Tytuł: Sztuka bycia i obycia
Autor: Maciej A. Brzozowski
Rok: 2017
Po książkę sięgnęłam przez ciekawość. Nigdy nie miałam do czynienia z pozycją, która opisywałaby poprawną etykietę, sposób zachowania lub odpowiednie rodzaje ubioru. A zdarza się przecież bardzo często, że nie jesteśmy świadomi popełnianych gaf. Gorzej! Często w całym naszym środowisku nikt nie zwraca na to uwagi, bo wszyscy powtarzają te same błędy.
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, osobno prezentując rozwiązania dotyczące naszego ciała, ubioru, ale też sytuacji zawodowych lub towarzyskich. Pierwsze kilka stron bawi, wydaje się, że autor jest błyskotliwie zabawny, jednak przez powierzchnię humorystycznej nonszalancji przebija się zarozumiały mężczyzna, który patrzy na wszystkich z góry i, niestety, mentalnie pozostaje nadal w czasach PRL-u. Dopełnieniem całego tego niesmaku są rysunki Henryka Sawki, które rzadko bawią, chociaż silą się na odzwierciedlanie gaf omawianych w książce.
Nie zrozumcie mnie źle! Doceniam zapominane już w naszym społeczeństwie, a opisane w danej książce, reguły dotyczące klasycznych i eleganckich strojów. Szalenie istotne według mnie jest jak mężczyzna nosi marynarkę czy garnitur, ile guzików powinien zapinać i czym się różni frak od smokingu! Ważne jest, w jakim kieliszku podawać jaki alkohol i jak różne narodowości się witają (np. 1, 2, 3 cmoknięcia w policzek), co powinno się znaleźć w mailu służbowym albo jakich zwrotów nie używać w towarzystwie. Co dla mnie dziwne, autor twierdzi, że zdejmując buty, przychodząc do czyjegoś domu "wychodzimy na prostaka". Dla mnie zawsze był to wyraz szacunku, żeby a) nie brudzić gospodarzowi podłogi, b) nie niszczyć jej obcasami lub podeszwami.
Ale przyznaję, że z oburzeniem i niesmakiem czytałam rozdział mówiący o tym jak powinien się ktoś zachować w sytuacji, gdy spotyka znajomego (który jest po ślubie) z kochanką! To przepraszam bardzo, ja powinnam wiedzieć jak się zachować, gdy jakaś menda zdradza żonę i pokazuje się w miejscach publicznych z flamą, która nie rozumie czym jest przysięga małżeńska?! Jeśli moje zachowanie ma być wciśnięte w ramy etykiety (autor zaleca dyskrecję!), to przepraszam, gdzie jest rozdział poświęcony niezdradzaniu żony!? Bo tutaj chyba powinno się omówić bardziej podstawowe reguły!
Pomijając takie "kwiatki" autor, który chwali się, że pisze dla "Twojego Stylu", non stop epatuje pejoratywnymi określeniami dotyczącymi kobiet niezależnych. "Wojujące feministki" - to określenie pojawia się nagminnie - szyderczo określa kobiety, które np. nie chcą mieć obślinionej (i nadwyrężonej) ręki po tym jak jakiś stary oblech, który sili się na szarmanckość złoży mlaskający pocałunek na ich dłoniach. (Dla ścisłości: pan powinien się do damskiej dłoni pochylić, a nie przyciągać ją na wysokość swoich ust, ale jeśli czuje, że kobieta podaje mu rękę w sposób rzeczowy, biznesowy lub niech będzie, że "męski", to powinien to uszanować i odpuścić sobie niechcianą "elegancję".) Osobiście mam mocny uścisk dłoni i nie lubię, gdy ludzie podają mi dłonie przypominające śnięte ryby i mierzi mnie, gdy mężczyzna rzuca się do "całowania rączek" (zwłaszcza mężczyzna, którego nie znam albo z którym łączą mnie relacje zawodowe).
Wisienką na torcie natomiast jest podejście Brzozowskiego do tatuaży, które naprawdę w dzisiejszych czasach nie są oznaką infantylności czy przynależności do grup przestępczych. Można ich nie lubić i nie pochwalać, ale nie trzeba od razu krytykować. Nie chcesz, to sobie nie rób.
Tatuaż
Trwały, wykonywany igłą i tuszem, może spowodować zakażenie i głęboką depresję z powodu niemożliwości jego usunięcia. Pamiętajmy też, że kiedyś dorośniemy. ... Tatuaż jest dobrze widziany w dyskotekach i klubach, gorzej - w biurach i na rodzinnych uroczystościach.
(fragment książki)
Śmiem się nie zgodzić i podejrzewam, że wiele osób, z różnych pokoleń i różnych grup społecznych, również parsknie na widok takiego komentarza. Tatuaże można usuwać, poza tym często mają dla osoby je posiadającej głębokie przesłanie symboliczne.
Jak na autora, który prowadzi szkolenia z savoir vivre'u, "obserwuje zmieniające się obyczaje" i prowadzi rubrykę w jednym z najpopularniejszych czasopism dla kobiet, to niestety swoim szowinizmem, całkowitą ignorancją zmieniających się trendów i obcych kultur oraz, niestety, brakiem własnej kultury osobistej wystawia sobie bardzo marne świadectwo i nie stanowi wzoru do naśladowania.
Powiem więcej, wygłaszając niektóre radykalne i ewidentnie potępiające komentarze, pokazuje raczej jak się nie zachowywać i czego nie mówić na głos w społeczeństwie coraz bardziej otwartym na nowości, a jednak wciąż uwrażliwionym ideologicznie.
Za egzemplarz recenzencki jednak niezmiernie dziękuję wydawnictwu Muza.
Tą książkę każdy powinien mieć i czytać. W Polsce za często widzi się braki w wychowaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kasia z Ebookowych recenzji
http://ebookowe-recenzje.blogspot.com
Niestety nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że ta książka komukolwiek pomoże w dobrym wychowaniu.
UsuńW "dobrym" wychowaniu którego oznaką jest rozbieranie z butów gości bo "nie chce mi się zamieść" na pewno nie pomoże. Na szczęście.
UsuńUwielbiam takie książki, mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuńA to może przypadnie Ci do gustu bardziej niż mnie ;)
UsuńNa pewno nie sięgnę po te pozycję nie cierpię wymądrzających sie facetów którzy piszą o kobietach.I uważam ,że dobre wychowanie to sie z rodzinnego domu wynosi ,tam się go nabywa.
OdpowiedzUsuńOtóż to! Czasem nie chodzi tylko o to, żeby wiedzieć do czego jest który kieliszek. Częściej potrzeba zwykłej kultury osobistej, a tego, tak jak mówisz, z poradników nie wyniesiemy.
Usuń