13:34:00

Dublin

Każdy bliższy znajomy wie, że jeśli chodzi o Irlandię, to będę w stanie przeczytać wszystko, co mi się pod nos podsunie! Kilka tygodni przed świętami zobaczyłam w księgarni książkę, która już samą okładką przyciągnęła moją uwagę. Zapisałam tytuł i autora, ale że wiecznie mam co czytać, planowałam ją jako zakup w bardziej odległej przyszłości. Okazało się jednak, że Mikołaj był szybszy!

Tytuł: Dublin
Tytuł oryginału: Dublin: Foundation

Autor: Edward Rutherfurd
Tłumacz: Elżbieta Smoleńska

Rok: 2004/2018
Wydawnictwo: Czarna Owca
ISBN: 978-83-8015-921-1

Wiem, że dziwnie się czyta o grudniowych prezentach w czerwcu, ale pozycje, które mają ponad 700 stron zawsze mnie trochę onieśmielają i czytanie raczej rozkładam sobie na raty.

Jednak w pewnym momencie książka tak mnie wciągnęła, że nie sposób było się od niej oderwać. Dublin to fabularyzowana historia miasta, kultury, handlu i polityki. Byłam niezwykle ciekawa, jak autor będzie chciał przedstawić ponad 1000 lat historii w formie powieści.

Bo przede wszystkim należy pamiętać, że dostajemy powieść, a nie kronikę. Autor jednak bardzo ściśle trzyma się dat i wydarzeń historycznych, wokół nich snując swoją opowieść, skupiając się na osobach fikcyjnych, ale w tle umieszczając prawdziwe postacie. Zabieg jest na tyle udany, że jesteśmy w stanie wczuć się w zawirowania polityczne, które doskonale znamy z podręczników.

Rutherfurd zaczyna swoją opowieść od czasów pogańskich, gdy wiara chrześcijańska jeszcze nie wyparła starych bogów i obrzędów. Towarzyszymy handlarzom bydła i bierzemy udział w celtyckich celebracjach zmieniających się pór roku. Jesteśmy świadkami honorowych walk i tragicznych romansów rodem ze starych legend. Możemy poznać świat, który przeminął, który cechował się innymi wartościami i który cały czas intryguje swoją magią.

I tak z V wieku przenosimy się o kilka stuleci dalej i poznajemy świat, którego prawa i zwyczaje zaczynają się zmieniać. Cały czas jednak mamy do czynienia z tymi samymi rodami, kolejnymi pokoleniami postaci, które poznaliśmy na samym początku książki. Nie ma jednak obaw, że się pomylimy co do pochodzenia nowych bohaterów. Autor nie dość, że rozpisał relacje w drzewie genealogicznym, to niektórym spokrewnionym ze sobą postaciom przypisuje te same cechy. 

Jednak mimo takich spójności, postacie doświadczają zmieniających się trendów, tradycji i wojen. Władza w Irlandii nigdy nie była zjawiskiem prostym i oczywistym, za dużo dumy pomniejszych wodzów, za dużo ingerencji zza morza. Obserwując życie zwykłych ludzi, jesteśmy jednak w stanie zrozumieć, w jakim tempie rozwijało się miasto, jaką osadą było za czasów św. Patryka, jakie konflikty rządziły tymi terenami w trakcie wikińskich najazdów, aż w końcu, jakie polityczne i religijne zawiłości utrudniały życie mieszkańcom za czasów Henryka VIII. 

Wprawdzie sfabularyzowanie takich wydarzeń, opierając się głównie na kreacjach fikcyjnych, doskonale współgra z faktami historycznymi, to przyznaję, że niektóre wątki lub postacie nie wzbudziły we mnie większych emocji. Znów miałam wrażenie, że pisarz, tworząc bohaterów, przypisywał każdemu jakąś dominującą cechę i to jej trzymał się przez całą powieść. 

Jeśli jednak kiedykolwiek byliście w Dublinie, to lektura znów przeniesie Was do stolicy Irlandii (i nie tylko). Sama wielokrotnie łapałam się na tym, że czytając o jakiejś katedrze lub budynku, krzyczałam do Mateusza: "Byłam tam!" i opisywałam, jak to miejsce zapamiętałam.

Dla miłośników Irlandii będzie to zatem lektura trafiona. Fani powieści jako gatunku mogą jednak być przytłoczeni rysem historyczno-politycznym i raczej nie porwie ich rytm opowieści.

Wyświetl ten post na Instagramie.
Post udostępniony przez Redhead in Wonderland (@redhead_in_wonderland)

10 komentarzy:

  1. Moja ciocia przez kilka lat tam mieszkała i miałam okazję odwiedzić to miasto, więc chętnie przeczytam książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie! I zazdroszczę bardzo, że miałaś tam kogoś bliskiego, kogo można często odwiedzać! ^_^

      Usuń
  2. Sama okładka przyciąga uwagę. Ja sama nie interesuję się tak Irlandią, ale tę książkę z chęcią bym przeczytałam.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wypatruj tego tytułu koniecznie! Okładkę na pewno zapamiętasz, skoro już przyciągnęła Twoją uwagę ;)

      Usuń
  3. Piękna okładka! Przyciąga wzrok a to już dużo :) Myślę, że byłaby to idealna książka na prezent dla fanów Irlandii. Może nawet sama bym ją przeczytała bo lubię historię i poznawanie nowych krajów choć jej objętości robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było w moim przypadku - prezent idealny! ^_^ Ale nawet przy takiej objętości jest to świetna lektura!

      Usuń
  4. Tym razem książka mnie nie zainteresowała. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypatruj kolejnych recenzji, na blogu pojawią się zupełnie inne klimaty ;)

      Usuń
  5. Kooocham Irlandię! Kocham wszystko, co można otagowac jako Wyspy Brytyjskie - od historii, przez kulturę, na językach kończąc. Swego czasu sama przytargałam z biblioteki 700-stronnicową cegłę pt. "Historia Irlandii" i pochłonęłam ją w kilka wieczorów. Zaraz lecę sprawdzić, czy uda mi się i to cacuszko dopaść na Legimi chociażby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to koniecznie musisz tę pozycję przeczytać! Na pewno czyta się ją zdecydowanie lepiej i szybciej niż typowy podręcznik do historii, gdzie tylko upchnięto suche fakty. I daj znać, czy znalazłaś tę książkę!

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger