Autor: Franz Kafka
Ostatnia książka opisywana w listopadzie. Kolejna, którą musiałam przeczytać na zajęcia. Co dziwne wszyscy omawiali to w liceum. Mnie ta wątpliwa przyjemność ominęła. Ale skoro wszyscy książkę znają ograniczę się tylko do wrażeń jakie na mnie wywarła.
Pomijając cały absurd, w którego oparach błądzimy od pierwszej strony po ostatnią, książka jest brudna i duszna. Takie mam o niej wyobrażenie. Błądząc po brudnych kancelariach, pracowniach malarskich i gabinetach ma się wrażenie, że wszystko jest pokryte warstwą kurzu i brudu. Wszystko jest szare, nieprzyjemne i ponure. Ściany, klatki schodowe, okna, wszystko. Nawet ludzie, z którymi rozmawia Józef K. są niedomyci fizycznie lub ohydni pod względem cech charakteru, które utożsamiają. Mam wrażenie, jakby jedynym źródłem światła były przytłumione świece lub mroźne, zimne i nieczułe światło późnej jesieni, w której mgła pomieszana z kurzem blokuje dostęp do światła, do świata, do prawdy i zdrowego rozsądku.
Bardzo metaforycznie ją opisuję. W bardzo zagmatwany sposób. Ale czuję, że to zła książka na czytanie w ponury listopadowy wieczór. Zła książka na jesienne przygnębienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz