21:15:00

Goście weselni

Goście weselni

Pierwsza książka przesłuchana na Storytel (dostałam cudowny pakiet na imieniny i w końcu nie muszę zostawać z własnymi myślami, gdy sterczę nad stosem prasowania!). Wybór nie padł zupełnie w ciemno, bo widziałam sporo pozytywnych recenzji na Instagramie. 

Tytuł: Goście weselni
Tytuł oryginału: The Wedding People 

Autor: Alison Espach
Tłumacz: Katarzyna Makaruk 

Rok: 2025
Wydawnictwo: Poznańskie
format: audiobook

Phoebe przyjeżdża do stylowego hotelu ubrana w szmaragdową sukienkę i złote szpilki. Ma zamiar patrzeć na morze, zjeść cudowny posiłek, nie kontaktować się z nikim w domu i cóż... popełnić samobójstwo.  

Nie ma męża, nie ma dzieci, nie ma kota, a zawodu wykładowczyni literatury wiktoriańskiej w sumie też nie ma na pełen etat. Zatem ma jeden prostu plan. Rozkoszować się tym jednym ostatnim wieczorem i zakończyć go po swojemu. 


 

Okazuje się jednak, że jej wymarzony hotel jest na cały tydzień zajęty przez gości weselnych, a panna młoda ma dość obsesyjną potrzebę sprawowania kontroli. Nad wszystkim. Nawet nad przypadkowym gościem, którym jest Phoebe, a która może zapewnić kiepską aurę dla najważniejszego dnia w życiu młodej dziewczyny. 

Od zabawnych, do głębokich dialogów, od refleksji nad samotnością i zbawienną mocą poznawania nowych ludzi i nowych perspektyw przechodzimy z zabawnej (choć trochę makabrycznej narracji) przez gorycz rozstania, zdrady i straty, po pełną pozytywnego morału opowieść o ludziach, którzy chcą być kochani, chcą mieć sens w życiu i chcą być wysłuchani. 

Tak jak historia kryminalna, w której wszyscy podejrzani są brani po kolei pod lupę, tak tutaj większość gości weselnych (i główna bohaterka) też są rozkładani na czynniki pierwsze. Ich historie się przeplatają i rozchodzą, a różne perspektywy pozwalają dostrzec czytelnikowi to, co w nich najbardziej wartościowe. 

Chociaż na początku miałam wrażenie, że trochę za blisko mi do głównej bohaterki i nie napawało mnie to optymizmem, muszę przyznać, że książka doskonale spełniła swoją rolę. Nie będziecie nią rozczarowani!

20:58:00

Pantaleon i wizytantki

Pantaleon i wizytantki

Nie ma co czekać na lepszą chwilę - nową naklejkę naklejam od razu, pachnące mydło od razu ląduje przy umywalce, a tę śmieszną przyprawę chcę od razu wypróbować w kuchni! Zatem jak dostałam książkę od przyjaciółki, to postanowiłam ją przeczytać... od razu! 

Tytuł: Pantaleon i wizytantki
Tytuł oryginału: Pantaleón y las visitadoras

Autor: Mario Vargas Llosa
Tłumacz: Carlos Marrodán Casas 

Rok: 1973 / 2025
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83- 240-9574-2

Pantaleon jest żołnierzem cnotliwym, przestrzegającym zasad, wierzącym w ład, porządek i rozwój. Nie spodziewa się jednak najnowszego zadania, do którego delegują go dowódcy. Ma on utworzyć specjalną Służbę Wizytantek - kobiet świadczących usługi związane z najstarszym zawodem świata. Przyczyna? Liczba gwałtów, nieślubnych dzieci i istnego zaślepienia chucią wśród żołnierzy zaczyna wymykać się spod kontroli. 


 

Główny bohater, chociaż początkowo onieśmielony charakterem zadania, szybko bierze się do roboty i z przekomicznym poświęceniem rzuca się w wir spełniania rozkazów. 

Możecie sobie wyobrazić komizm sytuacyjny - absurdy wojaczki i priorytetów przypominają mocno Paragraf 22 (klik do recenzji!). Ale pokazują też gorycz wynikającą z zaślepienia i wątpliwej moralności. Mamy tutaj też fanatyzm religijny - bardzo groteskowy! A że fabuła dzieje się na peruwiańskim odludziu, przewiną się też postacie szemrane, prymitywne, zagubione. 

Chociaż wydaje mi się, że temat dałoby się wyczerpać w krótkiej formie, Llosa bawi się narracją - mamy tu raporty wojskowe, całe audycje radiowe, prywatną korespondencję i rozdziały z pomieszanymi dialogami - tak jakby nakładały nam się 3 różne sceny, a dialogi pozornie nie łączyły się w jedną spójną wypowiedź. 

To moje pierwsze spotkanie z autorem, więc tym bardziej dziękuję za prezent i polecenie! Ale trudno mi powiedzieć, czy książka mi się podobała - raczej uchyliła rąbka tajemnicy co do warsztatu literackiego noblisty, bo przyjemność z lektury jest bardziej literaturoznawcza niż fabularna! 

 

15:01:00

Sofia, dziewczyna z kościanego domu

Sofia, dziewczyna z kościanego domu

Chyba naszła mnie potrzeba wyczytania kilku pozycji, które zalegają na półkach od dłuższego czasu. Nie do końca nazwę to stosem hańby, skoro mam 138 takich pozycji... ale nie od razu Rzym zbudowano!

Tytuł: Sofia, dziewczyna z kościanego domu
Tytuł oryginału: A Secret of Birds and Bones

Autor: Kiran Millwood Hargrave
Tłumacz: Maria Jaszczurowska

Rok: 2020/2022
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 978-83-08-07491-6 

Czytałam już dwie książki tej autorki: Dziewczynkę z atramentu i gwiazd (recenzja!) oraz Wyspę na końcu świata (recenzja!). Stąd też wiem, że autorka nie buduje tak po prostu fabuły dla dzieci, ale oczarowuje poważnymi tematami, w których dominują tęsknota, troska i ciepło. I o ile poprzednie dwie książki mnie urzekły, to trzecia pozycja tej autorki, która wykorzystuje w kółko te same motywy, zaczyna brzmieć po prostu depresyjnie. 


 

Główna bohaterka ma dwanaście lat i mieszka w średniowiecznej Sienie. Jej brat niedawno przeszedł ciężką chorobę, a matka ma oryginalny zawód ossuarystki, czyli artystki rzeźbiącej w kościach. Przygotowuje szkatuły na relikwie lub zmyślne mechanizmy z samych kości. 

I choć kobieta przyrzeka, że w końcu przestanie przyjmować zlecenia, żeby spędzać więcej czasu z dziećmi, to pewna wizyta tajemniczego gościa sprawia, że zgadza się wykonać jeszcze jedną usługę. Okazuje się jednak, że nie wraca do domu, tak jak planowała. 

Dzieci oczywiście okazują się nieposłuszne i udają się na gonitwę, na którą matka zabroniła im pójść. Pakują się tarapaty, zostają okradzione, trafiają do sierocińca, a na koniec pakują się w jeszcze większe tarapaty. 

Schemat książki jest toczka w toczkę jak poprzednio: dzieci nawiązują przyjaźnie, pakują się w kłopoty, są zdradzone przez rzekomych przyjaciół, zaczynają przejawiać jakieś magiczne zdolności, wybaczają i doprowadzają do uratowania całej społeczności z rąk złoczyńcy. 

Rodzic oczywiście jest jeden, ma poważne skazy charakteru, jest słaby, nierozsądny i uczy się życia od własnego dziecka. Plus obsesja na punkcie podwodnych rzek i jaskiń. A no i w sumie włoskiego klimatu nie poczujecie w ogóle. 

Niestety tym razem nie dałam się oczarować autorce, która wprawdzie zmienia lokalizację i imiona, ale nie daje swoim książkom już nic oryginalnego. Brak tu głębi i refleksji. Postacie płytkie i denerwujące. Nie polecam ani młodszym, ani starszym czytelnikom. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.  

 

 

 

10:05:00

Komedia omyłek

Komedia omyłek

W poprzedniej książce (Las Birnamski - recenzja tutaj!) liczyłam na więcej nawiązań do Shakespeare'a. Ponieważ moje oczekiwania nie zostały spełnione, postanowiłam sięgnąć bezpośrednio do jego twórczości. Ale że ciągle mam mnóstwo nieprzeczytanych komedii...

Tytuł: Komedia omyłek
Tytuł oryginału: The Comedy of Errors

Autor: William Shakespeare
Tłumacz: Stanisław Barańczak

Rok: 1592 / 2012
Wydawnictwo: Znak 
ISBN: 978-83-240-2186-4

Najkrótsza komedia i być może najsłabsza. Inspirowana komedią Plauta - rzymskiego komediopisarza - ale wzbogacona o podwójny element niedopowiedzeń. Mamy zatem dwóch braci bliźniaków, którzy w wyniku tragicznego wypadku zostali rozdzieleni w dzieciństwie, a każdemu z nich towarzyszy jeden sługa, również bliźniak.


Po latach rozłąki i poszukiwań ich losy splatają się w Efezie, gdzie jeden z braci mieszka na stałe, a drugi przyjechał w celach handlowych. Lokalni mieszkańcy biorą gościa za swojego znajomego, a z kolei brat zamieszkujący Efez całe swoje życie nie jest w stanie zrozumieć nieporozumień, które go spotykają w związku z rozmowami, których nie przeprowadził. 

Dodatkowy element dwóch służących, którzy również są do siebie podobni jak dwie krople wody, a którzy posłusznie wykonują polecenia, ale nie koniecznie swoich panów wzbogaca krótką farsę. 

I chociaż przedstawione sytuacje są śmieszne, to kwalifikowałabym ten tytuł raczej do gorszych dzieł autora. Wiersz jest dość łamany, postacie nijakie (tylko brat mieszkający w Efezie jest na tyle wyrazisty, że wręcz odstręczający, reszta rozmywa się w tłumie), a niektóre wypowiedzi dość prostackie. Co dziwne, to jeden ze służących ma ciekawsze monologi niż lepiej urodzeni bliźniacy. 

Z tego samego wydania czytałam rok temu Wiele hałasu o nic, które wypadło o niebo lepiej! Więc zerknijcie też na tę recenzję - klik!

 

 

17:03:00

Las Birnamski

Las Birnamski

Tytuł, który w jasny sposób nawiązuje do Makbeta, autorka, którą miałam na oku od dłuższego czasu i literatura nowozelandzka, z którą nie miałam jeszcze styczności. Czy połączenie takich elementów to przepis na sukces?

Tytuł: Las Birnamski
Tytuł oryginału: Birnam Wood

Autor: Eleanor Catton 
Tłumacz: Maciej Świerkocki

Rok: 2023/ 2024
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 978-83-08-08498-4 

Autorka została najmłodszą laureatką Nagrody Bookera za najdłuższe dzieło w historii tego wyróżnienia. Jednak to nie Wszystko, co lśni zwróciło moją uwagę, ale Próba, którą wydała jeszcze w 2008 - udoskonaloną wydawniczo własną pracą magisterską. 

Las Birnamski wydawał się zatem dobrym tytułem, żeby zacząć przygodę z autorką. Tytułowa grupa to filantropijny kolektyw, który działa trochę na granicy prawa, trochę na zasadzie społecznej uprzejmości. Ich głównym zadaniem jest sadzenie i uprawa roślin - czy działka jest publiczna, czy udostępniona przez właściciela posesji nie robi dla nich większej różnicy. 


 

W wyniku osunięcia ziemi na fikcyjnej przełęczy olbrzymia ferma, która została wystawiona na sprzedaż staje się interesującym miejscem dla Miry i Shelley, które nieformalnie kierują tytułową grupą. Ale pewien amerykański miliarder również zamierza dany teren wykorzystać. 

Do tego pojawia się jeszcze postać Tony'ego - bezrobotnego, antysystemowego dziennikarza, który kilka lat wcześniej pomagał zakładać kolektyw, ale po latach podróży w celu odkrywania samego siebie nie zgadza się z kierunkiem, który ogrodnicy-społecznicy chcą przyjąć. 

Fabuła rozwija się w kierunku spisku, nieoczywistej współpracy, wyzysku i manipulacji. Ale thriller zaczyna thrillerować dopiero koło 330 strony, kiedy w końcu pojawia się jakiś interesujący zwrot akcji i... no cóż, trup!

Przez prawie 500 stron wyczytujemy tyrady na temat konsumpcjonizmu, marksizmu, uprzedmiotowienia, wyzysku, sztucznej filantropii, konsumentów-ignorantów, trucicieli środowiska, intersekcjonalności i kapitalizmu, które można by skrócić do hasła: "j*bać system, wymordujmy milionerów, bierzmy kwas i wpieprzajmy sałatę, którą nielegalnie hodowaliśmy w cudzym ogródku". 

To ubrany w beletrystyczną otoczkę manifest, który nie brzmi ani dobrze, ani wiarygodnie, bo wszystkie postacie są egocentrycznymi, zimnokrwistymi dupkami, którzy przerzucają się trudnymi słowami. Liczyłam, że książka nagrodzonej autorki przybliży mi odległy świat, a dowiedziałam się tylko, że Nowa Zelandia jest nic nie znaczącym krajem walczącym o aprobatę amerykańskiej elity i że nadaje się tam tytuły szlacheckie.

Sama fabuła, rozciągnięta jak flaki z olejem, w końcu buduje napięcie. Ostatnie 100 stron rzeczywiście już nas prowadzi do rozwiązania wszelkich intryg. Ale akcja kończy się nagle, wydaje się bez przemyślenia, bez większego uzasadnienia na dosłownie czterech stronach. Nie tyle nie ma sensu, co raczej związku z całą książką. A związku z Makbetem (oprócz lasu, który się przemieszcza) też nie ma większego - można to wcisnąć w worek ambicji, ale to by było na tyle. 

Przeintelektualizowana, przegadana próba otworzenia oczu na ważne problemy. U europejskiego czytelnika może co najwyżej wywołać wzruszenie ramion. Chociaż okładka piękna. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.  

Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger