13:27:00

The Atlas Six

BookTok made me do it! Trochę tak, bo słyszałam o tej książce dużo. A trochę jednak byłam ciekawa stylu autorki, bo po Masters of  Death (które recenzowałam niedawno - klikać i czytać!) słyszałam, że ten cykl jest jeszcze lepszy. Czy aby na pewno?

Tytuł: The Atlas Six
Tytuł oryginału: The Atlas Six

Autor: Olivie Blake
Tłumacz: Stanisław Bończyk

Rok: 2020 / 2022
Wydawnictwo: You&YA; Muza S.A.
ISBN: 978-83-287-2410-5

Nie mam siły komentować pozostawienia oryginalnego tytułu, bulwersowałam się przy wielu innych recenzjach, jak widać marketingowcy cały czas uważają młodego czytelnika za półgłówka, który nie dotrze do książki, jeśli nie będzie mieć tego samego tytułu, który zobaczył w zagranicznych mediach. 

Ale do brzegu! Wkraczamy w świat, w którym magia może nie jest powszechna, ale na pewno na porządku dziennym. Oznacza to, że chodzą po ziemi ludzie zwani Medejami, w których żyłach płynie domieszka magii. Jedni mają jej więcej, inni mniej, ale nie ma wątpliwości, że społeczeństwa i światowe gospodarki nauczyły się z tych darów korzystać. 


Istnieje jednak tajne stowarzyszenie, które chroni wiedzę gromadzoną przez stulecia. Wyobraźcie sobie manuskrypty i badania naukowe rozwijane od czasów biblioteki aleksandryjskiej, która, by the way, wcale nie spłonęła! 

A teraz pomyślcie, że stowarzyszenie prowadzi co dziesięć lat nabór szóstki najpotężniejszych magów pokolenia, żeby do niego dołączyło. Mają spędzić razem rok - douczać się i dokształcać, zgłębiać tajemnice wszechświata, ale po roku muszą wyeliminować jednego z uczniów. Jak mają wybrać? Na czym polega eliminacja? Tutaj fabuła się zagęszcza! Zwłaszcza, że grupa naszych bohaterów ma przeróżne umiejętności - od modyfikacji świata fizycznego po telepatię i wpływanie na emocje. 

Brzmi dobrze? Mnie fabuła wciągnęła i na pewno niedługo sięgnę po kolejny tom, ale konstrukcja książki jest bardzo nierówna. Wpadamy w świat, który jest fascynujący, ale później, przez jakieś 300 stron, mało co się dzieje. Byłam na tyle zdeterminowana, żeby książkę dalej czytać i na tym wygrałam. Druga połowa nabiera tempa, w końcu zaczyna się coś dziać i mamy coraz więcej pytań!

Ale właśnie z tymi pytaniami jest tak, że autorka nie rozwija wszystkich wątków - zupełnie jak z Masters of Death, gdzie brakowało mi wyjaśnień całkiem ciekawych intryg. I nie chodzi o to, że autorka zostawia coś do interpretacji... to raczej prześlizgnięcie się przez tematy, które warto lepiej opisać. 

Dużym plusem jest narracja, sarkastyczne dialogi, autentyczna chemia i antagonizmy między bohaterami. 

Dnem natomiast są przypisy redakcji, która (jak wspominałam wcześniej) ma czytelnika za idiotę. Krótko mówiąc, przypisy w tekście to kompromitacja. Np. jeden z bohaterów pochodzi z Kuby i chce przygotować popularne tam danie ropa vieja. W wolnym tłumaczeniu to stara szmata, a tak naprawdę to przepyszne danie z długo duszonego mięsa. Redakcja stwierdza, że to danie z resztek w lodówce, mimo że postać wyraźnie mówi o tym, że mięso będzie się długo robiło. To naprawdę wystarczyło zgooglować! Redakcja zakłada też, że koniecznie trzeba wyjaśnić czytelnikom znaczenie takich słów jak elitystyczny (robiąc kopiuj-wklej ze słownika PWN) lub mansplaining... Przypominam, że odbiorcą jest człowiek wychowany na TikToku... 

Oprócz takich mankamentów, czuję, że zaraz popędzę do biblioteki po drugi tom! Tylko wygrzebię się jeszcze z innych książek, które ułożyły się w stos wyższy niż sama szafka nocna. Trzymajcie kciuki!

6 komentarzy:

  1. Czytałam tę książkę ze dwa może trzy lata temu i była dla mnie na tyle słaba, że teraz praktycznie nic z niej nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, to naprawdę kiepsko! A czytałaś kolejne tomy?

      Usuń
  2. Podoba mi się pomysł na tę książkę i dam jej szansę. Anglojęzyczne tytuły wkurzają mnie strasznie, ale pocieszające jest to, że ta moda trwa już długo, więc pewnie zaraz się skończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie się boję, że skoro to tak długo trwa, to właśnie wydawcy się przyzwyczaili, że ten pomysł się sprzedaje i nikt już tego nie zmieni :/

      Usuń
  3. Musiałam sobie wyguglać słowo "elitystyczny", tak że tego. I odbiorca wychowany na TikToku kojarzy mi się raczej z osobą... hm... no, taką, która dosyć biernie przyjmuje treści, nie umie ich analizować i chyba nawet nie czuje takiej potrzeby. Opieram swoją opinię głównie na sieci, bo nie znam (tak) młodych ludzi.

    Sama książka wydaje mi się ciekawa, ale czy aż tak, żebym chciała ją przeczytać w najbliższej przyszłości? Chyba nie, bo mam już kolejkę. Ale nie mówię nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mój algorytm na TikToku oszczędza mi filmików z durnymi układami tanecznymi, a hasło 'mansplainig' pojawia się jako popularnie używane także na polskich kontach. Może skupienie uwagi młodego odbiorcy to rzeczywiście 10 sekund, ale wydaje mi się że młodzież jest bardziej świadoma pewnych praw i ruchów społecznych - zwłaszcza dziewczyny, które nie chcą, żeby jakiś przypadkowy dziad mówił im, jak żyć, a tym bardziej wyjaśniał im coś, w czym one mogą być ekspertkami!

      A co do samej książki - jak Cie nie ciągnie od razu, to czytaj kolejkę! :D

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger