19:13:00

Triumf grafomanii nad dedukcją

Triumf grafomanii nad dedukcją
Dzisiaj powieje chłodem. 

Tytuł: W cieniu prawa
Autor: Remigiusz Mróz
Rok: 2016

Zachęcona wszelkimi plebiscytami, w których autor zgarniał nagrody oraz licznymi pozytywnymi recenzjami jego wcześniej twórczości, jak i recenzjami powyższej pozycji, kupiłam W cieniu prawa.

Lekturę zaczęłam z umiarkowanymi nadziejami na dobrą fabułę, ponieważ fanką polskich kryminałów nie jestem. 
Akcja książki przenosi nas na początek XX w. do Galicji. Autor zrobił niewielkie badanie dotyczące realiów historycznych i na książkę, która jest dość obszerna, znajdziemy może z 5-6 zdań na temat obyczajów lub sytuacji politycznej panującej w Europie.

Główny bohater jest nisko urodzonym zabijaką z szemraną przeszłością, która urosła do rangi legendy. Znajduje zatrudnienie we dworze jako czyścibut i sam jest zdziwiony swoim szczęściem, że z taką reputacją dostaje posadę. Reputacja ta, którą autor próbuje osnuć tajemnicą przez 1/3 książki, okazuje się żenująca i wątpimy czy w ogóle warto było tak ją rozdmuchiwać. 

Przez pierwsze 100 stron miałam wrażenie, że czytam pastisz kryminału, farsę, komedię. Dialogi wygłaszane przez postacie są bowiem pompatyczne, dramatyczne do granic absurdu i tak śmieszne, że nie byłam w stanie traktować ich powaznie. Czułam się jakbym oglądała słaby spektakl teatralny, w którym aktorzy nie mają pojęcia, jak fatalni są w swoich rolach i wygłaszają wyuczone, koszmarnie napisane kwestie z przerysowanym animuszem, który powinien się spotkać jedynie ze zgniłymi warzywami lądującymi na scenie. 

Jednak w końcu zdałam sobie sprawę, że to jednak nie są żarty i tak po prostu napisana jest książka. Zniechęciło mnie to jeszcze bardziej. Końcówka natomiast przypomina średniej klasy film sensacyjny.

Sama fabuła opiera się na tym, że jeden z członków majętnej rodziny zostaje zamordowany. Oczywiście nasz bohater jest o to od razu obwiniony i praktycznie osądzony przez rodzinę. Cudownym zbiegiem okoliczności prawie wszystkie panny w posiadłości (niezależnie od statusu społecznego! a nie zapominajmy, że to rok 1909) czują słabość do czyścibuta, który raptem 24 godziny pracuje w domostwie i rzucają się na ratunek biednemu, przystojnemu chłopcu z mroczną przeszłością.
Nie mogę niestety powiedzieć, że fabuła rozwija się dobrze. Wprawdzie autor próbuje nas zaskoczyć tym, jak prowadzi wątek - i to mu się udaje - dzieje się tak tylko dlatego, że przez średnio 100 stron opowiada nam jakieś bzdury niezwiązane z rozwojem fabuły. Ględzi o niedolach w więzieniu, ani trochę nie zbliżając czytelnika do swojego toku rozumowania, tylko po to, żeby na dwóch kolejnych stronach podać nam wszystko na tacy. Owszem, czujemy się zaskoczeni. Ale tym jak marne niespodzianki dla nas szykował Mróz. Nie czujemy się ani trochę usatysfakcjonowani tym, że sami, kierując się dedukcją i poszlakami w fabule dotarliśmy do takich rewelacji, bo tych poszlak w ogóle w tekście nie ma! A czy to właśnie nie sprawia nam największej przyjemności podczas czytania kryminałów - zabawa w samodzielne rozszyfrowywanie zagadek?

Następnie znów następuje triumf flaków z olejem, monotonii i bawienia się w grafomanię, aby po około dwusetnej stronie po raz kolejny przeczytać akapit o jakimś nagłym zwrocie akcji, którego się nie spodziewaliśmy i który wcale nie naprowadza nas na tok rozumowania głównego bohatera. 

A już do szewskiej pasji doprowadzały mnie "knowania", które są wyjawiane innym postaciom, ale nie czytelnikowi. Czytamy zatem, że ta i ta osoba dowiedziała się czegoś. Że Landecki wyjawia swój plan, który przyjęty jest jedynie zdawkowym uśmiechem. Że prawnik z kimś rozmawiał, ale o czym i z kim, to już nie mamy pojęcia. Narasta frustracja, że autor bawi się z nami jak rozkapryszony bachor w "wiem, ale nie powiem, nene nene neee neee!".

Po 200 stronach i 2 bezpretensjonalnie i niezgrabnie przedstawionych zwrotach akcji znów napotykamy na kolejną setkę stron pełnych nudy pomieszanej z frustracją i wierzcie mi, nawet Rogoziński mnie tak nie zmęczył jak ta powieść. 

Ponadto z chłopka-zabijaki Erik Landecki nagle urasta nam do rangi arystokraty. Mróz zapomina całkowicie o tym, jakie nakreślił bohaterowi środowisko, w którym dorastał i wykształcenie. Z rozdziału na rozdział miota się opisując go jako Polaka wychowanego we wsi pod zaborem, który ledwo umie składać litery, a później w jakimś dialogu chłopak sam się porównuje do postaci Moriarty'ego, znanego z książek o Sherlocku Holmesie. No to chwila?
Za stylizację językową i historyczną stawiam 2. 
Za fabułę 2+.
Przyjemność z książki zaczęłam odczuwać 70 stron przed końcem, bo oznaczało to koniec męczarni i przeczytałam ją tylko dlatego, że się zawzięłam na lotnisku i nie pozwoliłam sobie włączyć na czytniku żadnego innego tytułu. Autor sam pisze, że tworzył tę pozycję jako odskocznię od doktoratu i osobiście mam nadzieję, że praca naukowa napisana została lepiej.
W dwóch słowach: nie polecam. Zdziwiona jestem tak pozytywnymi recenzjami u innych blogerów, którzy dosłownie oszaleli z zachwytu, gdy dostali darmowy egzemplarz. Darmowego gniota raczej. Być może zaczęłam od złej książki, ale nie mam zamiaru sięgać po inne pozycje Mroza. Jestem niewiarygodnie rozczarowana i przerażona jego popularnością, jeśli inne książki są tak samo fatalnie napisane. Widocznie wykreowanie sobie elokwentnego wizerunku wystarcza, żeby się dobrze sprzedawać.

19:04:00

Pamiętnik z przyszłości

Pamiętnik z przyszłości
Tytuł: Pamiętnik z przyszłości
Autor: Cecelia Ahern
Rok: 2009

Nie słyszałam o tej książce, zanim nie dostałam propozycji napisania recenzji związanej z nowym wydaniem. Przeczytałam więc opis, który mnie zaintrygował i jednocześnie zmotywował, żeby znów sięgnąć po twórczość tej irlandzkiej pisarki. I jak dobrze zrobiłam!
Główną bohaterką jest Tamara - szesnastolatka, która dorasta w takim luksusie, że aż się niedobrze robi. Wielka posiadłość, wakacje w ciepłych krajach, zima w górskich kurortach, rodzice, którzy spełniają wszystkie jej zachcianki. Dziewczyna po prostu ocieka pieniędzmi i jest tak rozkapryszona, niewdzięczna i opryskliwa, że chce się ją spoliczkować!

Ale wszystko się zmienia, gdy jej ojciec odbiera sobie życie. Okazuje się, że sukces finansowy był tylko pozorny i w pewnym momencie długi tak szybko narastały, że konsekwencje przerosły możliwości ojca Tamary.

I w tym momencie cała opowieść się rozpoczyna. Tamara - zmuszona wraz ze swoją matką opuścić ogromną rezydencję - wynosi się na wieś do wujostwa, które udziela im schronienia, aż obie staną na nogi. Dla każdej z nich jest to szok. Z Dublina przenoszą się bowiem do stróżówki stojącej obok ruin zamku, który spłonął prawie dwadzieścia lat temu. 
Matka zamyka się w sobie, rozpaczając po śmierci męża, a Tamarą targają wyrzuty sumienia, że była opryskliwą i niewdzięczną córką, ale również przeżywa zmianę otoczenia i środowiska. Do tej pory cieszyła się pełną swobodą. Teraz jej nadopiekuńcza ciotka pilnuje jej na każdym kroku, a dziewczyna nie ma nic lepszego do roboty, jak tylko szwendać się po ruinach i ogrodach zamkowych.

Szybko jednak okazuje się, że oddalona od wszelkich zabudowań posiadłość nie jest pusta i skrywa mnóstwo sekretów, które układają się przed Tamarą jak okruszki, którymi powinna podążać w celu rozwikłania zagadek, których istnienia nigdy nie podejrzewała, a które bezpośrednio jej dotyczą. I niektóre rzeczy zaczynają po prostu nie grać!

Pomocna okazuje się książka, która wpada w jej ręce dzięki obwoźnej bibliotece, która uprzyjemnia życie ludziom oddalonym od większych miejscowości. Książka okazuje się pamiętnikiem, który zdradza dziewczynie co wydarzy się dnia... następnego! Zaczyna ona naprowadzać Tamarę na rodzinne tajemnice, opisuje konsekwencje popełnionych przez dziewczynę czynności, dzięki czemu stara się ona zmieniać przyszłość, aby uniknąć tych niepożądanych!

Co z początku wygląda na powieść obyczajową i za sprawą magicznego pamiętnika wydaje się mieć coś wspólnego z fantastyką, okazuje się historią, która może zaskoczyć, a nawet zmrozić krew w żyłach.
Książka pisana jest bowiem takim językiem, że cały czas czujemy niepokój. Wiemy, że za całą fasadą codziennych problemów czai się historia o wiele mroczniejsza. Mimo że niektóre zagadki wydają się przewidywalne, to inne zaskakują nas przez to ze zdwojoną siłą! Dostrzegamy w tekście skrawki odpowiedzi, ale nie potrafimy jeszcze sformułować pytań. Nie spodziewałam się takiej konstrukcji fabuły po tej autorce, a jednak miło mnie zaskoczyła!

Mimo średnich recenzji na portalach, ja książkę polecam! Uprzyjemniła mi kilka wieczorów, trzymała w napięciu, nie podawała wszystkiego na tacy, mimo że można się przyczepić do kilku postaci. 

Naprawdę duży plus!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Akurat i firmie Business & Culture.
Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger