22:26:00

Śpiący giganci

Tytuł: Śpiący giganci
Autor: Sylvain Neuvel
Rok: 2016

Książkę opisywano jako powieść na miarę Jurasic Park, World War Z i Marsjanina. Miała po mistrzowsku łączyć elementy thrillera, fantastyki (chyba fantastyki naukowej) i powieści przygodowej. Tak głosi zachęcające hasło na okładce. Potraktowałam je z przymrużeniem oka, bo przecież "wielkich debiutów literackich" jest ostatnio na rynku więcej niż książek przeciętnych. Reklama dźwignią handlu.

Ale mniej więcej w 1/3 książki dotarło do mnie, że może jednak nie są to tanie chwyty marketingowe. To naprawdę dobra książka.
Zacznijmy od fabuły: pod dziewczynką zapada się ziemia, powstaje krater, z którego wyłania się gigantyczna dłoń. Bałam się, że cała książka będzie pisana z perspektywy dziecka jako przesłodzona wariacja na temat Bardzo Fajnego Giganta w zmechanizowanym świecie, w którym nagle dociera do nas, że nie jesteśmy sami we wszechświecie. Ale książka mnie pozytywnie zaskoczyła, bo od razu przeskakujemy kilkanaście lat później i przyglądamy się artefaktowi z perspektywy dojrzałych naukowców i specjalistów, którzy werbowani są do zespołu badawczego przez anonimową postać. Zespół ma na celu zbadanie czym jest owa dłoń, czy i gdzie znajdują się pozostałe części ciała giganta. 

Jednak nie jest to nudnawa opowieść o szalonej pani naukowiec, która po latach próbuje pojednać się z demonami przeszłości. Owszem, jest to ta sama osoba, która jako dziewczynka w zasadzie dokonała znaleziska, ale wszelkie tandetne brednie są racjonalnie zepchnięte na bok. Ponadto, pani naukowiec wcale nie jest główną bohaterką książki, chociaż mogłoby się tak wydawać, a Stany Zjednoczone nie są pępkiem świata. W końcu ktoś racjonalnie przedstawił konflikty na naszej planecie.

Narracja książki to zbiór zarejestrowanych wypowiedzi, dzienników, wywiadów i doniesień prasowych. Od razu przypomniał mi się Drakula i chęć uwiarygodnienia historii przez przedstawianie jej z różnych perspektyw. I to działa. Większość rozmów jest prowadzona przez wspomnianą już wcześniej anonimową postać - inteligentnego faceta, który wie wszystko o wszystkich i jest uzbrojony w sarkazm i cynizm po uszy. I to właśnie dzięki jego osobie te dialogi są tak wartkie. 
Również ze względu na ciągłą formę dialogu nie ma dłużyzn, osoby, które rozmawiają z tajemniczym koordynatorem może zbyt otwarcie mówią o wszystkich swoich przemyśleniach jak na służbowe raporty i sprawozdania, ale nic nam nie umyka. Sarkazm jest na wysokim poziomie, żarty, aluzje i metafory nie są na siłę wyjaśniane mniej ogarniętemu czytelnikowi. To tak, jakby autor sprawdzał czy czytamy ze zrozumieniem i nagradzał nas za naszą uwagę porozumiewawczym puszczeniem oka. Jeśli ktoś pobieżnie przeskakiwałby z kartki na kartkę, mógłby nie wyłapać kilku całkiem inteligentnych komentarzy. 

Autor, który jest językoznawcą, tłumaczem, a który zawodowo zajmuje się inżynierią i językiem oprogramowania, chyba rzeczywiście szturmem podbija serca czytelników. Prawa do ekranizacji już  zostały wykupione przez firmę Sony, a scenariuszem filmowym zajmuje się David Koepp (odpowiedzialny za takie hity jak Jurassic Park, Spider-Man czy Mission Impossible). Osobiście nie będę chyba jednak czekać z równym zaangażowaniem na film, co na drugi tom, bo proszę Państwa... epilog! Epilog to majstersztyk. Dawno nie widziałam w książce tak dobrego "cliffhangera". 

Za możliwość spędzenia bardzo przyjemnych godzin nad książką w fantastycznym wydaniu dziękuję wydawnictwu Akurat oraz firmie Business & Culture


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger