Redhead jest po urodzinach. Co oznacza, że stos książek do przeczytania znacząco się powiększył! I nie tylko mowa o tych papierowych wydaniach. Postanowiłam odstąpić trochę od mojego tradycjonalizmu i po długich i wyczerpujących zmaganiach z testami technicznymi i opisami sprzętowymi zdecydowałam się na zakup czytnika ebooków. Wybór nie był prosty, ponieważ nie znając się ani trochę na temacie musiałam najpierw się dowiedzieć na co zwracać uwagę i co będzie mi osobiście potrzebne. Ale udało się! I oto dzięki miłości i szczodrości najbliższych mogę się pochwalić takim oto cudnym stosikiem:
Na pierwszy ogień poszedł Hardy.
Tytuł: Z dala od zgiełku
Autor: Thomas Hardy
Rok: 1874
Klasyka gatunku, której jako fanka literatury angielskiej nie mogłabym sobie odpuścić za żadne skarby. W związku z ekranizacją, która w Polsce niestety zaledwie po miesiącu zeszła z afisza, wydania tej książki mają okładkę związaną z filmem.
Po doświadczeniach z Hardym i jego Tessą, trochę obawiałam się jak fabuła będzie się rozwijać. Tak jak głosi okładka, jest to klasyczna opowieść o miłości. Ale dla fanów współczesnych romansideł, romansów i literatury erotycznej będzie ona ogromnym rozczarowaniem. Książka pisana w XIX w. różni się przecież znacząco od współczesnych dzieł. I dobrze! Właśnie to uznaję za jej ogromny plus.
Bałam się również, że przyzwyczajona do książek, które mają 500 stron, a których akcja dzieje się zaledwie w przedziale kilkudniowym, będę się nudzić opowieścią, która opisuje miesiące i lata, przybliżając czytelnikowi szczegóły istotne dla fabuły, ale też takie, które stanowią swego rodzaju tło społeczne i kulturowe. Wszystkie moje obawy jednak okazały się płonne.
I tak jak mój Wiking stwierdził, że mam hopla na punkcie literatury, której nikt by nie wziął do ręki, tak z dumą stwierdzam, że pozycja ta bardzo mi się podobała. Wprawdzie zdaję sobie sprawę, że po rozreklamowaniu ekranizacji wiele
osób sięgnie po Z dala od zgiełku, to nadal jest to tylko mały odsetek miłośników
książek. A jest przecież coś satysfakcjonującego w przeczytaniu książki niszowej, starej, klasycznej.
Jak bardzo inne, piękne i głębokie są dialogi i opisy w takiej pozycji! Można się przenieść w czasie, nie tylko poznając losy panny Everden, ale również zastanowić się jak taką książkę czytali ludzie, którym była ona współczesna...
Rozmarzona kończę post. Mam zamiar jakoś dotrzeć do filmu, aby tradycyjnie porównać go z książką, którą polecam wszystkim miłośnikom klasyki i literatury angielskiej. Bo czasem warto oderwać się od współczesności, nowoczesności i przenieść się w świat niestety zapomniany, ale jakże piękny, głęboki i magiczny.