Tytuł: Nawałnica mieczy. Krew i złoto
Autor: George R.R. Martin
Rok: 2000
Okazało się, że poprzedni tom z Pieśni lodu i ognia przeczytałam rok temu. Długi rok, zapełniony przeróżnymi pozycjami, które do fantastyki nawiązywały lub wręcz przeciwnie - odbiegały tak dalece na ile to tylko możliwe.
Jednak za książkę się zabrałam, ponieważ stworzyłam potwora. Czuję się jak dr Frankenstein, ponieważ stworzyłam dzieło z którego jestem zarówno dumna jak i się go boję. Otóż moja rodzicielka za fantastyką nie przepada. Otwarcie całe życie mówiła, że nie lubi, nie tknie, nie chce. I nawet jak parę lat temu pochłaniałam Grę o tron, podpytywała o czym jest książka, ale nie była skłonna do niej sięgnąć.
Dopiero po latach, gdy serial osiągnął status fenomenu kulturowego i gdy ciężko jest przeglądać gazety, Internet, oglądać wiadomości lub rozmawiać ze znajomymi bez usłyszenia chociaż raz odniesienia do dzieł Martina, mama skusiła się na serial. Sama to zresztą doradzałam, bo jeśli książka miałaby jej nie odpowiadać, to łatwiej jest poświęcić 40 minut na odcinek niż męczyć się nad pozycją, która jest wszystkim tym czego po książce nie oczekujemy.
I w ten oto sposób sezon pierwszy obejrzałyśmy z mamą w jeden weekend. Sezon drugi i trzeci w podobnym tempie został pochłonięty - po jednym odcinku do obiadu, po jednym odcinku po obiedzie i po dwóch odcinkach na wieczór. Ta dam! Nawet smoki jej nie przeszkadzają! Mamę wciągnęła fabuła. Do tego stopnia, że postanowiła czytać książki. Wprawdzie nie od początku, ale od tego momentu gdzie skończyłyśmy serial.
A serial skończyłyśmy na trzecim sezonie, bo to ja nie przeczytałam kolejnych tomów. A nie lubię oglądać ekranizacji przed przeczytaniem książki. Dlatego dałam mamie fory i Nawałnicę mieczy. Sama rzuciłam się w wir innych licznych książek. A teraz nadrabiam lekturę, aby móc dalej oglądać serial. Bo mama się niecierpliwi :D
Recenzję kolejnych tomów sag uważam za coś strasznie trudnego do napisania. Nie chcę mówić o fabule, gdyż może czytać to ktoś kto dopiero pochłania wcześniejsze tomy. W moim przypadku jednak znów okazało się, że fabułę znałam. Siedząc ciągle w Internecie widziałam gify i zdjęcia z serialu. Widziałam komentarze fanów. Po emisji każdego nowego odcinka cały Internet staje się jednym wielkim spoilerem. Co mnie zdziwiło natomiast, to fakt, że nawet sceny, których się spodziewałam zrobiły na mnie ogromne wrażenie. To tylko świadczy o kunszcie pisarza, że będąc na coś przygotowaną, odczuwałam tak silne emocje! A może to ja za bardzo się zżywam z postaciami? Sama nie korzystam z przestrogi, której udzieliłam rodzicielce po pierwszym odcinku serialu: "nie przywiązuj się do bohaterów!"
Oczywiście też skoro przeczytałam Krew i złoto, zabieram się za Ucztę dla wron! Widocznie tylko w wakacje jest mi dane czytać Pieśń lodu i ognia.. but damn, this is fun! :)
Świetny blog, zapraszam do siebie jestem tu nowa. http://morningdew99.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO to prawda niezłą sławę osiągnął serial. Mój kolega woli czytać książkę a później serial oglądać. Ja jakoś się nie skusiłam, ale może kiedyś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
http://kochamczytack.blogspot.com
Zapraszam♥ Tetiana
co kto lubi :D ja już przerobiłam oglądanie serialu zanim zabrałam się za książkę i doszłam do wniosku, że nie do końca chyba mi to pasuje ;)
Usuń