16:22:00

Sen o drzewie

Czwarta powieść cyklu, czyli finał klimatycznej tetralogii, która rozpoczęła się od Historii pszczół, a której Błękit miałam przyjemność recenzować aż 6 lat temu (tutaj recenzja, klik!). 

Znów wkraczamy świat po katastrofie, gdzie surowość życia, nieliczne zasoby i ludzki charakter muszą stanąć w szranki. 

Tytuł: Sen o drzewie
Tytuł oryginału: Drømmen om et tre

Autor: Maja Lunde
Tłumacz: Mateusz Topa

Rok: 2024
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 978-83-08-08445-8

Teoretycznie fabuła ma przeskakiwać pomiędzy trzema różnymi okresami - kiedy rosyjski biolog i genetyk zbiera nasiona, aby stworzyć największy bank nasion i zadbać o przyszłość ekosfery, gdy kolekcja ta zostaje przeniesiona na najbardziej wysunięty na północ archipelag Norwegii oraz do 2110 roku, gdy grupka dzieci wzywa na pomoc ludzi, którzy wyruszą po nich tylko w zamian za drogocenne nasiona. 

W praktyce jednak Lunde nie skacze po chronologii aż tak bardzo - głównie skupia się na postaci Tommy'ego i jego przeżyciach - tych współczesnych, jak i ze wczesnego dzieciństwa. To dzięki jego perspektywie dowiadujemy się, że świat jaki znamy dawno przestał istnieć. Nie ma już podziałów geopolitycznych, są tylko osady ludzi, którzy walczą o przetrwanie. 


 

Tommy mieszka w Svalbardzie, norweskiej prowincji na Oceanie Arktycznym. Opiekuje się dwójką młodszych braci, pomaga babci w banku nasion, pilnie się uczy i dużo czyta. Społeczność, w której żyje dobrowolnie odizolowała się od reszty świata i stworzyła sobie odpowiednie warunki do życia. Ale wszystko to trwa do czasu...

Lunde znów sięga po ekokrytykę, żeby zwrócić nam uwagę, jak niewiele już nam potrzeba, do całkowitego zniszczenia środowiska, które znamy. Po raz kolejny podkreśla, że świat bez człowieka jest w stanie przetrwać i że to człowiek będzie miał problem, jeśli zignoruje potrzeby natury. 

Opowieść, choć nie ma zbyt wielu zwrotów akcji, czyta się dobrze, wręcz jak pamiętnik Tommy'ego, od czasu do czasu zmieniający perspektywę. Przez większość książki składamy rozsypane elementy fabuły i próbujemy rozwiązać zagadkę, czemu tylko garstka dzieci została na Svalbardzie. 

Lunde bardziej niż w świat przedstawiony zagłębia się psychikę głównego bohatera, ale mnie było trudno z nim sympatyzować, czy w ogóle utożsamiać się z którąkolwiek z postaci. Są one zbudowane płytko, nie intrygują nas ich motywy, w ostatecznym rozrachunku egocentryzm i tak bierze górę.

Warto sięgnąć po tę powieść, jeśli czytaliście pozostałe tytuły z Kwartetu klimatycznego Lunde, ale na pewno nie radzę od niej zaczynać, jeśli jeszcze nie znacie autorki. Wymęczy Was monotonne tempo i oczywisty przekaz, więc po prostu spróbujcie swoich sił z innym tytułem. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

6 komentarzy:

  1. Nie znoszą monotonii w książkach, więc to raczej nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie ten cykl i dam mu szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno będę chciała mieć tę książkę w domowej biblioteczce - podobnie jak wcześniejsze. Myślę, że zasłużyły na to, żeby je kupić i czytać na spokojnie. Wypożyczyłam kiedyś książkę tej autorki, ale jej nie skończyłam, a nie mogłam prolongować. I wiem już, że przy moim tempie czytania (zawsze coś) powinnam je mieć na własność, a nie wypożyczać.

    Wyjątkowo "treściwy" komentarz mi wyszedł. Zwalam na pogodę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już znasz autorkę, to się zgodzę! Na pewno tych książek nie da się czytać szybko, potrzeba więcej czasu na refleksję. Chociaż w tym tomie fabuła tego aż tak bardzo nie wymaga. Ale cały cykl na pewno daje do myślenia i wraca uwagę na ważne kwestie klimatyczne. Będę trzymać kciuki za lekturę! :)

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger