13:55:00

Disgrace

Disgrace
Tytuł: Disgrace (English)
Autor: J.M. Coetzee

Pierwsza przeczytana książka z syllabusa w tym roku akademickim. Nazwisko autora znałam, ale negatywnie nastawiła mnie do niego prowadząca jednego z wcześniejszych kursów. Jestem sztandarowym przykładem zachowania, gdy niechęć do prowadzącego może spowodować niechęć do przedmiotu lub omawianych zagadnień.
Tym razem jednak książka mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że będzie powiązana z apartheidem, Afryką i politycznymi zagadnieniami. Nie wiedziałam jednak jak bardzo będzie poruszała kwestie upadku człowieka pogrążonego w poszukiwaniu przyjemności fizycznej. Człowieka, który nie potrafi się odnaleźć w swoim własnym życiu jako wykładowca, rodzic, kochanek lub przyjaciel.

Narracja mnie zadziwiła. Książkę przeczytałam z przyjemnością, chociaż szczerze nienawidziłam głównych postaci. Nie mogę znieść pasywności kobiet. Społecznego, krowiego autyzmu, skłonności do bycia manipulowanym i umartwiania się nad sobą w imię.. no właśnie. W imię ch*j wie czego w przypadku córki głównego bohatera.

Z przyczyn osobistych nienawidzę też mężczyzn, którzy myślą swoimi genitaliami i są gotowi zaprzepaścić wszystko w imię swojego popędu seksualnego. Którzy są predatorami osaczającymi zdobycz, którzy wszystkich i wszystko dookoła traktują przedmiotowo, bo ich ego jest tak wielkie, że nie mieści się razem z nimi w jednym pomieszczeniu.

Bezsilność napawa mnie wstrętem. Czytanie o takich postaciach irytuje mnie ponad miarę. Jednak zadziwiająco muszę stwierdzić, że książka jest... dobra.

Ambiwalentność. Ten wyraz najlepiej opisuje moje odczucia.

18:12:00

If I stay...

If I stay...
Tytuł: Jeśli zostanę
Autor: Gayle Forman

Książkę podpinam nadal pod wrzesień, ostatnią czytana dla przyjemności, a nie z musu. Swoją drogą mam nadzieję, że będę miała jeszcze czas na czytanie książek tylko dla siebie w tym roku, bo przy ogromie zajęć na uniwersytecie trochę zostaję w tyle z czasem wolnym.

Otóż książkę znalazłam, bo zaintrygował mnie trailer do jej adaptacji filmowej. Co jakiś czas wchodzę na youTube i przeglądam najnowsze propozycje kinowe. Generalnie sam tytuł by mnie nie przyciągnął, gdyby nie to, że główną rolę gra Chloe Moretz - jedna z moich ulubionych gwiazd młodego pokolenia.

Bohaterka jest również wiolonczelistką, co bardzo przykuło moją uwagę z wiadomych względów. Mogę się łatwo zobaczyć w butach danej postaci, łatwiej mi się utożsamić.

Dramat, wokół którego krążą wydarzenia książki jest śmiertelnym wypadkiem. Zwykła przejażdżka przeradza się w tragedię, której świadkiem jest duch głównej bohaterki. Duch, który opuścił ciało i obserwuje co się z nią dzieje w najbardziej krytycznych godzinach spędzonych w szpitalu.

Jak niedawno miauczałam, że jestem za stara na czytanie książek dla młodych dorosłych, tak ten tytuł coś we mnie poruszył. Płakałam kilka razy. Autor zmusza nas do myślenia o tym czy warto się poddawać w krytycznych momentach. A strata, nawet największa, nie oznacza, że straciło się w życiu wszystko co cenne i istotne.

Film jest w kinach już od kilku tygodni, ale pod tytułem Zostań jeśli kochasz, co budzi nastoletni sentyment i w sumie narzuca pewne podejrzenia co do jego zakończenia. Ale tak czy siak chętnie go zobaczę.

19:42:00

Count De Ville

Count De Ville
Skończyłam dzisiaj książkę, którą na pewno zapamiętam na długo. Ale nie wybrałam jej sobie sama, po prostu musiałam ją przeczytać na zajęcia. Zanim do niej dotrę jeszcze kilka innych pozycji opiszę, ale wniosek nasuwa się sam: chcesz czytać dobre książki - idź na studia, albo znajdź kogoś kto ci takie poleci.

Zanim jednak wpadłam w wir akademickich rozważań, miałam we wrześniu sporo czasu. Aż za dużo wręcz, dlatego porwałam się na lekturę, która dużych ilości czasu wymaga.

Tytuł: Dracula (English)
Autor: Bram Stoker

Oczywiście znów się kłania seria Collins Classics. I oczywiście książka kurzyła się dłuższy czas na półce i czekała na lepsze czasy.

Najdziwniejsze chyba w moim przypadku jest to, że nie przeczytałam tej książki nigdy wcześniej. Było to moje pierwsze starcie z lekturą, od której cały bum na wampiry się rozpoczął. A przeczytałam mnóstwo dziwnych, słabych lub przyjemnych książek krążących wokół tego tematu mniej lub bardziej wiernie.

Filmu też nie widziałam. A obsada jest rewelacyjna. I bardzo chętnie zobaczyłabym jak Keanu Reaves zmaga się z brytyjskim akcentem, co zostało bezlitośnie wyśmiane na wielu portalach filmowych :D

Książka sama w sobie zaintrygowała mnie tak naprawdę rok temu, na wykładzie dotyczącym kreatywnego pisania. Zachwyciła mnie forma - pomieszanie dzienników różnych osób z artykułami z gazet. Jest to wręcz sztandarowy przykład na to jak uwiarygodnić nawet najbardziej niezwykłe zjawiska - zbierz grupę świadków, którzy powiedzą to samo, z różnych perspektyw, nie kontaktując się ze sobą!
Za formę ogromny plus!

Jedyne co pozostawia mi dużo do życzenia to samo zakończenie. Jest nad wyraz.. nagłe! Przy 500 stronach rozwijającej się dość spokojnie fabuły, ostatnie rozdziały są wręcz brutalne w tym jak opisują koniec całej wyprawy. Ale to rozgoryczenie może być motywowane tym, że współcześnie jesteśmy przyzwyczajeni do bardziej spektakularnych zakończeń filmów i książek. Jeśli punkt kulminacyjny nie jest z fajerwerkami, to czujemy niedosyt.

Generalnie wrażenia po książce mam pozytywne i jestem z siebie dumna, że w końcu zapoznałam się z klasyką gatunku! :)

 P.S.
Uważam, że okładka jest bardzo stylowa! W takim klimacie jaki lubię :D


17:50:00

I did my waiting.. 12 years of it.. In Azkaban

I did my waiting.. 12 years of it.. In Azkaban
Tytuł posta chyba mówi sam za siebie ^^

Tytuł: Harry Potter i więzień Azkabanu
Autor: J. K. Rowling

Kilka lat temu naszła mnie ochota na przeczytanie dwóch pierwszych tomów serii, a teraz chodził mi po głowie trzeci. Chodził, to mało powiedziane. Zwierzęcy magnetyzm przyciągnął mnie do książki i ani się obejrzałam, jak ją skończyłam.

Z przyjemnością wróciłam też myślami do czasu, kiedy czytałam ją po raz pierwszy. A później do czasów, gdy wracałam do tej książki raz za razem, bo chyba był to mój ulubiony tom. Nie wiem czemu, ale na dzień dzisiejszy już nie jestem tego taka pewna :) Aby się upewnić, chyba będę musiała się zabrać niedługo za Czarę ognia.

14:33:00

Moulin Rouge

Moulin Rouge
Cofamy się trochę do klasyki, a przynajmniej do książek, o których nie mówi się nawet w szkołach.

Ponieważ rodzicielka zdobyła bilety na Traviatę w Operze Narodowej postanowiłam zapoznać się z fabułą zanim dorwę program spektaklu na pięć minut przed uniesieniem kurtyny. Przy okazji książka, na której oparta jest fabuła tej słynnej opery posłużyła jako podwaliny słynnego musicalu Baza Luhrmanna Moulin Rouge (którego też jeszcze nie obejrzałam, ale wszystko przede mną!).

Tytuł: Dama kameliowa
Autor: Aleksander Dumas

Co do zasady twórczość Aleksandra Dumas (ojca) traktowałam zawsze z pasją i szacunkiem, pod warunkiem, że oglądałam ekranizację. Uwielbiam historię Hrabiego Monte Christo i Trzech muszkieterów. Ale za każdym razem, gdy zaczynałam czytać te wielotomowe klasyki, okazywało się, że język mnie pokonywał już po 50ciu stronach. Coś mnie blokowało i nieistotne jak bardzo uwielbiam fabułę, nie mogłam przebrnąć przez pierwsze rozdziały. Dzisiaj się zastanawiam czy może nie byłam zbyt młoda, gdy porywałam się na ulubione książki mojego dziadka.

O tym, że Aleksander Dumas (syn) żył i tworzył, wiedziałam, ale błędnie przypisywałam Damę kameliową jego ojcu. I może fakt, że jest to młodsze pokolenie pisarzy sprawił, że język tej powieści stał się bardziej przystępny i nie sprawiał żadnego problemu. Co więcej, książkę przeczytałam w kilka godzin - no załóżmy, że dwa dni.

O tym jak historia się skończy dowiadujemy się już z pierwszych stron książki. Zabieg ciekawy, a tym bardziej zaskakujący, że fabuła jednak porywa do tego stopnia, że znając jej zakończenie brnie się dalej i dalej z zapałem.

Myślę, że ciekawym doświadczeniem może być przeczytanie tej książki nawet dla osób, które widziały film lub operę. Warto czasem zapoznać się z oryginałem, aby przekonać się jak dalece posunięta jest wariacja na temat powieści lub jak wiernie został zinterpretowany pierwotny tekst.


20:15:00

It's King again

It's King again
Żeby ochłonąć ze złych emocji przeczytałam coś co sprawiło mi ogromną przyjemność.

Tytuł: Pan Mercedes
Autor: Stephen King

Biorąc pod uwagę, że to trzecia książka tego autora w tym roku chyba mogę śmiało stwierdzić, ze jest to rok grozy :) Tak samo jak Doktor Sen, tak i Pan Mercedes jest prezentem od mojego mężczyzny, który twierdzi, że trudno mi kupić jakąkolwiek książkę. Biorąc pod uwagę jak marudzę na tym blogu o tym co czytam, może rzeczywiście ma rację. Ale rękę do książek tak czy siak ma idealną (nawet jeśli twierdzi, że patrzy tylko na Top 10 w Empiku), ponieważ kolejny prezent zachwyca językiem i fabułą.

Tym razem King nie straszy horrorem, ale kreuje atmosferę dreszczowca. Jak możemy przeczytać na okładce, jest to jego pierwsze podejście do gatunku detektywistycznego. I całkiem udane. Nie jest to książka w stylu "kto zabił?", czyli nie zastanawiamy się do ostatniej kartki kto jest sprawcą. W zamian, King podaje nam wszystko na początku i mając wgląd w świat mordercy i detektywa na emeryturze możemy śledzić rozwój wypadków. Fabuła tak bardzo przypomina współczesne filmy sensacyjne, a jej tempo jest tak wartkie, że może ona się szybko doczekać ekranizacji. A na pewno ma się wrażenie, że ogląda się bardzo dobry film. Nie ma dłużyzn i o ile zakończenie mogłoby być skonstruowane ciut inaczej, to godziny spędzone nad tą książką znów należą do dobrze spędzonych.

Duży plus!


18:48:00

It's bitch fest time!

It's bitch fest time!
Pamiętacie jak byłam tak zbulwersowana książką, że aż mną trzęsło? Powiedziałam, że nie zabiorę się za jej opisanie dopóki chronologicznie nie ogarnę wszystkich książek. Oh, jak ja teraz żałuję, że nie dałam upustu żółci zaraz po skończeniu tego badziewia. Teraz już emocje opadły i odpowiednie epitety już się same nie cisną na usta.

Ale swoje rozczarowanie nadal wyrażę.

Tytuł: Eragon
Autor: Christopher Paolini

Od czasu, gdy książka pojawiła się na rynku i wszyscy sikali po kostkach, bo cudowne dziecko wyrzygało z siebie trzy tomy tekstu chciałam ją przeczytać. No tak! Bo oczywiście uwielbiam magię, smoki, fantasy i cholera wie co jeszcze. Dziwnym trafem do książki nigdy nie dotarłam. Ale, że mój mężczyzna wszystkie książki ma, to podkradłam mu pierwszy tom z półki i się zaczęło.

Moim osobistym wyznacznikiem jest zazwyczaj pierwsze 30 stron. Jeśli zmagam się z każdą kartką, to znak, że umrę zanim dotrę do strony nr 100. Jeśli natomiast nawet nie zauważę jak się dostałam na stronę 30tą, to znak, że język i fabuła nie będą mnie bardzo kłuły w oczy, nawet gdy książka jest przeciętna.

Tutaj zacięłam się na stronie 6tej. Przy 12tej chciałam płakać. A przy 24tej myślałam o podcięciu sobie żył. Nosz panie, k*rwa... Co za tragedia. Ale dobra, czytam dalej. Wiking się tym kiedyś jarał, chciałam mu zrobić przyjemność i odhaczyć lekturę z książek "Do przeczytania".

No to się męczyłam chyba z miesiąc. Po drodze przeczytałam dwie poprzednio opisane książki. I zmagałam się z tekstem jakby to był Żeromski.

Nie wiem co mnie oburzyło bardziej - ewidentne zerżnięcie imion i nazw ze wszystkich popularnych książek fantasy, czy totalny brak fabuły przez 3/4 książki. No i znowu mnie trzepie jak o tym pomyślę. Ja pierdzielę..
Arya - czy to nie z Gry o tron?
Bron i Brom też brzmią podobnie.

Urgale jako orko-podobne dziwolągi wcale nie przypominają Tolkienowskich Uruk-hai. No wcale!

Chłopiec, którego rodzice mają wydawnictwo naczytał się fantasy i próbował stworzyć własny płytki światek, którego elementy są tak mało oryginalne jak pisanie na łódzkich murach "jebać żydzew". Naprawdę on to napisał? Czy rodzice, których małe wydawnictwo ledwo przędło spięli tyłki i wyrzygali coś co kupią 15latkowie. A później objechali pół świata, żeby ten badziew sprzedać. Ja nie jestem złośliwa - to wszystko jest na okładce książki!

Drugiego tomu nawet nie dotknę!

Wszyscy płakali jaką to tragedią dla tej książki był film.. Nikt się nie zorientował, że największą tragedią jest książka sama w sobie. 

19:27:00

Falling expectations

Falling expectations
Tytuł: Upadające królestwa
Autor: Morgan Rhodes


Kolejny prezent na Boże Narodzenie. Kolejny przeczytany na wakacjach. Jak zobaczyłam opis, aż się zdziwiłam jak bardzo książka może trafić w moje gusta, bo dostałam ją od cioci, z którą o książkach raczej nie rozmawiałam! Jest magia, są wrogie królestwa, są wojownicy i jest trochę romansu.

Według Marcina Zwierzchowskiego z "Nowej Fantastyki" "gdyby Trudi Canavan naczytała się Gry o tron, napisałaby właśnie taką powieść". No kurczę! Jak się nie podjarać, gdy czyta się taką opinię?

Język jest prosty. Bardzo. Co sprawia, że książkę można przeczytać w dwa dni. Fabuła, chociaż aspiruje do wielowątkowości, podąża jednym kierunkiem i raczej niczym nie zaskakuje. Wiemy kto się w kim zakocha, wiemy kto się komu sprzeciwi i wiemy kto wznieci powstanie. Te fragmenty, które mogłyby być nasączone romantyzmem mają go w sobie tyle, co Marion Cotillard wiarygodności w swojej końcowej scenie jako Miranda Tate. Oh, you're dead already?



Osobiście uważam, że fabuła potencjał ma. I ostatecznie uznaję, że książkę przeczytałam z przyjemnością. Sama sobie się dziwię, że przebrnęłabym przez drugi tom (oh yeah baby, that's gonna be a trilogy -.- ). Ale pieniędzy w nią nie zainwestuję. Poczekam na pdf. Ale jak zapomnę ją zgooglować, to też nie umrę z żalu.

12:10:00

Puzo - my love

Puzo - my love
Znowu mi się nie chciało pisać... Ale na szczęście chciało mi się czytać! Szykujcie się na cały ciąg nowych postów, bo muszę nadrobić tempo, żeby pod koniec roku nie opisywać 20 książek na raz ;)

Tytuł: Rodzina Borgiów
Autor: Mario Puzo

Jeden z moich ukochanych autorów, którego książki pożeram błyskiem, bo nie ma w nich zbędnych opisów, język jest męski, przejrzysty i konkretny. A przy tym jakie on tworzy fabuły!

Książka kwitła na półce "Do przeczytania" już ładnych parę lat. Tym bardziej zaczęła mnie zachęcać perspektywa serialu o tej samej rodzinie i spoilerów na tumblerze. Ale cały czas coś mi stało na przeszkodzie. Książkę przeczytałam na wyjeździe z moim Wikingiem i jak tylko ją skończyłam, on przejął ją we władanie. Śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z lepszych książek przeczytanych w tym roku.

Ponieważ nie interesowałam się wcześniej rodem Borgiów - hiszpańskiej rodziny, która swoim sprytem, układami i zdolnościami podbiła nie tylko państwo papieskie, ale również większość Italii w okresie renesansu - chłonęłam informacje jak gąbką. Gdy zaczęłam oglądać serial nie mogłam się doszukać nigdzie nazwiska Puzo, gdyż myślałam, że serial będzie oparty właśnie na książce. Ale i serial i książka oparte są na faktach historycznych i tylko drobne elementy beletrystyczne upiększają całą fabułę. Różnice między książką a ekranem można wyłapać szybko, ale główne wątki pozostają takie same.

Absolutnie polecam - i serial ( 3 sezony, już zakończony ) i książkę.
Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger