Przyznaję, że Michała Rusinka musiałam wysłuchać na żywo, żeby zapałać do niego sympatią. Do tej pory wydawał mi się osobistością iście krakowską.
Jak w tym dowcipie:
- Czym różnią się profesorowie z Uniwersytetu Jagiellońskiego od innych profesorów w Polsce?
- Niczym, ale oni o tym nie wiedzą.
Jako tłumacz i literaturoznawca wybrałam się we wrześniu do Domu Literatury w Łodzi na publiczną rozmowę trzech specjalistów. Gośćmi jednego ze spotkań realizowanych w ramach wydarzenia „Ojczyzna Polszczyzna. Tuwim. Dodaj do ulubionych” byli Jerzy Jarniewicz, Michał Rusinek i Michał B. Jagiełło.
Dobrze posłuchać, co praktykujący tłumacze mają do powiedzenia, jakie trudności sprawiają im tłumaczenia lub czego w przekładzie należy unikać.
Po powrocie do domu zdałam sobie sprawę, że czas zacząć czytać zarówno książki autorstwa Rusinka, jak i jego przekłady. Na pierwszy ogień poszła książka dla młodszego czytelnika, ale intrygująca w swojej formie i przewrotności.
Tytuł: Kefir w Kairze. Rymowany przewodnik po miastach świata
Autor: Michał Rusinek
Ilustracje: Joanna Rusinek
Rok: 2018
Wydawnictwo: Znak emotikon
ISBN: 978-83-240-5064-2
Michał Rusinek zabiera nas w podróż po świecie. Odwiedzimy (ale nie zwiedzimy) z nim największe miasta świata dosłownie w kilka minut. I tylko tyle czasu na tę pozycję należy poświęcić.
Niektóre rymowanki wywołują uśmiech od ucha do ucha, inne to zbiór rymów częstochowskich, które mogą wywołać tylko nerwowy spazm.
Nie wiem czemu zbiór jest aż tak zróżnicowany, ale zakładam, że młodszy czytelnik nie będzie się zbytnio czepiał. I nie zrozumie, czym jest infantylizm.
Obawiam się, że dzięki renomie autora spodziewałam się znaleźć w tej książce coś bardziej treściwego. Przyznaję, że niektóre wierszyki są zgrabne i przyjemne, a także i niektóre ilustracje cieszą oko. Rysunki wykonane są przez siostrę autora i tematycznie odpowiadają treści wierszyków. To tworzy przyjemną spójność.
Należy także zaznaczyć, że wierszyki opierają się na zabawie słowem i rymem, a nie czerpią z faktów lub ciekawostek historycznych. Może jednak dla młodszego czytelnika okażą się intrygującą lekturą i zachęcą do zdobywania dalszej wiedzy, wędrowania palcem po mapie, dopytywania rodziców o prawdziwe informacje lub chociaż staną się przyczyną solidnego przyswojenia sobie polskiego alfabetu.
Dla mnie to pozycja bardzo średnia, a jeśli chodzi o twórczość Rusinka, to przerzucę się teraz na literaturę dla dorosłego czytelnika.
Dla mnie pan Rusinek chyba już zawsze będzie (tylko) sekretarzem Szymborskiej i czepiaczem w kwestii "witam". Ale w sumie nie znam człowieka, niech se żyje i pracuje.
OdpowiedzUsuńNie znałam tego powiedzenia/żartu o ujotowskich profesorach :) U mnie byli głównie fajni prowadzący, choć zdarzyło się kilka ewenementów.
Aaaa, zapomniałam napisać to, o czym myślałam. Do drugiej w nocy czytałam "Niedźwiedzia i słowika", tak mnie wciągnęło :) Kusi mnie niesamowicie, żeby biec do biblioteki po kolejną część, ale obiecałam sobie, że już nic w tym roku nie wypożyczę. Mam jeszcze siedem innych czekających w kolejce.
UsuńAle kuuussiiiii....
Właśnie nie chciałam go przez pryzmat Szymborskiej oceniać. Ostatecznie samo bycie jej sekretarzem też jest wyczynem i pierwszego lepszego z ulicy by do tego nie wzięli. Ale właśnie jak na takie wyszukanie i elokwencję, spodziewałam się po tej pozycji czegoś, czegokolwiek! lepszego.
UsuńA jak się "Niedźwiedź i słowik" spodobali to super! Bardzo się cieszę, że o nieprzespaną noc się otarło! <3 Tylko gdzie recenzja!?
Pociesz się, że do końca roku dużo nie zostało, więc 2 stycznia już możesz lecieć po drugi tom :D
Recenzja będzie, pewnie następna w kolejności :) Na razie trochę przystopowałam z czytaniem, więc kolejka stanęła :)
UsuńZazdroszczę, jeśli ktoś przed Świętami ma czas na czytanie książek i pisanie recenzji. Więc czekam cierpliwie i rozumiem wszelkie poślizgi ;)
UsuńJa nie świętowałam, więc teoretycznie miałam czas i przed i w same święta. A że wolałam spać do południa, oglądać durne filmy, do tego królik o czwartej rano skakał mi po głowie, przez co się nie wysypiałam... Ech, dni tylko śmignęły, a recenzja musiała zaczekać do po świętach ;)
UsuńOj tam, to i tak wszystko brzmi super! Zwłaszcza królik szukający towarzystwa w środku nocy! <3
UsuńZ twórczością autora jeszcze się nie zapoznałam, więc może nie byłabym tak krytyczna w ocenie, bo nie miałabym żadnych oczekiwań względem książki. Ale skoro to pozycja średnia, chyba raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMoże jak zaczniesz od innej książki Rusinka, to będziesz miała lepsze wrażenia. Tę pozycję lepiej sobie zostawić na później.
UsuńZabawa słowem i rymem bardzo mocno mnie zachęca. Taka forma przekazu jest świetna.
OdpowiedzUsuńO, to super! Czyli nie zniechęciłam wszystkich. Bardzo mnie to cieszy. Jak przeczytasz tę książkę, to koniecznie podziel się wrażeniami! ^_^
UsuńCiekawa oprawa graficzna :).
OdpowiedzUsuńO! I o każdej książce da się coś dobrego powiedzieć! :D
UsuńChyba też w końcu muszę się wziąć za książki Pana Rusinka, ale raczej nie zacznę od tej książki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
I słuszna decyzja! To daj znać, co u Ciebie pójdzie na pierwszy ogień! :)
UsuńMiałam podobnie z inną książką tego autora. Chyba oczekiwałam zbyt dużo...
OdpowiedzUsuńA co to za książka? Pamiętasz tytuł?
UsuńKompletnie nie mam ochoty na tą lekturę ;)
OdpowiedzUsuńHahaha! No i dobrze! Czytaj lepsze książki :D
UsuńOoo to ciekawe! Bardzo lubię książki pana Rusinka, ale nie miałam pojęcia, że napisał on książkę skierowaną do młodszego czytelnika! To niespodzianka. ;)
OdpowiedzUsuńA mogłabyś podpowiedzieć jakiś tytuł, który zrobił na Tobie dobre wrażenie? Z chęcią przeczytam jeszcze jakąś książkę tego autora, ale nie wiem, za co się zabrać, żeby się z nie rozczarować znowu.
Usuń"Pypcie na języku" i "Nic zwyczajnego.". ;)
UsuńJeśli lubisz panią Szymborską i lekki biograficzny klimat to polecam "Nic zwyczajnego".
O, "Pypcie na języku" nawet mam w domu! To najpierw za to się zabiorę. A później poszukam tego drugiego tytułu. Dzięki! <3
UsuńPięknie wydana :) A zabawny tytuł od razu przyciąga uwagę :D
OdpowiedzUsuńWydanie ładne, nie można się czepiać. :)
UsuńWychodzi na to, że jestem jedyną osobą, która nie wie o kim mowa. Trochę wstyd. Idę spytać ciocię Wikipedię...
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd! Od tego jest Internet - żebyśmy zdobywali wiedzę ;)
UsuńTeż nie znam autora, ale myślę, że nadrobię niedługo zaległości. Nie wiem czy sięgnę po tę książkę, jeszcze się zastanowię. ;)
OdpowiedzUsuńMoże lepiej zacząć od jakiejś innej jego pozycji. Ta książka jest bardziej do przekartkowania niż przeczytania. Daj znać koniecznie, jak będziesz po lekturze ;)
UsuńTak to właśnie jest... poświęcasz na doktorat 10lat studiów za darmo prawie... później i tak jesteś jednym z wielu ;) Najważniejsze to żeby znaleźć chociaż 1 czytelnika, który nas polubi :D
OdpowiedzUsuńJa myślę, że autor ma zdecydowanie więcej fanów. Chociaż nie wydaje mi się, żeby jego doktorat odgrywał tutaj znaczącą rolę. Zwłaszcza, że i tak już jest po habilitacji. Mówimy tutaj o książce kierowanej jednak do dzieci.
UsuńW sumie nie znam tego autora, ale skoro nie polecasz tej pozycji, a raczej polecasz, ale tak średnio, to chyba odpuszczę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bo nie chcę być zbyt surowa, gdy nie spełniam kryteriów grupy docelowej. Może młodszy czytelnik nie będzie tak krytycznie podchodził do tematu :D
UsuńBrzmi ciekawie :D
OdpowiedzUsuńJak zainteresowałam, to super! ^_^
UsuńJestem ciekawa tej publikacji. Lubie zabawe slowem
OdpowiedzUsuńO, to świetnie! To zachęcam do lektury :)
UsuńMnie zachwyciła grafika a co do tej lektury to raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMoże wyrosłyśmy już z takich książek?
UsuńŚwietne ilustracje, ale tak jak napisałaś, widać że strona wizualna przyćmiła treść.
OdpowiedzUsuńNiestety... A przyznaję, że to właśnie treści byłam ciekawa. Ilustracje to dodatek :(
UsuńAleż nietypowy tytuł i okładka ;)
OdpowiedzUsuńTytułowy wiersz jest chyba najlepszym z całej książki!
Usuń