13:43:00

"Dziewięcioro wrót", czyli jak mieć Lucyfera na szybkim wybieraniu

Tytuł: Klub Dumas
Autor: Arturo Pérez-Reverte
Rok: 1993


Niesamowita pozycja, na którą trafiłam przez zupełny przypadek. W krótkim opisie, który nie zdradzał w ogóle fabuły wyczytałam, że książka ta została zekranizowana przez Romana Polańskiego, a na okładce był wiecznie przystojny Johnny Depp. Odezwała się we mnie moja wewnętrzna psychofanka, która kiedyś uwielbiała tego aktora i myląc okładkę z filmem Sekretne okno, który chciałam obejrzeć, popędziłam do biblioteki. 


Pierwsze 50 stron pochłonęłam błyskiem. Jednak również wtedy zdałam sobie sprawę, że pomyliłam filmy. Ekranizacja ma tytuł Dziewiąte wrota. I to nie o ten film mi chodziło. Tym bardziej byłam rozczarowana, że widziałam Dziewiąte wrota wieki temu i strasznie, ale to przeokropnie mi się nie podobał. Jednak fabuła i język wciągnęły mnie tak bardzo, że postanowiłam dać książce szansę. I bardzo dobrze zrobiłam.

Główny bohater jest pośrednikiem w handlu książek, dokładniej łowcą starodruków i białych kruków, których bogaci ludzie poszukują, aby mieć się czym chwalić w towarzystwie lub chcą mieć czyste ręce, jeśli zdobycie takiej książki nastręcza trudności. W ręce naszego bohatera trafia "Wino andegaweńskie", czyli jeden z rozdziałów Trzech muszkieterów Aleksandra Dumasa (ojca). Jednocześnie dostaje on zlecenie porównania trzech egzemplarzy Dziewięciorga Wrót - książki, która ma być instrukcją jak przywołać Szatana! 
Niesamowitą frajdą dla czytelnika jest możliwość samodzielnego porównania dziewięciu rycin zawartych w tych trzech egzemplarzach, co czyni zagadkę jeszcze bardziej angażującą. W moim wydaniu (a podejrzewam, że w każdym innym również) zawarte są bowiem wszystkie potrzebne ilustracje i samemu można szukać różnic i posmakować emocji związanych z odkrywaniem tajemnicy!
  - (...) Pustelnik z Tarota, bardzo podobny do tego, czasem ma ze sobą węża, czasem kij, który go symbolizuje. W okultyzmie wąż i smok są strażnikami cudownej siedziby, ogrodu lub Runa, i śpią z otwartymi oczyma. Są Zwierciadłem Sztuki.
 - Ars diavoli - rzekł machinalnie Corso.

Podążamy zatem dwoma wątkami, które pięknie nam się przeplatają i zazębiają. Akcja jest wartka, a język przejrzysty i sarkastyczny. Żaden akapit książki nie pozostaje bez znaczenia, co czyni lekturę wybitnie intensywną. Np. gdy nasz bohater siedząc w ogródku barowym nie zwraca uwagi na warkot przejeżdżającego samochodu my powinniśmy, bo wszystko ma znaczenie dla rozwoju fabuły!

Czytając Klub Dumas dowiadujemy się szalenie ciekawych faktów dotyczących produkcji i fałszerstwa książek, ale również informacji dotyczących życia autora Trzech muszkieterów czy Hrabiego Monte Christo. Osobiście nie wiedziałam, że był on Mulatem, potrafił pisać wiele tytułów jednocześnie, publikując je odcinkami w gazetach i że pomagał mu praktycznie cały sztab pomocników, aby taka produkcja szła płynnie i dochodowo! 

Co więcej, intertekstualność książki budzi podziw! Nie mówię nawet o demonologicznej bibliografii, którą można stworzyć na podstawie Klubu Dumasa. (Znalazłam odniesienie do Malleus Maleficarum, który omawiałam na zajęciach o czarownicach!) Nawet nie o odwołania do Trzech muszkieterów czy książek o Sherlocku Holmesie. Autor wplata skomplikowane teorie literackie w fabułę tak zręcznie, że jesteśmy pod wrażeniem, że ktoś ujął je tak przejrzyście i przystępnie! (np. to, że bohater sam podejrzewa, że jest elementem fikcji literackiej! Postmodernizm aż miło!)

A odnajdując ironiczne odwołanie do starożytności i Laokoona ucieszyłam się jak dziecko:

 - Mam dla ciebie prezencik - powiedziała dziewczyna. (...)
 - Nie lubię prezentów - mruknął Corso posępnie. - Już kiedyś byli tacy, co przyjęli w podarunku drewnianego konia. Na etykiecie stało napisane: rzemiosło achajskie. Wyjątkowi debile.
 - Nikt się nie sprzeciwił?
 - Owszem, jeden, razem z dziećmi. Ale zaraz z morza wylazły jakieś paskudztwa i utworzyły z ową rodzinką zgrabną grupę rzeźbionych postaci. O ile pamiętam, w stylu hellenistycznym. Szkoła rodyjska. W tamtych czasach bogowie byli szalenie stronniczy. 

 
Nie zmienia to jednak faktu, że autor z nami pogrywa i zaczynamy zdawać sobie z tego sprawę dopiero na ostatnich 50 stronach. I przyznaję, że już dawno nie czułam się tak oszukana. Arturo Pérez-Reverte manipuluje fabułą tak wprawnie, że nie tylko główny bohater jest oszołomiony jej rozwojem, ale również czytelnik. Zabieg genialny, ale poczucie nabicia w butelkę pozostawia gorycz nie rozwiązanej prawidłowo zagadki.


Mimo to trzeba przyznać, że książka napisana jest rewelacyjnie! I na swój sposób przyjemnie jest być tak intelektualnie oszukanym. Bardzo miła odmiana dla pozycji, których zakończenie jesteśmy w stanie przewidzieć po pięciu rozdziałach, a liczne odwołania do demonologii i symboliki sprawiają, że książka zyskuje w moich oczach miano jednej z najlepszych przeczytanych w tym roku.

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam Dumasa i lubię film 'Dziewiąte wrota'. Sięgnę więc po tę książkę.
    Dzięki wielkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Nie jestem w stanie przypomnieć sobie na ile ekranizacja jest wierna i co zostało zmienione, zatem warto samemu porównać książkę z filmem ;)

      Usuń
  2. Uwielbiam tę książkę, tak jak w ogóle twórczość tego autora, jednak ta jest zdecydowanie najlepszą w jego dorobku. Polecam również "Szachownicę flamandzką". Co do ekranizacji, to też oglądałam ją grubo przed czytaniem oryginału, ale pamiętam, ż odbiegała ona znacznie od fabuły, bo skupiała się tylko i wyłącznie na tym wątku "satanistycznym", całkowicie pomijając ten związany z Dumasem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to fatalnie! to prawie pół książki wywalone do kosza :(

      a inne pozycje tego autora są jakąś kontynuacją? czy każda jest osobną, zamkniętą historią?

      Usuń
    2. Autor stworzył jedną serię powieści "Przygody kapitana Alatriste ". Jednak pozostałe jego dzieła, których jest naprawdę sporo stanowią osobne, zamknięte historie ;-)

      Usuń
    3. super! dziękuję ;) chętnie przeczytam jeszcze jakąś inna książkę tego autora :)

      Usuń
  3. Nominowałam Twój blog do LBA:
    http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/2015/06/druga-nominacja-do-nagrody-lba.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo dobrego słyszałam o tym autorze, jednak jeszcze nie miałam okazji się z nim zapoznać. Pocieszające jest to, że "Dziewiąte wrota" Ci się nie podobały. Dla mnie ten film to okropeczny gniot uwłaczający Polańskiemu.
    Pozdrowienia!
    okiemwielkiejsiostry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie coś w tym filmie mi nie pasowało. :P Nie jestem specjalistką od Polańskiego, ale lepiej przeczytać książkę niż zdawać się na ekranizację, skoro połowa fabuły została zignorowana

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger