14:32:00

Reading Challenge!

Reading Challenge!
Czytacze!

Zbliża się koniec roku i staram się dokończyć jak najszybciej jeszcze jedną książkę zanim Sylwester pochłonie mnie swoim imprezowym szałem! Ale chciałam Wam zaproponować pewne wyzwanie noworoczne. A reading challenge! Znalezione gdzieś w internecie, ale całkiem fajne i sprytne!
Komu się uda, sprawdzimy za rok w grudniu. Dla rozgrzewki proponuję sprawdzenie czy gdybyśmy mieli to wyzwanie na początku roku, to odhaczylibyśmy przynajmniej połowę z tych kategorii!

Dla urozmaicenia polecam również inne wyzwanie, trochę bardziej rozbudowane, ale niektóre pozycje się powtarzają.


Na początku roku obiecuję dodać moją próbę podsumowania roku 2014 na podstawie tych wyzwań i zobaczymy ile kategorii udało mi się zaznaczyć ;)

Póki co, życzę udanych ferii, ciepłego koca, smacznej herbatki i cudownej książki!




13:54:00

The Road

The Road
Tytuł: The Road (English)
Autor: Cormac McCarthy
Kiedyś, dawno temu widziałam zwiastun do ekranizacji. Główną rolę gra Viggo Mortensen. Mimo że wydaje się, że to fabuła dla niewielu postaci, obsada jest dość imponująca.

Przejmująca historia człowieka, który po upadku cywilizacji stara się żyć według wartości i zasad, które świadczą o człowieczeństwie. Mężczyzny, który wbrew wszystkiemu stara się dotrzymać słowa, który kontynuuje podróż przez świat wyniszczony zagładą, której przyczyn nie poznajemy przez całą książkę. Opis drobnych wydarzeń skupiony na zachowaniu tego w co wierzymy, tego co staramy się zachować w nas samych. Zmuszająca do refleksji i poświęcenia odrobiny czasu na zastanowienie się co czyni nas ludźmi, co nas motywuje w życiu i co z otaczającego świata stanowi o naszym istnieniu.

Jedna z ciekawszych książek, które przyszło mi czytać na zajęcia. 

14:27:00

Proces

Proces
Tytuł: Proces
Autor: Franz Kafka


Ostatnia książka opisywana w listopadzie. Kolejna, którą musiałam przeczytać na zajęcia. Co dziwne wszyscy omawiali to w liceum. Mnie ta wątpliwa przyjemność ominęła. Ale skoro wszyscy książkę znają ograniczę się tylko do wrażeń jakie na mnie wywarła.

Pomijając cały absurd, w którego oparach błądzimy od pierwszej strony po ostatnią, książka jest brudna i duszna. Takie mam o niej wyobrażenie. Błądząc po brudnych kancelariach, pracowniach malarskich i gabinetach ma się wrażenie, że wszystko jest pokryte warstwą kurzu i brudu. Wszystko jest szare, nieprzyjemne i ponure. Ściany, klatki schodowe, okna, wszystko. Nawet ludzie, z którymi rozmawia Józef K. są niedomyci fizycznie lub ohydni pod względem cech charakteru, które utożsamiają. Mam wrażenie, jakby jedynym źródłem światła były przytłumione świece lub mroźne, zimne i nieczułe światło późnej jesieni, w której mgła pomieszana z kurzem blokuje dostęp do światła, do świata, do prawdy i zdrowego rozsądku.

Bardzo metaforycznie ją opisuję. W bardzo zagmatwany sposób. Ale czuję, że to zła książka na czytanie w ponury listopadowy wieczór. Zła książka na jesienne przygnębienie.

18:05:00

The Comfort of Strangers

The Comfort of Strangers
Tytuł: The Comfort of Strangers (English)

Autor: Ian McEwan

Wiele osób słyszało nazwisko autora tej książki. Jeśli nawet gdzieś przemknęliście obok niego i nie przykuło Waszej uwagi, to jestem pewna, że film Pokuta już brzmi znajomo. Otóż film jest ekranizacją innej powieści tego autora.

O ile tamten film zrobił na mnie ogromne wrażenie i poruszył do głębi, o tyle ta książka wzbudza we mnie gniew. Autor porusza w niej wątki homoseksualizmu, feminizmu, masochizmu i sadyzmu i... i ledwie pojawia się ten motyw w książce jest on natychmiast zaprzepaszczany i przechodzimy do czytania pasywnych bzdur i nierealnych sytuacji.

Akcja dzieje się w Wenecji i o ile nazwa miasta nie jest wprost podana, to opis uliczek, kanałów, wysp i plaż jest jednoznaczny.

Para głównych bohaterów jest w związku od dłuższego czasu, ale miotają się między fochami, paleniem trawki a namiętnym seksem od kartki do karki. Wyolbrzymianie absurdów, a prześlizgiwanie się przez patologie jest główną wadą tej książki. Postacie są sztuczne, pozbawione instynktownych zachowań i emocji, a co najważniejsze zdrowego rozsądku. Jeśli spotykasz jakiegoś podejrzanego świra w środku nocy, w obcym mieście, to raczej nie pędzisz, żeby go odwiedzić w jego domu kilka dni później. Jeśli już jesteś w tym domu i [SPOILER] widzisz tam fotografię swojego partnera zrobioną z ukrycia, to do jasnej cholery uciekasz gdzie pieprz rośnie, a nie wracasz tam po raz kolejny! Jeśli żona danego świra pokazuje ci podczas trzeciej wizyty sypialnię wyklejoną zdjęciami twojego faceta, to nie idziesz z nią później na herbatkę i nie pierdolisz o pogodzie! Czy to ma być rzeczywista powieść? Bo jeśli mamy tak absurdalne zachowania, to czemu na koniec jesteśmy w szoku, że coś złego się dzieje?

Jestem zła. Bo to nie była dobra książka. I nie czuję się bogatsza w jakieś doświadczenia po jej przeczytaniu. Wiem tylko tyle, że więcej nie sięgnę po żadną książkę tego autora.

Swoją drogą jeśli świr z książki jest w ekranizacji grany przez Christophera Walkena, to to się nie może dobrze skończyć. Z całą sympatią, ale jak tylko ten facet pojawia się na ekranie, to wiemy, że nie będzie dobroduszną postacią.

15:47:00

The Dying Animal

The Dying Animal
Sylabus jest dziwny. Wymagana lektura jeszcze dziwniejsza. I zaskakujące jest to, że w większości przypadków sama nie dotarłabym do tej książki. Albo co gorsze - nie wiedziałabym o jej istnieniu.

Tytuł: The Dying Animal (English)

Autor: Philip Roth

Książka jest zamknięciem trylogii opowiadającej losy profesora, którego fascynacje kobietami oscylują między uwielbieniem a obsesją. O ile fabuła wydaje się podobna, do tego co opisałam w ostatnim poście, to jednak okazuje się, że tylko fundamenty są podobne. Dalsza struktura książki jest już znacząco inna. Tutaj romans ze studentką nie jest katalizatorem do dalszych zmian, to uporządkowania swojego życia lub próby odnalezienia swojego miejsca w świecie. Tutaj główny bohater a zarazem narrator powieści ma silny charakter. I jego fascynacja kobietami przeradza się w obsesję, która zapewnia mu ukojenie, radość... Trudno to określić, gdyż czujemy gorycz jego wieku, bezsilności i pewnego rodzaju miotania się miedzy tym co słuszne a tym co przyjemne. Słuchamy jego opowieści zafascynowani i zniesmaczeni. Zastanawiamy się co sami byśmy zrobili w jego sytuacji lub przyjmujemy jego opowieść jako oderwaną od rzeczywistości anegdotę o człowieku, którego pasja staje się głównym motorem wszelkich działań.


W połowie książki zdałam sobie sprawę, że miałam kiedyś w planach obejrzeć jej ekranizację. Dla osób, które oglądały Elegię, na pewno książka może być ciekawym doświadczeniem w porównywaniu oryginału z filmową adaptacją.

13:55:00

Disgrace

Disgrace
Tytuł: Disgrace (English)
Autor: J.M. Coetzee

Pierwsza przeczytana książka z syllabusa w tym roku akademickim. Nazwisko autora znałam, ale negatywnie nastawiła mnie do niego prowadząca jednego z wcześniejszych kursów. Jestem sztandarowym przykładem zachowania, gdy niechęć do prowadzącego może spowodować niechęć do przedmiotu lub omawianych zagadnień.
Tym razem jednak książka mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że będzie powiązana z apartheidem, Afryką i politycznymi zagadnieniami. Nie wiedziałam jednak jak bardzo będzie poruszała kwestie upadku człowieka pogrążonego w poszukiwaniu przyjemności fizycznej. Człowieka, który nie potrafi się odnaleźć w swoim własnym życiu jako wykładowca, rodzic, kochanek lub przyjaciel.

Narracja mnie zadziwiła. Książkę przeczytałam z przyjemnością, chociaż szczerze nienawidziłam głównych postaci. Nie mogę znieść pasywności kobiet. Społecznego, krowiego autyzmu, skłonności do bycia manipulowanym i umartwiania się nad sobą w imię.. no właśnie. W imię ch*j wie czego w przypadku córki głównego bohatera.

Z przyczyn osobistych nienawidzę też mężczyzn, którzy myślą swoimi genitaliami i są gotowi zaprzepaścić wszystko w imię swojego popędu seksualnego. Którzy są predatorami osaczającymi zdobycz, którzy wszystkich i wszystko dookoła traktują przedmiotowo, bo ich ego jest tak wielkie, że nie mieści się razem z nimi w jednym pomieszczeniu.

Bezsilność napawa mnie wstrętem. Czytanie o takich postaciach irytuje mnie ponad miarę. Jednak zadziwiająco muszę stwierdzić, że książka jest... dobra.

Ambiwalentność. Ten wyraz najlepiej opisuje moje odczucia.

18:12:00

If I stay...

If I stay...
Tytuł: Jeśli zostanę
Autor: Gayle Forman

Książkę podpinam nadal pod wrzesień, ostatnią czytana dla przyjemności, a nie z musu. Swoją drogą mam nadzieję, że będę miała jeszcze czas na czytanie książek tylko dla siebie w tym roku, bo przy ogromie zajęć na uniwersytecie trochę zostaję w tyle z czasem wolnym.

Otóż książkę znalazłam, bo zaintrygował mnie trailer do jej adaptacji filmowej. Co jakiś czas wchodzę na youTube i przeglądam najnowsze propozycje kinowe. Generalnie sam tytuł by mnie nie przyciągnął, gdyby nie to, że główną rolę gra Chloe Moretz - jedna z moich ulubionych gwiazd młodego pokolenia.

Bohaterka jest również wiolonczelistką, co bardzo przykuło moją uwagę z wiadomych względów. Mogę się łatwo zobaczyć w butach danej postaci, łatwiej mi się utożsamić.

Dramat, wokół którego krążą wydarzenia książki jest śmiertelnym wypadkiem. Zwykła przejażdżka przeradza się w tragedię, której świadkiem jest duch głównej bohaterki. Duch, który opuścił ciało i obserwuje co się z nią dzieje w najbardziej krytycznych godzinach spędzonych w szpitalu.

Jak niedawno miauczałam, że jestem za stara na czytanie książek dla młodych dorosłych, tak ten tytuł coś we mnie poruszył. Płakałam kilka razy. Autor zmusza nas do myślenia o tym czy warto się poddawać w krytycznych momentach. A strata, nawet największa, nie oznacza, że straciło się w życiu wszystko co cenne i istotne.

Film jest w kinach już od kilku tygodni, ale pod tytułem Zostań jeśli kochasz, co budzi nastoletni sentyment i w sumie narzuca pewne podejrzenia co do jego zakończenia. Ale tak czy siak chętnie go zobaczę.

19:42:00

Count De Ville

Count De Ville
Skończyłam dzisiaj książkę, którą na pewno zapamiętam na długo. Ale nie wybrałam jej sobie sama, po prostu musiałam ją przeczytać na zajęcia. Zanim do niej dotrę jeszcze kilka innych pozycji opiszę, ale wniosek nasuwa się sam: chcesz czytać dobre książki - idź na studia, albo znajdź kogoś kto ci takie poleci.

Zanim jednak wpadłam w wir akademickich rozważań, miałam we wrześniu sporo czasu. Aż za dużo wręcz, dlatego porwałam się na lekturę, która dużych ilości czasu wymaga.

Tytuł: Dracula (English)
Autor: Bram Stoker

Oczywiście znów się kłania seria Collins Classics. I oczywiście książka kurzyła się dłuższy czas na półce i czekała na lepsze czasy.

Najdziwniejsze chyba w moim przypadku jest to, że nie przeczytałam tej książki nigdy wcześniej. Było to moje pierwsze starcie z lekturą, od której cały bum na wampiry się rozpoczął. A przeczytałam mnóstwo dziwnych, słabych lub przyjemnych książek krążących wokół tego tematu mniej lub bardziej wiernie.

Filmu też nie widziałam. A obsada jest rewelacyjna. I bardzo chętnie zobaczyłabym jak Keanu Reaves zmaga się z brytyjskim akcentem, co zostało bezlitośnie wyśmiane na wielu portalach filmowych :D

Książka sama w sobie zaintrygowała mnie tak naprawdę rok temu, na wykładzie dotyczącym kreatywnego pisania. Zachwyciła mnie forma - pomieszanie dzienników różnych osób z artykułami z gazet. Jest to wręcz sztandarowy przykład na to jak uwiarygodnić nawet najbardziej niezwykłe zjawiska - zbierz grupę świadków, którzy powiedzą to samo, z różnych perspektyw, nie kontaktując się ze sobą!
Za formę ogromny plus!

Jedyne co pozostawia mi dużo do życzenia to samo zakończenie. Jest nad wyraz.. nagłe! Przy 500 stronach rozwijającej się dość spokojnie fabuły, ostatnie rozdziały są wręcz brutalne w tym jak opisują koniec całej wyprawy. Ale to rozgoryczenie może być motywowane tym, że współcześnie jesteśmy przyzwyczajeni do bardziej spektakularnych zakończeń filmów i książek. Jeśli punkt kulminacyjny nie jest z fajerwerkami, to czujemy niedosyt.

Generalnie wrażenia po książce mam pozytywne i jestem z siebie dumna, że w końcu zapoznałam się z klasyką gatunku! :)

 P.S.
Uważam, że okładka jest bardzo stylowa! W takim klimacie jaki lubię :D


17:50:00

I did my waiting.. 12 years of it.. In Azkaban

I did my waiting.. 12 years of it.. In Azkaban
Tytuł posta chyba mówi sam za siebie ^^

Tytuł: Harry Potter i więzień Azkabanu
Autor: J. K. Rowling

Kilka lat temu naszła mnie ochota na przeczytanie dwóch pierwszych tomów serii, a teraz chodził mi po głowie trzeci. Chodził, to mało powiedziane. Zwierzęcy magnetyzm przyciągnął mnie do książki i ani się obejrzałam, jak ją skończyłam.

Z przyjemnością wróciłam też myślami do czasu, kiedy czytałam ją po raz pierwszy. A później do czasów, gdy wracałam do tej książki raz za razem, bo chyba był to mój ulubiony tom. Nie wiem czemu, ale na dzień dzisiejszy już nie jestem tego taka pewna :) Aby się upewnić, chyba będę musiała się zabrać niedługo za Czarę ognia.

14:33:00

Moulin Rouge

Moulin Rouge
Cofamy się trochę do klasyki, a przynajmniej do książek, o których nie mówi się nawet w szkołach.

Ponieważ rodzicielka zdobyła bilety na Traviatę w Operze Narodowej postanowiłam zapoznać się z fabułą zanim dorwę program spektaklu na pięć minut przed uniesieniem kurtyny. Przy okazji książka, na której oparta jest fabuła tej słynnej opery posłużyła jako podwaliny słynnego musicalu Baza Luhrmanna Moulin Rouge (którego też jeszcze nie obejrzałam, ale wszystko przede mną!).

Tytuł: Dama kameliowa
Autor: Aleksander Dumas

Co do zasady twórczość Aleksandra Dumas (ojca) traktowałam zawsze z pasją i szacunkiem, pod warunkiem, że oglądałam ekranizację. Uwielbiam historię Hrabiego Monte Christo i Trzech muszkieterów. Ale za każdym razem, gdy zaczynałam czytać te wielotomowe klasyki, okazywało się, że język mnie pokonywał już po 50ciu stronach. Coś mnie blokowało i nieistotne jak bardzo uwielbiam fabułę, nie mogłam przebrnąć przez pierwsze rozdziały. Dzisiaj się zastanawiam czy może nie byłam zbyt młoda, gdy porywałam się na ulubione książki mojego dziadka.

O tym, że Aleksander Dumas (syn) żył i tworzył, wiedziałam, ale błędnie przypisywałam Damę kameliową jego ojcu. I może fakt, że jest to młodsze pokolenie pisarzy sprawił, że język tej powieści stał się bardziej przystępny i nie sprawiał żadnego problemu. Co więcej, książkę przeczytałam w kilka godzin - no załóżmy, że dwa dni.

O tym jak historia się skończy dowiadujemy się już z pierwszych stron książki. Zabieg ciekawy, a tym bardziej zaskakujący, że fabuła jednak porywa do tego stopnia, że znając jej zakończenie brnie się dalej i dalej z zapałem.

Myślę, że ciekawym doświadczeniem może być przeczytanie tej książki nawet dla osób, które widziały film lub operę. Warto czasem zapoznać się z oryginałem, aby przekonać się jak dalece posunięta jest wariacja na temat powieści lub jak wiernie został zinterpretowany pierwotny tekst.


20:15:00

It's King again

It's King again
Żeby ochłonąć ze złych emocji przeczytałam coś co sprawiło mi ogromną przyjemność.

Tytuł: Pan Mercedes
Autor: Stephen King

Biorąc pod uwagę, że to trzecia książka tego autora w tym roku chyba mogę śmiało stwierdzić, ze jest to rok grozy :) Tak samo jak Doktor Sen, tak i Pan Mercedes jest prezentem od mojego mężczyzny, który twierdzi, że trudno mi kupić jakąkolwiek książkę. Biorąc pod uwagę jak marudzę na tym blogu o tym co czytam, może rzeczywiście ma rację. Ale rękę do książek tak czy siak ma idealną (nawet jeśli twierdzi, że patrzy tylko na Top 10 w Empiku), ponieważ kolejny prezent zachwyca językiem i fabułą.

Tym razem King nie straszy horrorem, ale kreuje atmosferę dreszczowca. Jak możemy przeczytać na okładce, jest to jego pierwsze podejście do gatunku detektywistycznego. I całkiem udane. Nie jest to książka w stylu "kto zabił?", czyli nie zastanawiamy się do ostatniej kartki kto jest sprawcą. W zamian, King podaje nam wszystko na początku i mając wgląd w świat mordercy i detektywa na emeryturze możemy śledzić rozwój wypadków. Fabuła tak bardzo przypomina współczesne filmy sensacyjne, a jej tempo jest tak wartkie, że może ona się szybko doczekać ekranizacji. A na pewno ma się wrażenie, że ogląda się bardzo dobry film. Nie ma dłużyzn i o ile zakończenie mogłoby być skonstruowane ciut inaczej, to godziny spędzone nad tą książką znów należą do dobrze spędzonych.

Duży plus!


18:48:00

It's bitch fest time!

It's bitch fest time!
Pamiętacie jak byłam tak zbulwersowana książką, że aż mną trzęsło? Powiedziałam, że nie zabiorę się za jej opisanie dopóki chronologicznie nie ogarnę wszystkich książek. Oh, jak ja teraz żałuję, że nie dałam upustu żółci zaraz po skończeniu tego badziewia. Teraz już emocje opadły i odpowiednie epitety już się same nie cisną na usta.

Ale swoje rozczarowanie nadal wyrażę.

Tytuł: Eragon
Autor: Christopher Paolini

Od czasu, gdy książka pojawiła się na rynku i wszyscy sikali po kostkach, bo cudowne dziecko wyrzygało z siebie trzy tomy tekstu chciałam ją przeczytać. No tak! Bo oczywiście uwielbiam magię, smoki, fantasy i cholera wie co jeszcze. Dziwnym trafem do książki nigdy nie dotarłam. Ale, że mój mężczyzna wszystkie książki ma, to podkradłam mu pierwszy tom z półki i się zaczęło.

Moim osobistym wyznacznikiem jest zazwyczaj pierwsze 30 stron. Jeśli zmagam się z każdą kartką, to znak, że umrę zanim dotrę do strony nr 100. Jeśli natomiast nawet nie zauważę jak się dostałam na stronę 30tą, to znak, że język i fabuła nie będą mnie bardzo kłuły w oczy, nawet gdy książka jest przeciętna.

Tutaj zacięłam się na stronie 6tej. Przy 12tej chciałam płakać. A przy 24tej myślałam o podcięciu sobie żył. Nosz panie, k*rwa... Co za tragedia. Ale dobra, czytam dalej. Wiking się tym kiedyś jarał, chciałam mu zrobić przyjemność i odhaczyć lekturę z książek "Do przeczytania".

No to się męczyłam chyba z miesiąc. Po drodze przeczytałam dwie poprzednio opisane książki. I zmagałam się z tekstem jakby to był Żeromski.

Nie wiem co mnie oburzyło bardziej - ewidentne zerżnięcie imion i nazw ze wszystkich popularnych książek fantasy, czy totalny brak fabuły przez 3/4 książki. No i znowu mnie trzepie jak o tym pomyślę. Ja pierdzielę..
Arya - czy to nie z Gry o tron?
Bron i Brom też brzmią podobnie.

Urgale jako orko-podobne dziwolągi wcale nie przypominają Tolkienowskich Uruk-hai. No wcale!

Chłopiec, którego rodzice mają wydawnictwo naczytał się fantasy i próbował stworzyć własny płytki światek, którego elementy są tak mało oryginalne jak pisanie na łódzkich murach "jebać żydzew". Naprawdę on to napisał? Czy rodzice, których małe wydawnictwo ledwo przędło spięli tyłki i wyrzygali coś co kupią 15latkowie. A później objechali pół świata, żeby ten badziew sprzedać. Ja nie jestem złośliwa - to wszystko jest na okładce książki!

Drugiego tomu nawet nie dotknę!

Wszyscy płakali jaką to tragedią dla tej książki był film.. Nikt się nie zorientował, że największą tragedią jest książka sama w sobie. 

19:27:00

Falling expectations

Falling expectations
Tytuł: Upadające królestwa
Autor: Morgan Rhodes


Kolejny prezent na Boże Narodzenie. Kolejny przeczytany na wakacjach. Jak zobaczyłam opis, aż się zdziwiłam jak bardzo książka może trafić w moje gusta, bo dostałam ją od cioci, z którą o książkach raczej nie rozmawiałam! Jest magia, są wrogie królestwa, są wojownicy i jest trochę romansu.

Według Marcina Zwierzchowskiego z "Nowej Fantastyki" "gdyby Trudi Canavan naczytała się Gry o tron, napisałaby właśnie taką powieść". No kurczę! Jak się nie podjarać, gdy czyta się taką opinię?

Język jest prosty. Bardzo. Co sprawia, że książkę można przeczytać w dwa dni. Fabuła, chociaż aspiruje do wielowątkowości, podąża jednym kierunkiem i raczej niczym nie zaskakuje. Wiemy kto się w kim zakocha, wiemy kto się komu sprzeciwi i wiemy kto wznieci powstanie. Te fragmenty, które mogłyby być nasączone romantyzmem mają go w sobie tyle, co Marion Cotillard wiarygodności w swojej końcowej scenie jako Miranda Tate. Oh, you're dead already?



Osobiście uważam, że fabuła potencjał ma. I ostatecznie uznaję, że książkę przeczytałam z przyjemnością. Sama sobie się dziwię, że przebrnęłabym przez drugi tom (oh yeah baby, that's gonna be a trilogy -.- ). Ale pieniędzy w nią nie zainwestuję. Poczekam na pdf. Ale jak zapomnę ją zgooglować, to też nie umrę z żalu.

12:10:00

Puzo - my love

Puzo - my love
Znowu mi się nie chciało pisać... Ale na szczęście chciało mi się czytać! Szykujcie się na cały ciąg nowych postów, bo muszę nadrobić tempo, żeby pod koniec roku nie opisywać 20 książek na raz ;)

Tytuł: Rodzina Borgiów
Autor: Mario Puzo

Jeden z moich ukochanych autorów, którego książki pożeram błyskiem, bo nie ma w nich zbędnych opisów, język jest męski, przejrzysty i konkretny. A przy tym jakie on tworzy fabuły!

Książka kwitła na półce "Do przeczytania" już ładnych parę lat. Tym bardziej zaczęła mnie zachęcać perspektywa serialu o tej samej rodzinie i spoilerów na tumblerze. Ale cały czas coś mi stało na przeszkodzie. Książkę przeczytałam na wyjeździe z moim Wikingiem i jak tylko ją skończyłam, on przejął ją we władanie. Śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z lepszych książek przeczytanych w tym roku.

Ponieważ nie interesowałam się wcześniej rodem Borgiów - hiszpańskiej rodziny, która swoim sprytem, układami i zdolnościami podbiła nie tylko państwo papieskie, ale również większość Italii w okresie renesansu - chłonęłam informacje jak gąbką. Gdy zaczęłam oglądać serial nie mogłam się doszukać nigdzie nazwiska Puzo, gdyż myślałam, że serial będzie oparty właśnie na książce. Ale i serial i książka oparte są na faktach historycznych i tylko drobne elementy beletrystyczne upiększają całą fabułę. Różnice między książką a ekranem można wyłapać szybko, ale główne wątki pozostają takie same.

Absolutnie polecam - i serial ( 3 sezony, już zakończony ) i książkę.

11:46:00

Oh Lord, jakże trudna jest miłość, gdy buzują hormony... 30letniej autorki

Oh Lord, jakże trudna jest miłość, gdy buzują hormony... 30letniej autorki
Tytuł: Delirium
Autor: Lauren Oliver



Książkę dorwałam prawie dwa lata temu na jakiejś wyprzedaży w empiku. Coś w stylu kup 2 książki, a za 3 zapłacisz grosz. A że gdzieś wcześniej widziałam pozytywne opinie, recenzje i zachęty (prawdopodobnie na tumblerze - i to mnie zgubiło), to postanowiłam zainwestować. I trochę żałuję.

Jest to typowa literatura z półki dla młodych dorosłych, co powinno się interpretować jako literaturę trochę innych (niższych) lotów niż Dzieci z Bullerbyn. Po sensacji jaką wywołał Zmierzch, wszystkie panny po 30stce, które uwierzyły w swój talent pisarski, bo miały tysiące lajków swojego smętnego fanfiction, jakimś cudem dotarły do wydawców i przerobiły swoje smuty na materiał, który idzie jak ciepłe bułeczki w Stanach. Chyba muszę podkreślić, że to o Stany chodzi, bo tylko tam młodzież może mieć tak niewygórowane wymagania literackie, żeby pożerać książki takiej jakości tomami. O tak, tomami, ponieważ z tego smuta też będzie trylogia. I jestem w stanie się założyć, że powstanie też film.

Rzecz dzieje się w dość odległej przyszłości, gdzie miłość traktowana jest jako choroba, na którą dostaje się szczepionkę po 18nastce. Do tego czasu zakochanie się nie do końca jest możliwe, ponieważ szkoły nie są koedukacyjne, a wszyscy dorośli (oczywiście pozbawieni emocji) kontrolują i patrolują wszystko co się da. Jest też oczywiście głusza, dzicz i bezeceństwo za murami miasta, gdzie podobno żyją ludzie, którzy nie chcieli się poddać zabiegom i wierzą w prawdziwe uczucie. Głowna bohaterka oczywiście jest osierocona (bo po co dać jej rodziców, którzy utrudnialiby rozwój fabuły), spotyka chłopaka, bum! I już wiadomo jak to się kończy.

Sztampowe cytaty z Shakespeare'a i poezji Dickinson mają czytelnika omamić, że ktoś zrobił jakiś research w kwestii literatury mówiącej o miłości, jednak nie bardzo mydli to oczy.

Książka jest słaba jak kompot ze ścierki. Ale może ja już po prostu nie "łykam" tego typu książek, bo jestem za stara. Jeśli ktoś czytał i mu się podoba, to super! Oznacza to, że nie zmarnował czasu.

Swoją drogą jednak zastanawiam się na ile oryginalny jest pomysł autorki, skoro do kin właśnie wchodzi Dawca pamięci, który ma zaskakująco podobne podstawy fabuły, a książka na podstawie której powstał film została wydana w 1993. Rozumiem, że do plagiatu za daleko, ale może aż za bardzo ocieramy się o wyzbycie się emocji ze społeczeństwa i jednego samotnego buntownika, który oczywiście na pewno zmieni losy całego świata.

12:00:00

Вишнëвый сад

Coś czuję, ze z chronologią to u mnie zawsze będzie słabo. Zapomniałam napisać, że w kwietniu przeczytałam

Tytuł: Wiśniowy sad
Autor: Antoni Czechow

Ponieważ wybyłam w tym roku do Warszawy, do Teatru 6 Piętro na spektakl Czechow żartuje i w pracy licencjackiej również o tym autorze wspominałam, to jakoś naszła mnie w tym samym czasie ochota na przeczytanie krótkiej sztuki.

Jest to jeden z popularniejszych tytułów tego autora. Wcześniej czytałam tylko kilka opowiadań i nie wiedziałam jak się odnieść do innych jego dzieł. Sztuka mówi o zubożeniu i rozpadzie szlachty i ziemiaństwa w Rosji. Mimo że język jest lekki, to poruszone zostają tematy dalece odbiegające od komediowych klimatów. Zakończenie natomiast wcale nie jest takie jakiego się spodziewałam.

Polecam każdemu, kogo ciekawią tego typu klimaty lub zainteresowany jest dramatem w ogóle.

11:24:00

Coś na sen

Coś na sen
Pamiętacie jak czytałam Lśnienie? I dlaczego? Bo dostałam na święta kontynuację tej książki. Książki Stephena Kinga mają to do siebie, że z zasady są kobyłami. 500 - 700 stron to standard. Jeśli książka jest krótsza, to oznacza chyba tylko, że jest to raptem pierwszy tom serii. Tak było w przypadku Mrocznej Wieży.

Ponieważ wybyłam na wakacje, zaopatrzyłam się we wcześniej już opisane Never Let Me Go, Delirium i właśnie świąteczny prezent jakim był Doktor Sen.

Tytuł: Doktor Sen
Autor: Stephen King


Okładka trochę mrozi krew w żyłach i zapowiada bardzo krwawą kontynuację kultowego Lśnienia, ale sama w sobie nie jest tak bardzo... wstrząsająca jak bym się spodziewała po renomie autora. Danny, który uszedł z życiem z hotelu Panorama teraz jest dorosłym facetem, zmagającym się z alkoholizmem tak samo jak ojciec. Ale w przeciwieństwie do staruszka, on próbuje wyjść na prostą, chociaż nie wiadomo czy bardziej mu utrudniają to zadanie delirka po odstawieniu, czy jego tajemnicze zdolności, które stara się zagłuszyć właśnie alkoholem.

Więcej fabuły nie zdradzam, nie o to chodzi. Podstawową recenzję możecie przeczytać na stronach wszystkich dostępnych internetowych księgarni.

W książce jednak występują momenty straszne. Straszne w tym słowa znaczeniu, że można bać się wejść do łazienki w środku nocy bez zapalania świateł. Ale przede wszystkim największym walorem tej książki jest to, że trzyma w napięciu i naprawdę trudno się od niej oderwać. Język i budowanie akcji jest dopracowane do perfekcji. Z czystym sercem polecam, bo to dobrze spędzone godziny nad super lekturą :D

19:27:00

Never let me go

Never let me go
Jak już nasyciłam głód typowej fantastyki ze smokami przerzuciłam się na coś o subtelniejszej fantazji. Fakt ten jednak mógł tylko wpłynąć na to, że im bliżej książce do realnego świata, tym bardziej może poruszyć i wzruszyć.

Tytuł: Never let me go (English)
Autor: Kazuo Ishiguro



Parę lat temu obejrzałam film. Miał dobre recenzje, znanych aktorów i ogólnie przyjemnie się zapowiadał. Jeśli ktokolwiek z was go widział lub czytał tę książkę, może z łatwością się domyślić w jakie spazmy wpadłam, gdy dotarłam do końca. Nie będę tu nikomu zdradzać fabuły, ani tłumaczyć co kierowało, którym bohaterem. Pamiętam, że byłam zdruzgotana. W głębi duszy przecież każdy zawsze liczy na happy end.

Zazwyczaj unikam smutnych książek. A już prawie zawsze nie czytam ich, gdy wiem, że zakończenie doprowadzi mnie do łez. I nadal do końca nie wiem czemu chciałam przeczytać tę książkę. Było w niej coś fascynującego, magnetycznego. Dopiero po jej przeczytaniu miałam pewne poczucie wolności.. że spełniłam jakiś obowiązek, że poznałam historię, którą spodziewałam się ujrzeć zdeformowaną przez film. A jednak film jest świetną ekranizacją. Swoim specyficznym tempem i narracją przedstawia to co jest w książce. Poszukiwanie tego ludzkiego "ja" wewnątrz każdego z nas.

Nawet jak o niej piszę, zmienia mi się nastrój. Pamiętam jak dobrnęłam do ostatniej strony. Nie płakałam już tak jak na filmie. Wiedziałam na jakie emocje się przygotować. A jednak gdy odłożyłam książkę znów poczułam ogarniający mnie smutek.


19:15:00

Co nowego?

Co nowego?
Macie czasem tak, że jak przeczytacie książkę, która jest wybitnie zła, to ogarnia was wściekłość? Ale taki rejdż was ogarnia, że chcecie coś zniszczyć? W sumie jest to ten sam stan, który osiągnęłam czytając Rozważną i romantyczną. Ugh! Przeczytałam właśnie coś, co znowu wyprowadziło mnie z równowagi.. ale o tym później.

Książki połykam jedna za drugą i w sumie szybciej je czytam niż dodaję tutaj posty. Ale spoko, spoko. Wszystko odnotowuję. Wiem co teraz opisać. Zatem.. po Starciu królów przyszła kolej na...

Tytuł: Nawałnica mieczy. Tom I. Stal i śnieg. 

Autor: George R.R. Martin



Oczywiście! Tak mnie zainteresowała fabuła (którą już znałam -.-), że zabrałam się za kolejny tom. Przebrnęłam błyskiem, bo tym razem już nie pozwoliłam sobie oglądać serial. (pomijam te spoilery, które są w internecie, tego nie da się uniknąć) Ale fabuła super, dzieje się. Polecam z czystym sercem. Chociaż po tym tomie musiałam chwilkę odpocząć. Dlatego następna książka wcale nie będzie z tej serii.

11:29:00

Starcie królów

Starcie królów
Jak zwykle przyszedł czas na zaniedbanie bloga.. -.- i stało się. Uczelnia, sesja, ogólne zamieszanie i brak czasu na czytanie książek. Ale wakacje już rozpoczęte i od razu rzuciłam się w wir książek.

Na pierwszy ogień poszedł kolejny tom Pieśni Lodu i Ognia. Nie powinnam się przyznawać, ale książkę zaczęłam czytać dawno. W sumie zaraz po tym jak skończyłam oglądać drugi sezon serialu. Dlatego nie bardzo mnie ciągnęło do lektury, skoro praktycznie całą fabułę już poznałam.

Tytuł: Starcie królów
Autor: George R.R. Martin


Od pierwszego tomu, czyli od Gry o Tron, zaczęłam kompletować książki, które okładkami odpowiadają plakatom serialowym. Niestety oznacza to, że aby mieć wszystkie książki z jednej serii muszę czekać aż nowy sezon będzie wchodzić na ekrany.

Książkę czyta się dobrze, zaskakująco dobrze jak na kobyłę, która ma ponad tysiąc stron. Momentami jednak zaczyna się czuć znużenie, a spotkałam się nawet z komentarzem, że dwa pierwsze tomy, to w ogóle są nudne. Jak wspominałam, mnie fabułą tak bardzo nie porwała, bo nieszczęśliwie obejrzałam ten sezon serialu. Ale cały czas polecam ;)

Póki co zaczęłam kolejny tom i wkrótce dam znać jak wrażenia, bo tutaj już się wstrzymałam z oglądaniem serialu :)

22:53:00

Mdła i irytująca.

Mdła i irytująca.
Tytuł: Rozważna i romantyczna
Autor: Jane Austen


o mój ty boże! no dawno już takich flaków z olejem nie czytałam! Po Lśnieniu miałam przeczytać coś o zupełnie innej tematyce. Miałam ochotę na romans, coś co podniesie mnie na duchu, co naładuje moje pokłady romantyzmu we krwi. Rozważną i romantyczną miałam na półce "do przeczytania" już od kilku lat, ale zawsze coś mi innego wpadało w ręce albo nastrój nie pozwalał na przeczytanie tej pozycji.

No to tym razem się zawzięłam. Przeczytałam już kilka pozycji Jane Austen, ale nigdy jeszcze nie wkurzały mnie tak bardzo postacie, które stworzyła. Obraz społeczeństwa jest ohydny. Wszyscy mnie wkurwiają swoją paplaniną, głupotą, próżnością, nachalnością i prostactwem. Nawet główne bohaterki kierują się zasadami, których nie umiem zaakceptować. Rozumiem, że czasy były inne, że taki widocznie był zamysł autorki. Ale na litość boską! Jeśli jedyne postacie, które mają odrobinę ikry w sobie wykorzystują ją tylko po to, żeby mi podnieść ciśnienie, to coś się złego dzieje!

Już po 40 stronach wiedziałam, że czytanie tej książki będzie koszmarem! Męczyłam się jakbym znowu czytała Żeromskiego w liceum. A to był ból! O boże, jaki to był wrzód! Dzisiaj się zawzięłam i książkę skończyłam. 100 stron męczyłam przez cały dzień. A raczej to 100 stron męczyło mnie.

Robię dużą przerwę od Jane Austen. Gigantyczną! Nie wiem co się stało. Dumę i uprzedzenie czytałam zarówno w oryginalne jak i po polsku i  tę książkę naprawdę bardzo, bardzo lubię! Ale to.. to było jakieś nieporozumienie. Mam niesmak.

Liczę na łut szczęścia, że następna książka, którą przeczytam przyniesie mi więcej radości i satysfakcji niż to nieszczęście.

18:26:00

No Hotel Zacisze to to nie był...

No Hotel Zacisze to to nie był...
Tytuł: Lśnienie
Autor: Stephen King

Powinnam pisać licencjat. Oh, jak powinnam śmigać na tej klawiaturze!  Zamiast czytać naukowe artykuły zabrałam się za czytanie czegoś o równie strasznej tematyce ;)

Motywacją była książka, którą dostałam na święta. Książka tego samego autora, która jest kontynuacją tej bestsellerowej pozycji - Doktor Sen. No ale jak czytać kontynuację, pewnie nawet luźno powiązaną z pierwszą książką, jeśli nie zna się wszystkich wątków? Ja niestety tak mam, że wszelkie trylogie albo sagi zawsze czytam od pierwszego tomu. Nie ma wyjątków, nie ma przeskakiwania pozycji, nie ma kombinowania! ;)

I od razu się przyznaję bez bicia, że filmu też nie widziałam. Wiem, trochę głupio, zwłaszcza, że to kultowy film z Jackiem Nicholsonem. Na usprawiedliwienie dodam, ze kojarzyłam sceny z filmu.. Jeśli to jakiekolwiek usprawiedliwienie.

Zatem książka jest długaśna - moje wydanie miało akurat 400 stron! Czyta się lekko i przyjemnie, ale nie umiem się przemóc, aby czytać Kinga po zmroku.. Nie jest to pierwsza tego typu książka, którą czytałam, zatem wiem, żeby tego błędu już nie popełniać ;P

Przeczytałam błyskiem! Bo autor jest mistrzem horroru, ale też i budowania odpowiedniej atmosfery i narracji. Czyta się super! Osobiście mam wrażenie, że niektóre sceny trochę kuleją, ale ostatecznie to książka z 1977! Pojęcia grozy troszkę już się zmieniło od tamtego czasu. Ale dla kogoś kto oglądał film lub tak jak ja znał chociaż kilka kultowych ujęć, od razu mówię - fabuła się rozjeżdża! W książce na przykład nie ma tego cudownego korytarza zalewanego krwią, którego wszyscy używają do odzwierciedlenia comiesięcznej kobiecej przypadłości:

Ani nie ma tych przerażających dwóch dziewczynek, które chcą się bawić. Są wspomniane w książce, ale nie pojawiają się, ze tak powiem.. osobiście. Można by pewnie jeszcze sporo takich różnic wymieniać.

Póki co czas na zmianę nastroju i następną książkę, którą zacznę czytać będzie jakieś romansidło albo fantasy :D Muszę odreagować ;)

21:41:00

Once upon a time...

Once upon a time...
Tytuł: Grimms' Fairy Tales (English)
Autor: Brothers Grimm

Drodzy moi, dzisiaj przedstawiam Wam pierwszą skończoną w tym roku książkę.
Baśnie Braci Grimm znają wszyscy. A jeśli nie same baśnie dokładnie, to nazwisko obiło nam się o uszy wielokrotnie. Osobiście mam słabość do kolekcji Collins Classics i jeśli tylko widzę na półkach w empiku lub na stronach internetowych księgarni ich wydania w korzystnych cenach, to od razu korzystam. Czytanie w języku angielskim rozwija, zmusza w łagodny sposób do poznania nowego słownictwa, ale również sprawia radość tak jak każda nowo przeczytana pozycja.

Zbiór bajek jest pisany w sposób prosty i klarowny, ale nie dlatego, że są to bajki dla dzieci. Koniec niejednej z tych opowieści jest czasem mrożący krew w żyłach, a losy głównych bohaterów często odbiegają od disneyowskich interpretacji. Roszpunka na przykład kończy z dzieckiem i szuka swojego wybranka, który błąka się po nieznanych krainach dosłownie po omacku, ponieważ został oślepiony. Bestia z "Pięknej i Bestii", którą większość z nas zna, owszem, jest zaczarowanym księciem, ale to przygody, które Piękna musi przejść, żeby uratować duszę ukochanego są o wiele bardziej przejmujące.

Bajki te głównie miały wywierać wręcz druzgocący wpływ na dzieci, które ich słuchały, żeby morał tym lepiej zachował im się w pamięci. Tylko wtedy była szansa, żeby dzieci nie popełniały błędów z opowieści rodziców, bo doskonale pamiętały mniej lub bardziej szczęśliwe zakończenia.

Osobiście bardzo polecam i stawiam duży plus tej książce, nie tyle ze względów wychowawczych, ale raczej dlatego, że dzięki niej mogłam skonfrontować swoją znajomość baśni z bajkami, które wszyscy oglądaliśmy na VHS ;)

18:00:00

Król, królowa i królewska faworyta

Król, królowa i królewska faworyta
Tytuł: Dynastia Tudorów. Król, królowa i królewska faworyta
Autor: Anne Gracie/Michael Hirst


Prezent na święta od dalszej rodziny. Przyznaję, że jak zobaczyła pudełko - trójpak składający się z trzech tomów, to oczy mi się zaświeciły. Głównie dlatego, że myślałam, że to trzy sezony serialu na DVD :P Nie ufam ekranizacjom później przerobionym na książki. To wbrew naturze. Zakłócony porządek wszechświata. Ale za czytanie zabrałam się od razu!

Opis na okładce zachęca, renoma serialu również. Trzeba jednak pamiętać, że każde nowe przedstawienie losów Henryka VIII jest kolejną interpretacją, która coraz bardziej odbiega od prawdy. Anna Boleyn tutaj jest intrygantką, która na polecenie ojca zdobywa serce króla. Królowa jest uciemiężoną i mdłą kobietą, która miota się w swojej bezsilności i miłości do męża, a sam Henryk nie myślni niczym innym niż swoim... tak, właśnie tym. Aż dziwne, że nie doprowadził do ruiny państwa kierując się tylko i wyłącznie swoim libido. Punkt widzenia dziwny... ale czytamy!

Książka samą okładką nawiązuje do serialu, a każdy rozdział jest spisanym pojedynczym odcinkiem. Czytając książkę człowiek od razu domyśla się jak to mogło wyglądać na ekranie tv i czuje brak głębi jaka mogłaby się kryć w słowie pisanym. Krótko mówiąc, sceny, które w serialu niewątpliwie wyglądają majestatycznie i bogato, w książce są spłycone i mało rozbudowane. Opisów krajobrazu, który pojawia się w serialu nie ma w ogóle. Akapity urywają się tak jak sceny, ale o ile produkcja tv ma prawo pokazywać jedynie urywki przedstawianych sytuacji, to w książce wypada to marnie. Gdy już się porządnie wgryziemy w tekst, to okazuje się, że jeden rozdział pożeramy w 20-25 minut. Idzie szybciej niż obejrzenie 44-minutowego epizodu.

Sam język jest płytki, zdania opisują niezbędne minimum. Brak rozmachu, wirtuozerii, albo chociaż odwagi do pisania zdań złożonych. Możliwe, że to wina tłumaczenia, ale jeśli przełożymy sobie sami w głowie te zdania na język angielski, to i tak wychodzi nam głębia kałuży.

Doczytam, ale z mniejszym zapałem niż gdy zaczynałam. Mimo to doceniam prezent, bo rodzina wiedziała, że Tudorzy, to moja ulubiona dynastia. I oczywiście podzielają mój zapał do książek ;)

13:05:00

Zmiany

Blog zmienia charakter! Od tej pory mam zamiar prowadzić bloga tematycznego. Głównie będę tu zamieszczać recenzje przeczytanych książek, obejrzanych spektakli oraz wydarzeń mniej i bardziej kulturowych. Miejsce docelowe: Łódź.

Jeśli chodzi o czytanie książek, to od wielu lat mam cel, wyznaczone minimum jakie muszę przeczytać - 2 książki miesięcznie. Średnio licząc. Ponieważ skutecznie staram się tego przyrzeczenia pilnować, to będą pojawiały się przynajmniej dwa posty miesięcznie. Nie za dużo, nie za mało, ale ciągłość zachowamy ;) 

Pierwszy tematyczny post już wkrótce ;)
Copyright © 2016 Redhead in Wonderland , Blogger