydawnictwo: Bernardinum
ISBN: 978-83-7823-990-1
Para głównych bohaterów, o których nie wiemy nic, spędza wakacje na Cyprze i kupuje tam od znajomego handlarza zabytkową szkatułkę, która podobno ma sprowadzać na właścicieli ogromne nieszczęścia. Kilka miesięcy później, będąc w Barcelonie, są świadkami okrutnego morderstwa na duchownym. Po złożeniu zeznań na komisariacie postanawiają ni stąd, ni zowąd samodzielnie rozwikłać zagadkę morderstwa, które wygląda rytualnie i dość makabrycznie. Sprawa zaczyna prezentować się coraz bardziej intrygująco, gdy bohaterowie dowiadują się, że policja całą sprawę zatuszowała, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności dowiadują się o supertajnym stowarzyszeniu, powołanym raptem kilka lat wcześniej, składającym się z garstki osób, które mają na celu zniszczenie chrześcijaństwa na całym globie. To rzeczywiście przypomina Browna, wręcz trąca bardzo niedopracowanym plagiatem.
Równolegle czytamy o srebrnikach, które Judasz uzyskał za zdradę Jezusa. Najpierw poznajemy ich historię z perspektywy Piłata, później kolejnych osób, w których ręce wpadły pieniądze i szkatuła, w której zostały ukryte. I przyznaję, że ten wątek prezentuje się w książce najciekawiej. Autor przedstawia drogę pechowego artefaktu na przestrzeni dwóch tysiącleci. Wszystko jednak jest szyte grubymi nićmi, bo każdy z właścicieli zostawia po sobie jakąś formę notatki lub dokumentu, które opisują dotychczasowe losy szkatuły. Wątek traci na atrakcyjności jeśli rozpatrzymy jak wielce nieprawdopodobne jest to zachowanie.
Historia, która ma się splatać ze względu na konsekwencje wydarzeń historycznych, łączy się w jeden wątek tylko dzięki przypadkowi - dzięki temu, że dwoje Polaków, którzy najwyraźniej mają nieograniczone fundusze i czas, żeby z dnia na dzień podróżować po całej Europie, natyka się na szkatułkę i tajny zakon. Nie ma tu zatem żadnych spajających wydarzeń, a fabuła może i opiera się na Brownie i Eco, jednak daleko jej do mistrzowskich dzieł, którymi zaczytuje się cały świat.
Język książki jest prosty, brakuje opisów, rozbudowy wydarzeń. Autor skacze między kontynentami, godzinami, zdarzeniami z akapitu na akapit i ma się wrażenie, że czytamy wstępny scenariusz filmowy, w którym ktoś koniecznie chciał streścić cały pomysł, ale ma zamiar jeszcze go doszlifować.
Bohaterowie są płytcy, nic o nich nie wiemy, zwłaszcza o głównych postaciach. O kobiecie wiemy, że ma na imię Wanda. Imię mężczyzny ujawnione jest dopiero na ostatnich kilku stronach. Z podziękowań można wywnioskować, że autor wykorzystał osobę własną i swojej żony, aby stworzyć Ostatnie srebrniki (te same imiona).
Trzeba jednak przyznać, że autor ma wiedzę historyczną, którą się dzieli. Mnogość przypisów może zniechęcić niektórych czytelników, ale niewątpliwie dzięki nim jesteśmy w stanie zrozumieć niektóre jednostki miar i wag, wydarzenia, architekturę i chronologię. Więc plus za research, którego podjął się Biedzki - na końcu książki znajdziemy również literaturę źródłową. Ale minus za przepisywanie Wikipedii, żeby przekroczyć 200 stron druku. Autor nawet się z tym nie kryje i w tekście znajdziemy zwroty w stylu "cytując za Wikipedią...". To nie tylko brak szacunki do własnej książki, ale też i do czytelnika.
Kuleje również to, jak autor "powołuje do życia" zakon, który ma na celu zniszczyć chrześcijaństwo. Otóż nie składają się na niego osoby, które od pokoleń zgłębiały naukę o i wzniecały nienawiść do danej wiary z różnych mistycznych lub ekonomicznych powodów. Autor wielokrotnie podkreśla, że wyimaginowana instytucja składa się z reprezentantów "lewicowych i lewackich sił w Europie", które nawet w Polsce mają swoje szpony. Przykładem z książki jest bezczeszczenie krzyża i pogarda dla miesięcznic odbywających się pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Wniosek, który daje się również odszyfrować z niektórych komentarzy oznacza, że gender i homoseksualizm dążą do przemocy wymierzonej przeciwko kościołowi, co zaczyna trącać obłędem.
Książka niewątpliwie jednak przemówi do niektórych środowisk i to im życzę owocnej lektury.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Bernardinum.
Tym razem nie dla mnie.:)
OdpowiedzUsuńCzasem trudno przewidzieć, co człowiek znajdzie w książce :/ Ale dziękuję za odwiedziny!
UsuńJa też przeczytałam i zgadzam się z recenzją. Niektóre fragmenty fabuły dość ciekawe, ale zamieszczanie wypisów z Wikipedii uważam za nieporozumienie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Dziękuje!
UsuńCiekawiła mnie ta książka, ale obawiałam się właśnie tego, że porównywanie jej do twórczości Browna i Eco będzie mocno przesadzone. Póki co mam na swojej liście mnóstwo książek, które zapowiadają się znacznie lepiej, ale możliwe, że kiedyś sięgnę po "Ostatnie srebrniki" żeby zaspokoić ciekawość :D
OdpowiedzUsuńMoże lepiej nie spieszyć się do książki, która nie zachwyca :) Czytaj te rzeczy, które oferują zdecydowanie więcej!
Usuń