13:12:00

Orlando

"Błyskotliwa i pełna humoru powieść rozpoczęta jako „żart” oraz „pisarskie wakacje” okazała się jednym z najważniejszych tekstów ruchu feministycznego. To hymn ku wewnętrznej wolności kobiety i jej twórczej ekspresji." Tak głosi opis wydawcy. Czy aby na pewno do wszystkich to przemawia na takim samym poziomie? I czy wszystkich nas bawią te same żarty? Jak starzeją się książki, które 100 lat temu szokowały?

Tytuł: Orlando
Tytuł oryginału: Orlando: A Biography
Autor: Virginia Woolf
Tłumacz: Tomasz Bieroń
 
Rok: 1928 / 2023
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 978-83-08-07692-7

Młody szlachcic z epoki elżbietańskiej nie posiada zbyt wiele gracji, nie jest też nadmiernie inteligentny, ale ma na tyle zgrabne łydki, że wpada w oko ludziom z wyższych sfer. Wiedzie żywot rozpuszczonego paniczyka, któremu zachciewa się pisywać poematy. Udaje mu się dożyć trzydziestki, chociaż skandal goni skandal. Miotając się między życiem poety, ambasadora, nomada i dandysa, pewnego dnia Orlando budzi się jako kobieta. 

 

Nie staje się przez to ani trochę mądrzejszy, ani zabawniejszy. Z idiotycznym wyrazem twarzy i imbecylizmem zaczyna zauważać różnice między jedną płcią a drugą. Na nieszczęście czytelnika Orlanda nie starzejąc się zbytnio, żyje ponad 300 lat.

Wprawdzie spotyka się na przestrzeni dziejów z najsławniejszymi poetami i twórcami literatury, dzięki czemu autorka ironicznie przedstawia gryzące ich problemy, to nie jest to na tyle ważny element książki, żeby przyjrzeć mu się na dłużej. 

Przez całą dość bełkotliwą książkę - strumień świadomości nigdy nie zostanie moim ulubionym stylem pisarskim - mamy do czynienia z niemożliwością uchwycenia... cóż, czegokolwiek, o czym pomyśli Orlando/-a. Nie jest w stanie uchwycić piękna innej istoty, a nawet zachodu słońca, nie umie w pełni opisać doświadczeń kobiety lub własnych emocji. Na dłuższą metę staje się to zatem lektura męcząca. Nawet alegoryczność tej opowieści (ponieważ w latach 20stych poprzedniego stulecia nadal nie można było otwarcie mówić o miłości dwóch kobiet) staje się absurdalna i nie bawi współczesnego czytelnika. 

Cały motyw przekraczania granic płciowości został brutalnie postrzelony w oba kolana już we wstępie. Wydawnictwo promocję książki oparło właśnie na słowach Doroty Kotas, która w wulgarny i prymitywny sposób zastanawia się, co autorka odpisałaby jej na Messengerze, gdyby żyła we współczesnych czasach i jakie to przełomowe, że zgolenie głowy i chodzenie w ogrodniczkach ma świadczyć o wyzwoleniu danej osoby. Rozumiem, że promocja klasyki literatury musi trafić do młodszego pokolenia. Ale uwierzcie mi,  młodzież, która będzie chciała sięgnąć po wielkie dzieła, nie będzie zachęcona prostackimi odwołaniami do współczesnej kultury. Dajmy szansę młodym ludziom wyciągać własne wnioski.

Egzemplarz recenzencki otrzymany dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego.

6 komentarzy:

  1. Chętnie spędzę czas z tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem bywa tak, że negatywny komentarz bardziej zachęci niż pozytywna recenzja. Czytałam tak czy siak z dużym zainteresowaniem, ale Twoja wzmianka o D. Kotas i jej wypowiedzi bardzo mnie zaintrygowała :) Przypomniałaś mi też, że niedawno rzucił mi się w oczy trailer filmu, w którym bohater uderza się w głowę i budzi się w świecie, w którym to mężczyźni są traktowani jak obiekty seksualne, a kobiety zachowują się wulgarnie etc. Muszę go w końcu obejrzeć. A książka... Nie wiem, może przeczytam, ale chyba upłynie sporo wody, zanim do tego dojdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz przeczytać sam wstęp! To tylko kilka stron, a wtedy będziesz wiedziała, co mnie tak zirytowało ;) Nie drażni mnie wulgarna kobieta, ale nieadekwatność pewnych zachowań i stwierdzeń w konfrontacji z klasyką literatury.

      Usuń
  3. Skoro Cię zmęczyła, więc nie sięgnę po nią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej przeczytaj coś, co sprawi Ci przyjemność ;)

      Usuń

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger