09:39:00

Rozmowy z przyjaciółmi

Jest coś masochistycznego w sięganiu po książki autorów, którzy już raz nas rozczarowali. Gdy pisałam o Normalnych ludziach (recenzja - klik!) dziwiłam się, że ta książka została nominowana do nagrody Bookera. Gdy na naszym rynku ukazała się debiutancka powieść Rooney, początkowo nie byłam nią zainteresowana. Ale przecież to współczesna irlandzka pisarka. Czemu nie dać jej szansy?

Tytuł: Rozmowy z przyjaciółmi
Tytuł oryginału: Conversations with Friends

Autor: Sally Rooney
Tłumacz: Łukasz Witczak

Rok: 2017 / 2021
format: audiobook

Główną bohaterką tej powieści jest Frances, 21-letnia dziewczyna, studentka filologii i początkująca pisarka. Wraz z byłą dziewczyną, Bobby, poznają w niedoprecyzowanych okolicznościach Melissę, starszą od nich i dużo zamożniejszą fotografkę, oraz jej męża Nicka. Dziewczyny zostają błyskawicznie wciągnięte do ich świata, a zakazane romanse stają się tylko kwestią czasu. 

I przyznaję, że początek był intrygujący, rozwijająca się relacja między Frances a Nickiem była zbudowana w taki sposób, że czuło się odpowiednie napięcie, chociaż jeśli chodzi o chemię i iskrzenie między bohaterami, to autorka nie ma w zwyczaju dawać nam tego zbyt wiele. 

Łatwo zasłonić się jednak tym, że Frances jest niedostępna emocjonalnie, zmaga się z alkoholizmem ojca, trudno jej budować nowe relacje, ponieważ od liceum nie przepracowała rozstania z Bobby i jeszcze nie podjęła decyzji, co chce robić w życiu. 

Czytałoby się o tym całkiem nieźle, gdyby nie fakt, że Frances tak naprawdę zmaga się ze swoją bezsilnością i tym, że chce być bardzo dorosła, ale siłą rzeczy nie umie spojrzeć na świat jak dojrzała kobieta. 

Początkowo myślałam, że łatwo będzie mi utożsamiać się z bohaterką — ukończyłam te same studia, też miałam przygodę z pisaniem tekstów literackich na własną rękę, nadal, po tylu latach nie jestem pewna, czy wiem, co robić ze swoim życiem. 

Ale im dalej w las, tym relacje między bohaterami zaczynają być coraz bardziej wydumane. Chciałoby się to może porównać do jakichś zawiłych, wręcz chorych związków z prozy McEwana, ale to nie ten kunszt, zero napięcia i autentyczności. Czytając Rooney, nie umiem uwierzyć, że ludzie żyją i funkcjonują w takich związkach — niezdrowych, chaotycznych, pozbawionych komunikacji, opartych na zrobieniu na złość komuś trzeciemu.

Znów pojawia się motyw przemocy podczas seksu (chociaż skoro to debiut poprzedzający Normalnych ludzi, powinnam powiedzieć, że czytamy o nim po raz pierwszy), który tak naprawdę w obu przypadkach jest niedojrzałym wołaniem o pomoc. 

Chciałabym powiedzieć, że autorka zwraca tym uwagę na zdrowie psychiczne, na problemy często występujące u młodych dorosłych, ale tematy są potraktowane bardzo pobieżnie. To rysy na powierzchni, a nie głęboka analiza, choć widać, że wszyscy bohaterowie mają problemy emocjonalne. 

Gorzej, że niektórzy zachowują się absurdalnie z niewyjaśnionych przyczyn, jak np. matka Frances, która spokojnie jedzie sobie do domu, gdy jej córka trafia do szpitala z ostrym bólem lub z infantylnym zaciekawieniem wysłuchuje rewelacji na temat związku z żonatym i starszym mężczyzną. Nie jestem przekonana czy Irlandia jest aż tak postępowym krajem, żeby matki spokojnie na coś takiego patrzyły, czy to po prostu ja zostałam wychowana w bardziej konserwatywnym środowisku. 

Co jeszcze dziwi, to zaangażowanie polityczne 21-latków. Naprawdę? Ja też odbywałam ożywione dyskusje na studiach, prześcigaliśmy się w czytaniu książek, żeby tylko móc o nich porozmawiać, ale tutaj mamy do czynienia z radykalnymi poglądami dotyczącymi doktryn i sytuacji społecznej. 

Szkoda tylko, że pyskówki na temat patriarchatu kończą się w momencie, gdy dziewczynom cieknie kran w mieszkaniu, a główna bohaterka miota się od komunizmu do zaczytywania się Biblią i poszukiwania odpowiednich paraboli. Jakże absurdalne wydaje się również gardzenie przez Frances jakąkolwiek pracą, skoro funkcjonuje na socjalu. 

Taka kreacja postaci sprawiła, że znów dałam się nabrać. Przez pierwszą połowę książki wydawało mi się, że będę utożsamiać się z Frances na wielu płaszczyznach. Okazało się jednak po raz kolejny, że wszyscy bohaterowie Rooney potrzebują psychoterapii, a ja nie umiem uwierzyć, że ludzie tak swobodnie krzywdzą się nawzajem i nikt niczego nie potępia.

23 komentarze:

  1. Też miałam mieszane uczucia po lekturze i uważam, że w tej książce nie ma ani jednej zdrowej, normalnej relacji. To przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Co innego zwracać uwagę na problem, a co innego tworzyć toksyny, które nie powinny stanowić normy.

      Usuń
  2. Ja lubię takie porządnie zakręcone książki, więc chętnie przetestuję na sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah! Dobra! Przetestuj i powiedz mi, co myślisz! :D

      Usuń
  3. Na razie nie planuję jej przeczytać. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieraz o nie czytałam, ale nie jestem nią zainteresowana.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wszędzie widzę recenzje tej książki, ale dużo bardziej pochlebne.

      Usuń
  5. Słyszałam skrajnie różne opinie na temat tej książki... wydumane relacje chyba sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to chyba jedna z tych książek, gdzie trzeba sobie samodzielnie wyrobić opinię. Ale jeśli już Cię coś zniechęca, to szkoda czasu na lekturę ;)

      Usuń
  6. Twoja dogłębną recenzja pozwolą poznać klimat książki. Muszę przyznać, że nie gustuję w tego typu lekturze, więc chyba nie sięgnę po nią, ale chętnie będę czytała Twoje komentarze i z pewnością natrafię na coś dla siebie.Pozdrawiam cieplutko☀️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę w takim razie, że zapoznałaś się z recenzją! I zapraszam częściej ;)

      Usuń
  7. Zainteresowałaś mnie, mimo że recenzja jest, łagodnie mówiąc, sceptyczna ;) Dziś (zresztą nie tylko dziś) jest tyle toksycznych, przedziwnych relacji, że nie neguję żadnej, o której przeczytam. Ciekawa jestem, co bym powiedziała o tej książce. Zapamiętam tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra! Zapamiętaj tytuł, a ja będę czekać na recenzję u Ciebie! Może rzeczywiście to jest jakiś obraz współczesnego świata, ale to w takim razie jeszcze smutniejsza refleksja.

      Usuń
  8. Obie książki autorki od jakiegoś czasu przewijają mi się w przestworzach Internetu. Jednak jakoś nigdy mnie do nich nie ciągnęło i widzę, że w sumie to nic nie tracę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, całkiem sporo się o nich mówi, zwłaszcza, że na podstawie "Normalnych ludzi" powstał jeszcze serial. Ale może właśnie lepiej spróbować swoich sił z ekranizacją.

      Usuń
  9. Chyba nie przebrnęłabym przez ten tytuł :D Ale może byłby z tego emocjonujący serial? Tylko nawet w filmowych opowieściach musi być logika i zachowania bohaterów powinny z czegoś wynikać, jeśli są już tak skrajne.

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w adaptacji filmowej i ta historia by się obroniła. Cały czas nie zabrałam się za oglądanie "Normalnych ludzi", więc nie wiem jak takie absurdy przełożono na ekran ;)

      Usuń
  10. Hah, od dawna wszyscy mi mówią żebym przeczytała książki pani Rooney, a ja mam przeczucie, że znowu "nie zrozumiem głębi". :P Tę książkę odpuszczam, na bank. Już czytając Twoją recenzję czułam, że gdybym miała spędzić czas z taką fabuła to chyba bym zwariowała. Spróbuję z "Normalnymi ludźmi". Kiedyś. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyno, jakiej głębi!? :D Daj sobie spokój! Trochę walczę z sobą, żeby obejrzeć serial "Normalni ludzie". Jeśli go zacznę, to dam Ci znać, bo może tam fabułę lepiej przedstawili niż w książkach tej autorki. Może komuś udało się coś z tego wysupłać :D

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger