19:26:00

Okruchy dnia

Jeśli kiedykolwiek będę się zastanawiała jakie emocje wywoła u mnie jakakolwiek książka Kazuo Ishiguro, to w ciemno mogę powiedzieć, że będzie to bezgraniczny smutek. To już druga pozycja tego autora, która pozostawia mnie w zadumie i nie ze łzami w oczach, ale z całymi mokrymi plamami na ostatnich stronach książki. 

Tytuł: The Remains of the Day (English)
Autor: Kazuo Ishiguro
Rok: 1989

Narratorem i głównym bohaterem książki jest kamerdyner Stevens, który wybiera się na wycieczkę po kraju, w celu spotkania kobiety, która przed wielu laty z nim pracowała w tej samej posiadłości. Z początku książka sprawia wrażenie leniwego i spokojnego opisu zwykłej, kilkudniowej przejażdżki. Stevens jednak nie tylko opisuje nam co go spotyka po drodze, ale przedstawia również mnóstwo wydarzeń z przeszłości, które są ze sobą na pozór tylko luźno powiązane. Jednak im dalej zagłębiamy się w lekturze, zaczynamy rozumieć jakim człowiekiem jest główny bohater - metodyczny, skrupulatny, bezgranicznie oddany swojej pracy. Szanujący konwenanse zawodu aż do granic rozsądku, co kosztuje go bardzo wiele. Zbyt wiele, chociaż sam się do tego nie przyznaje ani przed sobą, ani przed czytelnikiem. 
To podróż człowieka, który tęskni za tym co przeminęło, który żałuje, że być może nie podjął w życiu innych decyzji i który ostatkiem sił próbuje sprostać wymaganiom sytuacji, w której się znajduje obecnie. 

Główny wątek książki opisuje rok 1956 - koniec imperium, upadek wielkości i tęsknota za czasami wiktoriańskimi wyrażona jest raczej ogólnym nastrojem niż żalem wyartykułowanym wprost. Retrospekcje dotyczą lat 30tych ubiegłego wieku i sytuacji politycznej w Europie, dając nam obraz jakim człowiekiem był lord, któremu służył narrator i jaką niezłomnością i lojalnością  charakteryzuje się Stevens, oraz do jakiego ideału kamerdynera dążył.

Zawód, który Stevens doprowadza do perfekcji i można czasem pomyśleć, że również do absurdu, przedstawiony jest z szacunkiem i budzi podziw, mimo że wielokrotnie będziemy się sprzeciwiać postępowaniu głównego bohatera i oskarżać go o brak emocji i szorstkość. Całą tę opinię jednak zmienimy, a przynajmniej ja zmieniłam, na ostatnich stronach, kiedy Stevens w końcu sam zaczyna przyznawać się do swoich uczuć i wątpliwości. Co smutniejsze, spogląda w przyszłość z niepewnością, mimo że stara się uczynić wszystko, aby sprostać nowym wyzwaniom. 
Książka porusza, mimo że na pozór napięcie wcale nie rośnie, a wydarzenia nie trzymają nas w dużej niepewności. Jednak docieramy ze Stevensem do celu podróży i tak jak on nie możemy się doczekać zakończenia wyprawy. Ishiguro ma dar opowiadania historii powoli, spokojnie, w taki sposób, że sami nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo jesteśmy przesiąknięci atmosferą wydarzeń i jak bardzo chcemy się dowiedzieć co będzie dalej. Tylko po to, aby zacząć szlochać nad książką w środku nocy. 

Nie wiem jak ogromnego plusa powinnam postawić takiej książce. Minęło kilka dni, a ja nadal odczuwam ból głównego bohatera. Cóż, emocjonalna trauma chyba już zawsze będzie dla mnie wyznacznikiem wspaniałej książki. 
Książka, która otrzymała nagrodę Booker Prize szybko doczekała się ekranizacji (Okruchy dnia 1993) z Anthony Hopkinsem i Emmą Thompson w rolach głównych. Ponadto w filmie grali również Christopher Reeve, Hugh Grant, Lena Headey, James Fox czy Peter Vaughan (Gra o tron). Film otrzymał 8 nominacji do Oscara, 5 do Złotego Globu i 6 do nagrody BAFTA. Co w sumie nie dziwi, bo Anthony Hopkins mógłby zagrać kłodę drewna i i tak byłby to majstersztyk. :)
Osobiście filmu jeszcze nie widziałam, ale teraz koniecznie poświęcę mu więcej uwagi. A książkę polecam całym sercem. Dajcie znać czy ją czytaliście i jakie na Was zrobiła wrażenie.

6 komentarzy:

  1. Czytałam i to całkiem niedawno. Niesamowita i poruszająca historia. Film też jest wspaniały. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę go w takim razie szybko obejrzeć! Dziękuję za odwiedziny! :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ja też, dlatego koniecznie obejrzę 'Okruchy dnia' :)

      Usuń
  3. Uwielbiam tego aktora. Jest genialny! Ten przeszywający wzrok, mimika twarzy, gesty. Potrafi tak zagrać negatywnego bohatera, że aż włosy na karku się jeżą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Czysta przyjemność oglądać go na ekranie. Jedno uniesienie brwi i ciarki nas przechodzą :)

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger