14:16:00

Gdzie śpiewają raki

Długo zbierałam się za napisanie tej recenzji, ale obwiniam o to swoje własne założenia, które miałam przed lekturą - książka po prostu okazała się czymś innym, niż się spodziewałam. 

Tytuł: Gdzie śpiewają raki
Tytuł oryginału: Where the Crawdads Sing

Autor: Delia Owens
Tłumacz: Bohdan Maliborski

Rok: 2018/2019
Wydawnictwo: Świat książki
ISBN: 978-83-813-9268-6

W pewnym momencie wszyscy się tą książka zachwycali. Fabuła miała opowiadać o dziewczynce samotnie wychowującej się na bagnach Karoliny Północnej - o istocie, którą odrzuciło społeczeństwo, a która odnalazła swoje miejsce wśród dzikiej przyrody. 

 

I rzeczywiście, książka tak właśnie się zaczyna. Opisy przyrody są urzekające, język prosty, ale obrazowy. Widzimy świat oczami dziecka, które nie rozumie pewnych konfliktów i uprzedzeń dorosłych. Z czasem jednak, gdy główna bohaterka zaczyna dorastać i wchodzić w interakcje ze społeczeństwem, jej naiwna perspektywa wcale się nie zmienia. 

Choć potrzeba ciepła i bliskości jest całkowicie zrozumiała, Kya wplątuje się w relacje z dość irytującą bezradnością. W momencie, gdy fabuła nabiera cech kryminału jest już tylko gorzej. Brak logiki, gnanie przez niektóre sceny, zakończenie, które nie pozostawia poczucia głębi - wszystko to sprawiło, że książka, która zaczęła się jak poetycka opowieść, skończyła się jak tanie wakacyjne czytadło. 

Spodziewałam się opowieści dojrzałej, wartościowej językowo, z głębokim przekazem o uprzedzeniach, emocjach i wartościach, którymi warto się kierować. Niestety autorka nie doskoczyła do poprzeczki, którą sama sobie postawiła. I żadne rekomendacje Reese Witherspoon czy recenzje z New York Timesa nie zmniejszą mojego poczucia rozczarowania. 

Myślę, że szeroki rozdźwięk, który otrzymała książka świadczy o tym, że takie opowieści również są potrzebne - lżejsze, przyjemne i niewymagające. Zatem jeśli szukacie książki do bólu obyczajowej, z elementami kryminału, to możecie śmiało po ten tytuł sięgać.

Mam także nadzieję, że ekranizacja wyciągnie z książki samą esencję! Bo to nie jest zła historia, po prostu inna od tego, czego się spodziewałam.

12 komentarzy:

  1. Skuszona zachwytami (czasem jednak się łapię) kupiłam tę książkę. Zaczęłam czytać, dotarłam chyba do setnej strony, odstawiłam... na chyba rok albo pół roku. A potem tak zerkałam na nią, zerkałam, wciąż obiecywałam sobie, że doczytam i finalnie sprzedałam. Może jest fantastyczna, a może miałabym podobne odczucia do Twoich do samego końca. W każdym razie nie żałuję, że puściłam ją w świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to widzisz, czyli początek też jako tako Cię kupił. Ja książkę pożyczyłam od mamy, która czytała ją bez żadnych oczekiwań - spontaniczny zakup, wciągnęła się, było ok. A ja już znałam różne recenzje.. stąd oczekiwania.

      Usuń
  2. Już od dawna bardzo chcę przeczytać tę książkę i mam nadzieję, że wreszcie mi się to uda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęcająca recenzja :) ale też ładna okładka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, cieszę się, że tak uważasz, bo bałam się, że raczej odstraszam :D

      Usuń
  4. Faktycznie ta książka była w pewnym momencie wszędzie. I chyba to mnie do niej zniechęciło. I na to wygląda, że dobrze zrobiłam, że po nią nie sięgnęłam, bo po Twojej notce zrozumiałam, że to nie moje klimaty. Mimo wszystko wciąż podchodzę bardzo ostrożnie do książek z wątkami obyczajowymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli recenzja się przydała! :D Ja chyba też muszę bardziej uważać na obyczajówki - to nie do końca mój klimat.

      Usuń
  5. Ten tytuł mam już od dawna zapisany. Zawsze ostrożnie podchodzę do książek, którymi wszyscy się zachwycają. Zazwyczaj daję sobie czas i sięgam po takie książki duuuużo później :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest najlepsze rozwiązanie, bo inaczej trudno wyrobić sobie własne zdanie, gdy wszyscy dookoła się tylko zachwycają.

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger